TRÓJTONOWY DZWONEK ROWEROWY
Kolejny zimowy piątek – pomyślałam wchodząc do Biblioteki Głównej Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Po uprzedniej wymianie zdań z panią szatniarką udałam się do czytelni. Moją uwagę zwrócili studenci śledzący informacje w gablotach. „Rowerem przez dzieje” – przeczytałam bez większego zainteresowania. Pewnie kolejna nudna wystawa. Otóż nie! Przyznam, że dawno nie oglądałam tak interesującej ekspozycji.„Rower na całym świecie przeżywa swój wielki powrót do centrum miasta. Porusza się tylko za pomocą mięśni, nie wydziela spalin, nie hałasuje i zajmuje mało przestrzeni. Podczas, gdy coraz więcej miast na świecie zamyka dostęp samochodom, dla rowerów buduje się wydzielone drogi, a nawet tunele i mosty.”*) Podróżując rowerem zwiedzamy miejsca swoich marzeń, przeżywamy coś niezwykle autentycznego, coś, czego nie jest w stanie doświadczyć zwykły turysta. Dzięki wystawie dowiedziałam się, gdzie planowane są trasy rowerowe w Krakowie i w okolicach (np. Skałki Twardowskiego, Kopiec Kościuszki) – wszystkie zobrazowane na mapie. Mało tego, teraz wiem, że istnieje coś takiego, jak hokej na jednokołowcach czy polo na rowerach. Zaskoczeniem były dla mnie obrazy Salvadora Daliego, który na „Oświetlonej przyjemności” i na „Hołdzie dla braci Marx” uwiecznił... rowery. Obok Salvadora tematykę tę poruszyli Lyonel Feininger w „Wyścigu kolarskim”, Willem do Kooning w „Woman and bicycle”. W gablocie obok, na zdjęciach obok Lecha Wałęsy i Billa Clintona „pedałował” Albert Einstein. Tego, jakże ekologicznego pojazdu nie mogło zabraknąć na pocztówkach, na znaczkach pocztowych, czy na bardzo starych fotografiach.
Rower – indywidualista – pomyślałam, gdy na fotografiach z Chile i Australii prezentował się on w różnych kształtach i kolorach. Nie zabrakło informacji nt wyścigów kolarskich (Tour de Pologne, Giro d’ Italia, Tour de France), czy też organizacji cyklistów i kolarzy (Polski Związek Kolarski, Wileńskie Towarzystwo Cyklistów). Poznałam dzieje powstawania roweru (ciekawostka: w 1813 r. Karol Friedrich Drais von Sauerbronn wynalazł pojazd napędzany siłą mięśni), zaznajomiłam się z czasopismem „Sport kolarski” z 8.12.1946 i zaczerpnęłam tzw. „obcego języka”. Rower po walijsku to beic, po szwedzku – cykel, a po indonezyjsku – sepeda. Do szczęścia brakowało mi tylko cennika latarki karbidowej z 1938/39 r. Przyznam, że ta bezkołowa podróż po wystawie „Rowerem przez dzieje” wzbogaciła moje wiadomości nt tak niepozornego pojazdu, jakim jest rower.
A jeśli ktoś chce dowiedzieć się, jak wygląda: mechanizm korbowy Nexave, widelec szosowy karbonowy, wieniec zębaty, piasty kół czy trójtonowy dzwonek rowerowy, to zapraszam do Biblioteki Głównej AGH na wystawę „Rowerem przez dzieje”. Wystawa otwarta będzie do 30.1.2002.
Justyna Jaszke
haskwa@poczta.onet.pl
haskwa@poczta.onet.pl
*) M. Hyła, Miasta dla rowerów nie dla samochodów!, Kraków 1996.