SCENY Z ŻYCIA ZWIERZĄT:
KOLIBER
Delikatne promienie poranne go słońca przecięły mrok
panujący w klatce kolibra. Słowiki, kanarki i papugi wstały
już dużo wcześniej, wyuczone przez TRESERA. Ale on tu
przecież nowy. Kiedy żył jeszcze w nie poznanych przez
CZŁOWIEKA częściach puszczy, ze snu budziły go głośne, głośne
wrzaski małp i syczenie węży.
Małym, kolorowym łebkiem rozejrzał się wokoło. Jak
zwykle to samo: szare ściany, zardzewiałe klatki, zmęczone
ptaki. "Czy uda mi się kiedyś pokochać to miejsce?"
Robiło się już późno, gdy jak zwykle o tej samej porze
wszedł CZŁOWIEK. Z długimi wąsami i sznurem w ręku wyglądał
jak treser dzikich lwów, kiedy tak naprawdę "opiekował się"
tylko skrzydlatą zwierzyną.
Wykrzyczał kilka słów w niezrozumiałym dla ptaków
języku, zamachał kilka razy swoją wygimnastykowaną bronią,
smagając nią niektóre klatki i, widząc spojrzenia
zgłodniałych papug, dosypał im odrobinę ziarna.
Rzuciły się jak szalone, nie zważając jedna na drugą.
TRESER wyszedł nie interesując się ani nimi, ani wciśniętą
między książkę o magicznych siłach piekieł i starą
szkatułkę z pamiątkami klatką.
Nagle dało się słyszeć króciutki lecz głośny zgrzyt
otwieranych drzwiczek tej pozłacanej "budowli". To TRESER
niechcący je otworzył. Mały koliber stanął osłupiały.
"Co się stało? Czy to sen? - pytał zachwycony, ale zaraz
potem - Dlaczego właśnie teraz? Dlaczego nikt mnie nie
uprzedził? Dlaczego...?"
Zaczął nieśmiało iść naprzód. Najpierw jeden krok,
później drugi i trzeci i nagle stał już na krawędzi półki.
Daleko w tyle zostawił swój dotychczasowy "domek".
Zatrzepotał skrzydłami. Nie pamięta już, kiedy ostatni raz
pozwolono mu to zrobić. Zapomniał nawet jakie to wspaniałe
uczucie - latać. Wzbił się w powietrze. Decyzją kilku sekund
postanowił wydostać się raz na zawsze z tego strasznego
miejsca.
Spojrzał na współtowarzyszy. Kiedyś pewnie byłoby mu ich
żal, ale dzisiaj, po tylu latach już wiedział, że im jest
dobrze, że oni nie pragną niczego więcej.
Błękit nieba raził go w oczy, lecz on nie myślał teraz o
tym. Nie miał przed sobą żadnego celu, nie wiedział gdzie
skieruje go los, chciał tylko na tej nie kończącej się drodze
do... spotkać stado podobnych mu, wyzwolonych kolibrów.
Agnieszka
(Tomkowi w drodze do szczęścia)
Do spisu