Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

BEZDROŻA ZAANGAŻOWANIA POLITYCZNEGO

Bardzo mi się spodobał tekst Remika Okraski (mam nadzieję, że się nie obrazi na kontynuowanie miłej tradycji zwracania się do siebie publicznie) „Z kim ekologom po drodze?” (ZB nr 5(150)/2000). Jednak z jego artykułami jest jak z pięknymi kobietami. Można powiedzieć o nich wiele dobrego, ale cała reszta jest znacznie ciekawsza.

Bezsprzecznie, należy wspierać te ugrupowania, których działalność jest w swych skutkach (zwłaszcza dalekosiężnych) ekologiczna. Tylko, że nawet wielka przenikliwość i instynkt polityczny nie zmienią niesprzyjających zaangażowaniu realiów. Użyteczni idioci z jakiegoś Forum Ekologicznego – po co ten język ezopowy, każdy wie o kogo chodzi – mimo wszystko uczynili sporo dobrego.
Hołdowanie cnocie powściągliwości nakazywałoby ostrożność w ferowaniu bezwzględnych wyroków (uwiarygodnianie swoim nazwiskiem skrajnie antyekologicznej polityki), szczególnie gdy mogą jak bumerang powrócić. Przez analogię: Remik drukuje felietony, zresztą bardzo dobre, w POSTygodniku Nowożytnym, dodatku do Nowego Państwa, mającego na gospodarkę prawdziwie prawicowe – czyli wolnorynkowe, neoliberalne, neokonserwatywne: jak zwał, tak zwał – poglądy. W Nowym Państwie ukazuje się też sponsorowana przez Urząd Komitetu Integracji Europejskiej Europa promująca UE i zabójczy dla przyrody wyścig technologiczny Starego Kontynentu z USA1). Kim jest i co uwiarygodnia swoim nazwiskiem – wedle swoich standardów – Remik Okraska, pozostawiam domyślności Czytelnika.
Powyższa informacja nie ma na celu wytykania komukolwiek czegokolwiek. Służy ona uświadomieniu brutalnie szczerej tezy: ekolodzy nie mają większego wpływu na istotne decyzje, bo go mieć nie mogą. Z przyczyn obiektywnych. Poważne konsekwentne projekty zielonej polityki muszą zakładać zmniejszenie konsumpcji. W kraju, gdzie większość ludzi ledwo wiąże koniec z końcem i boi się utraty pracy, zaś szukający po śmietnikach są nieodłączną częścią pejzażu, głoszenie, że przysłowiowy tort do podziału trzeba zmniejszyć, jest politycznym samobójstwem.
Tworzenie własnych struktur jest nierealne z powodu banalniejszego niż różnorodność ideowa – braku elektoratu. Nawet jeśli wszyscy prawdziwi jak i farbowani ekolodzy wystartowaliby zjednoczeni w wyborach parlamentarnych, to ich lista miałaby zerową szansę przekroczenia 5% klauzuli zaporowej. Osobiście wątpię, czy zebraliby 3%.
Z pewnością nabywanie polskich towarów to słuszne działanie, ale skrzecząca za oknem rzeczywistość każe przypomnieć parę banałów. Polski rolnik chce sprzedać zboże polskiej rodzinie, więc nie lubi importu, ale z chęcią sprzedałby zboże rosyjskiej rodzinie (i ja mu się nie dziwię)2). Polski handlowiec nie lubi zagranicznych supermarketów – rodzimych zresztą też! – ale nie brzydzi się sprzedawać zagranicznych towarów. Polski naukowiec nie marzy o niczym innym jak o sprzedaży swych patentów zachodnim korporacjom, przecież to źródło potencjalnie ogromnych pieniędzy. Polskie linie kolejowe, obecnie zagrożone kolejną idiotyczną ustawą3), bez nowoczesnego zachodniego taboru dalej będą w opłakanym stanie. To nie MFW, BŚ i UE likwidują połączenia kolejowe – oddalając nęcącą wizję TIR-ów na torach – ale polskie rządy, z obecnym na czele; mądrzy Czesi na mało uczęszczanych trasach wprowadzili tzw. autobusy szynowe. A gdybym był złośliwy, zapytałbym o polski Internet, polskie komputery (na chińskich podzespołach), polskie wino i polską herbatę…

NASI „SOJUSZNICY”
Czas spojrzeć chłodnym okiem na rzekomych sojuszników ekologów. PSL, ostatnia partia klasowa, już rządziło (razem z potępianym przez Remika SLD), przez 4 lata miało w swych rękach MOŚZNiL, ciekawe, czy lata 1993-7 były złotymi dla naszej przyrody? Mieszkańcy wsi odpowiednio podziękowali ludowcom za służbę ojczyźnie, po ostatnich wyborach klub parlamentarny stopniał ze 132 do 31 posłów. Unia Pracy przeżywa kolejny rok kryzysu. Jej były lider, nieudaczny Ryszard Bugaj i jemu podobni lewicowcy z prawego łoża skutecznie ją zmarginalizowali. Jeśli teraz nie wejdzie do parlamentu, będzie to jej koniec. A startując w koalicji z Sojuszem Lewicy Demokratycznej może się stać satelitą silniejszego partnera. PPS miała skromny wpływ na decyzje, dopóki pozostawała w Klubie Parlamentarnym SLD, choć wiązał się on z mocną grupą PPS-owców w Trybunie (Zuzanna Dąbrowska prywatnie jest żoną p. Ikonowicza) i „NIE” Urbana. Dziś polityczny folklor, Don Kichot oraz – skądinąd sympatyczni – studenci w koszulkach z CheGuevarą. Szumnie zwący się Blok Ludowo-Narodowy na razie istnieje głównie w głowach jego pomysłodawców, na szczęście Andrzej Lepper wybrał inną drogę. Właśnie „Samoobrona” dobrze rokuje na przyszłość, choć jest dużą niewiadomą. Przewodniczący Lepper od kilkunastu miesięcy wyrósł na czołowego antyglobalistę III RP. Cenny sojusznik w walce z farmeryzacją i rolnymi korporacjami.
Przejdźmy do, cytując byłego prezydenta, popaprańców. Stronnictwo Narodowe – ksenofobiczna kanapa. Głównym hitem jego tegorocznej konwencji była młodzieżówka, łysi chłopcy w koszulach, które – jak tłumaczono mediom – były piaskowe, nie brunatne. I jeszcze odpryski z AWS. Do Porozumienia Polskiego i KPN „Ojczyzny” można by dodać pozostającą w strukturach Akcji Rodzinę Polską, mającą podobny, narodowo katolicki profil ideowy. Tropiciele sekt, agentów i masonów. Nie znoszą pornografii, Żydów i Brukseli. Dzięki niewspółmiernej do liczby członków ilości liderów i skłonności do nieustannych podziałów uchodzą za najbardziej zanarchizowaną część naszej sceny politycznej. Nie chciałbym wyjść na ograniczonego swoimi rojeniami naiwniaka, ale nie wiem co oni mają wspólnego z obroną przyrody (antypatia wobec Balcerowicza to trochę mało).
Jeżeli ww. mają największe szanse wpływu na decyzje polityczne, to zastanawiam się – w celach terapeutycznych, bo śmiech to zdrowie – nad innymi frakcjami „ekologicznymi”. Typuję Narodowe Odrodzenie Polski, Organizację Monarchistów Polskich, a jako lokalny patriota – Związek Komunistów Polskich „Proletariat” towarzysza Wiktora, antyliberała jakich mało.

PORZUĆCIE WSZELKĄ NADZIEJĘ
Nieco upraszczając: im większe ugrupowanie, tym większe wpływy. Tylko, że silniejszy dyktuje warunki. Paru zielonych, choćby o najszczerszych chęciach, skazanych jest na bycie majoryzowanymi. Nie należy mieć złudzeń w kwestii skorygowania nieekologicznych programów partyjnych. Np. z subsydiów dla rolnictwa PSL i „Samoobrona” nie zrezygnują, ponieważ to ich „być albo nie być”.
W „wielkiej polityce” gra się często znaczonymi kartami; wszyscy mają asy w rękawach, a niektórzy rewolwery w kieszeni. Bez odpowiednich zasobów – pieniędzy, wiedzy eksperckiej, poparcia społecznego – lepiej się do tego stolika nie pchać. Niestety, ruch ekologiczny na ten luksus niezaangażowania nie może sobie pozwolić.
Jestem sceptykiem. Nie znam żadnych broniących przyrody stronnictw, nie wiem kogo ekolodzy powinni popierać, ani z kim współdziałać. Niewykluczone, iż dotychczasowe starania zielonych dobrze podsumowuje napis na piekle z Boskiej Komedii Dantego (cytuję z pamięci, więc może niedokładnie): Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie. Póki co sympatyzuję z wszelkimi idącymi w dobrym kierunku inicjatywami, jak tworząca się w SLD platforma ekologiczna. A z pewnymi ludźmi nie chcę mieć po prostu nic wspólnego.

Sławomir ‘Vege’ Czapnik
Bajana 16/6, 54-129 Wrocław

1. Patrz np. M. Krukowski, Rękawica rzucona Ameryce [w:] Europa, s. IV, Nowe Państwo z 7.7.2000.
2. Kwestia subwencji do eksportu płodów rolnych na Wschód, który załamał się po kryzysie rosyjskim z 1998 r., stanowi fundament chłopskich żądań.
3. Jeśli wejdzie w życie, kolejne lokalne połączenia zostaną zlikwidowane, a PKP będzie musiała zwolnić 33 tys. pracowników.
Sławomir ‘Vege’ Czapnik