• ANIMALS' AGENDA INFORMUJE
  • STANOWISKO BOBRA EUROPEJSKIEGO W BIESZCZADACH
  • WAKACJE Z BRONTOZAUREM
  • PEPSI ZŁA, COLA LEPSZA?
  • DONOSY I DONIESIENIA
  • DZIEŃ ZIEMI W KRAKOWIE
  • DOBRY FACHOWIEC, ALE BEZPARTYJNY...
  • UAKTUALNIONY FRANCISZEK
  • JESTEM TWOJA MATKA - ZIEMIA ogólnopolska trasa klubu "Gaja"
  • EKOSOCJALIŚCI
  • POLEMIKA : ZGINŁOZIELONI - DRUGIE STARCIE
  • OBYŚ WEGETOWAŁ
  • IM DALEJ W LAS.. TYM WIĘCEJ ELEKTROWNI ATOMOWYCH
  • ŚLEPA RZĄDZA PIENIĄDZA , CZYLI JAK W NOWOCZESNEJ POLSCE LECZY SIĘ Z NIEMODNEGO ALTRUIZMU
  • KUCHENKI MIKROFALOWE NIEBEZPIECZNE!
  • MANIFEST KOMITETU DO SPRAWY DEZ-AMERYKANIZACJI KULTURY ORAZ RE-INTELEKTUALIZACJI ŻYCIA SPOŁECZNEGO
  • SMAROWIDŁO MARLENEZ
  • MINISTER OCHRONY ŚRODOWISKA, ZASOBÓW NATURALNYCH I LEŚNICTWA PROF. DR HAB. STEFAN KOZŁOWSKI
  • UWAGI NA MARGINESIE
  • MINISTERSTWO ZA OTWARTYMI DRZWIAMI
  • JAK POZBYĆ SIĘ STACJI TRANSFORMATOROWEJ?
  • RATUJMY NAREW
  • PLANETA POPIOŁU
  • Z PODWÓRKA OBJECTORSKIEGO
  • ŚMIECI NA WARSZTACIE
  • SŁOWA I MYŚLI JAK PŁOMIENIE
  • O SŁOWACH
  • SEDNO SPRAWY BORE
  • SODANKYLA I DZIURA OZONOWA
  • POWSZECHNA AKCJA NA RZECZ WEGETERIAŃSKIEGO ŚWIATA 2004 PODAJE:
  • PESTYCYDY - STO LAT I ... WYSTARCZY?
  • ZIELONE PŁUCA POLSKI : CZAS MENADŻERÓW
  • POCHÓD ZWIERZĄT
  • PRZEGLĄD PRASY
  • PIESKI ŁOŚ
  • ŚWIĘTE PSY - CZYLI OPIEKA NAD ZWIERZĘTAMI
  • JAK BUDOWANO "PUŁAWY"
  • REC ODPOWIADA
  • PRACA DLA EKOLOGA
  • KRYTERIA "CZYSTEJ PRODUKCJI" STANOWISKO SPOŁECZNEGO INSTYTUTU EKOLOGICZNEGO
  • POPOŁUDNIE Z GAZETĄ: "TYGODNIK SOLIDARNOŚĆ"
  • JAK OBCHODZILIŚMY ŚWIĘTO WIOSNY W SOSNOWCU
  • POLEMIKA NA POLEMIKE
  • NATUUR EN MILIEU OVERIJSSTEL
  • TAMOWANIE KOLEGIAMI I.. CENNIKAMI
  • ZIELONI W AMERYCE
  • PIERWSZE SIEDEM LAT ŻYCIA CZYLI POMIĘDZY NARODZINAMI A ZMIANĄ ZĘBÓW
  • CZY ZACHÓD NAM POMOŻE?
  • ŻÓŁKIEWSKI KONTRA ZIEMLAŃSKI
  • PAMIĘTAJMY O DZIENNIKARZACH
  • CO ZROBILI Z ZIEMIĄ
  • NIEWIDZIANE W KSIĘGARNI
  • RADIO AUTSAJDER
  • FIRMY ROBIĄCE TESTY NA ZWIERZĘTACH I SPRZEDAJĄCE SWOJE PRODUKTY W POLSCE
  • WIDZIANE W KSIĘGARNI
  • EKOLOGICZNA POEZJA?


    ANIMALS' AGENDA INFORMUJE

    Dr Charles Gilks z Uniwersytetu w Oxfordzie i Instytutu Badań Medycznych w Kenii, stwierdził w wydaniu "Nature" z 28.11. ub.r., że choroba AIDS mogła zarazić ludzi podczas eksperymentów dotyczących malarii, w których ludziom wstrzykiwano krew szympansów i innych małp. W latach 1922-55 siedemdziesięciu dwum osobom (więźniom i naukowcom) zaszczepiono krew pochodzącą bezpośrednio lub pośrednio od naczelnych. Dwoje ludzi otrzymało krew gatunku małp, u których często występuje wirus zwany SIV podobny do wirusa HIV-2 (tzw. afrykańskiego wirusa AIDS), 34 inne osoby otrzymały krew szympansów, a dalsze 33 - krew pobraną od ludzi, którym wcześniej zaszczepiono krew szympansów. U jednego dzikiego szympansa odkryto wirus bardzo podobny do wirusa HIV-1, który jest odpowiedzialny za wywołanie choroby AIDS w Europie i Ameryce.

  • Do Rady Miejskiej w Vancouver w Kanadzie wpłynął wniosek o prawny zakaz używania w tym mieście dzikich zwierząt w pokazach cyrkowych.
  • Firma Conoco wycofała się z poszukiwań ropy naftowej w lasach tropikalnych Ekwadoru, ale inne firmy (m.in. amerykańskie Maxus Ecuador Inc., Canam Offshore Ltd., Murphy Ecuador Oil Co. i Nomenco Ecuador Oil Co.) prowadzą dalsze prace.
  • "Cała Europa Wschodnia stoi dla nas otworem" - chełpi się James Shubert z Amerykańskiego Zgromadzenia Strzeleckiego. "Wtargnęliśmy już do Polski, Jugosławii i Czecho-Słowacji. Teraz spoglądamy na Bułgarię, Rumunię i Niemcy... Te kraje potrzebują naszej waluty. Są gotowe zrobić wszystko, aby przyciągnąć myśliwych."
  • Konsorcjum brytyjskich organizacji charytatywnych na rzecz badań biomedycznych powołało do życia organizację o nazwie Research for Health Charities Group, której zadaniem jest zwalczanie ruchów antywiwisekcyjnych.
  • Wielebny Andrew Linzey odmówił wygłoszenia kazania 17.11.91 po tym, jak odkrył, że personel Uniwersytetu w Essex zabija króliki tuż obok kaplicy.
  • Botswana, Zimbabwe, Malawi, Namibia, Zambia i prawdopodobnie RPA zamierzają poprosić na marcowym Zjeździe w sprawie Międzynarodowego Handlu Zagrożonymi Gatunkami, aby zwolniono je od zakazu wydanego w 1989r., a dotyczącego handlu kością słoniową. Botswana planuje zabicie jeszcze w tym roku 300 do 600 słoni, a później aż do 3 tys. rocznie twierdząc, że jest to konieczne do utrzymania ich pogłowia w ilości 55 tys.
    Zimbabwe chce zredukować pogłowie stad znajdujących się na ich terenie do 45 tys. (z obecnego, wynoszącego 68 tys.) przez zabijanie 5 tys. słoni rocznie. Ponieważ słonie łączą wyjątkowo silne więzi rodzinne, tzw. selekcja oznacza unicestwienie zarówno starych osobników jak i samic wraz z młodymi.
  • Instytut Badawczy w Hannah, w Szkocji, szuka sposobu na wstrzymanie wydzielania hormonu, który powoduje, że krowy produkują mniej mleka, gdy doi się je raz dziennie zamiast dwa razy.
  • Sekretarz Brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Douglas Hurd powiedział na początku grudnia, że Wielka Brytania będzie próbowała położyć szczególny nacisk na ochronę praw zwierząt, podczas zbliżających się dyskusji na temat poprawek do porozumienia Wspólnoty Europejskiej. Hiszpański przedstawiciel Wspólnoty Europejskiej stwierdził: "Nie jesteśmy przeciwni szczegółowemu określeniu deklaracji praw zwierzęcia, ale nie chcemy, aby dotyczyła ona świąt i tradycji narodowych" takich jak corrida czy zrzucanie kozłów z kościelnych wież w czasie świąt religijnych.
  • Aktywiści walczący o prawa zwierząt zostali oskarżeni o podłożenie w grudniu bomby, która zniszczyła magazyn z futrami i inne budynki w Londynie, jednak do wybuchu przyznała się Irlandzka Armia Republikańska, dla której celem ataku było położone obok biuro instytucji rządowej.
  • Ponad rok po tym, jak armia iracka zniszczyła ZOO w Kuwejcie, mieszkańcy Kuwejtu wciąż zwracają zwierzęta, które uratowali przed głodem i masakrą. Jeden człowiek w czasie wojny trzymał w swoim domu 3 lamy; kilka kobiet udzieliło schronienia dwu malajskim niedźwiedziom, a inni ludzie ocalili pawiana, żurawia królewskiego i kilka pawi.
  • Parlament Europejski polecił Wspólnocie Europejskiej, aby wprowadziła zakaz chwytania tuczyka kalifornijskiego metodami, które powodują śmierć delfinów. Włochy są głównym importerem tuńczyka z meksykańskich połowów.
  • Dziesiątki tysięcy wylęgajcych się pingwinów umiera na skutek zetknięcia się z plamą ropy naftowej nieznanego pochodzenia, która pojawiła się u wybrzeży półwyspu Valdes w Patagonii, w sierpniu'91.
  • Prezydent Brazylii Fernando Collor de Mello po utworzeniu w połowie listopada rezerwatu o powierzchni 30 tys. mil kw. dla ludności tubylczej z plemienia Yanoinani, 30.11.91 utworzył jeszcze jeden rezerwat o powierzchni 19 tys. mil kw. dla ludzi z plemienia Kaiapo. Rezerwaty te są odpowiednio wielkości Portugalii i Szwajcarii.
  • Kanadyjski Serwis Warunków Atmosferycznych ostrzegł 13.12. ub.r., że ocieplenie klimatu jest nie do uniknięcia; zostaną zalane niektóre nadmorskie tereny; będzie więcej częstych sztormów, tornado i pożarów lasów; stopnieje część północnych lodowców, powodując tym samym rozerwanie rurociągów naftowych; wyschną mokradła i obszary bagniste, co z kolei wyrządzi wielkie szkody żyjącym tam zwierzętom; zmniejszy się ruch narciarski o 40 do 70%; zredukuje się poziom wody w Wielkich Jeziorach (o 25 do 50%); rodzime gatunki zwierząt przeniosą się na inne tereny; negatywne skutki odczuje też rolnictwo, gdyż, mimo iż na północy poprawią się warunki klimatyczne potrzebne do uprawy ziemi, nie będzie tam odpowiednich gruntów.
  • Australijscy farmerzy zabili w ub. roku, w celu podniesienia cen wełny i baraniny, 12 mln owiec, których nie udało im się sprzedać. Wysiłki te poszły na marne. Australijska korporacja zajmująca się handlem wełną (Australian Wool Corporation) ma na składzie 4,5 miliona nie sprzedanych bel wełny i jest zadłużona na 2 biliony dolarów; 82% australijskich farm traci pieniądze.
  • Zarząd Australijskich Parków Narodowych oraz Wildlife Service chcą, aby farmerzy przestawili się z hodowli owiec na hodowlę kangurów w celu pozyskania skór i mięsa. Korespondent pisma "New Scientist" Leigh Dayton twierdzi, że pomogłoby to powstrzymać ludzi od nielegalnego i często niehumanitarnego zabijania tych zwierząt. Farmerzy zabijają rocznie ok. 4 mln kangurów, aby umożliwić owcom lepszy dostęp do trawy i wody. Blisko dwa miliony kangurów rocznie obdziera się ze skór, a ich martwe ciała gniją pozostawione na słońcu.
  • Międzynarodowa Koalicja na rzecz Dzikich Gatunków (International WildlifeCoalition) ogłosiła bojkot wyrobów obuwniczych firm PUMA, Florsheim, Browning i Adidas, ponieważ firmy te są głównymi importerami kangurzych skór.
  • Sudan twierdzi, że ujeżdżacze wielbłądów, którzy próbowali przeszmuglować do Egiptu 1600 tych zwierząt, zasłużyli na karę śmierci.
  • Badania prowadzone przez Szpital Państwowy w Oslo w Norwegii wykazały, że dieta bezmięsna pomaga osobom cierpiącym na artretyzm.
  • W jednym z trzech regionów Belgii władze zakazały polowań na wszelkie gatunki ssaków, ptaków, gadów i płazów, a także objęły ochroną ich gniazda i jaja. Wyjątki od tego zarządzenia będą dopuszczane w przypadku szczególnych zniszczeń oraz w celu przywrócenia równowagi ekologicznej.
  • Południowoafrykańskie wydanie "Reader's Digest" relacjonuje, że 71% właścicieli psów trzyma je dla ochrony osobistej - ta mania na posiadanie coraz bardziej agresywnych psów doprowadziła do tego, że w samym tylko r. 1991 w mieście Cape Town opieki lekarskiej potrzebowały aż 4692 ofiary pogryzień.

    opr. Piotr Piątek


    STANOWISKO BOBRA EUROPEJSKIEGO W BIESZCZADACH

    Stanowisko bobrów, o którym traktuje poniższa notatka, jest najbardziej wysuniętym na południe Polski. Bobry zasiedliły teren bez żadnej pomocy ludzi i przystosowały się do nie sprzyjających warunków.

    Na wiosnę 1982r., w ramach reintrodukcji zorganizowanej przez Zakład Doświadczalny Polskiej Akademii Nauk w Popielnie, wypuszczono pięć par bobrów na terenie nadleśnictwa Komańcza w Woli Michowej. Zadomowiły się, budując tamy i żeremia. Jednak w dwa lata później nie zaobserwowano już żadnej ich działalności. Przyczyny emigracji lub zaginicia nie były znane.

    W 1985r. bobry pojawiły się na rzece Olszance w Uhercach k. Leska. Zasiedliły miejsce pozostałe po eksploatacji żwiru zwane "Złożem H", porośnięte już wierzbą i olszą. Obszar (ponad 40 ha) i dostatek pożywienia umożliwiają zasiedlenie tego terenu na dłuszy czas.

    "Złoże H" jest w kształcie niecki powstałej wskutek wydobywania żwiru. Przecina ją rzeka Olszanka o szerokości nurtu wynoszącej średnio 4-5 metrów. Oprócz niej na terenie "Złoża H", w zagłębieniach, usytuowanych jest kilka stawów o powierzchni od 0,25 do 0,50 ha, płytkich, często bez odpływu, co prawdopodobnie było przyczyną opuszczenia ich przez bobry. Dlatego aktualnie zamieszkują obydwa brzegi rzeki, żyjąc w norach wykopanych w wysokim brzegu.

    Na "Złożu H" żyją prawdopodobnie dwie rodziny. Pierwsza, w zimie 1991/92 umiejscowiła swój magazyn zimowy w zakolu rzeki, skąd nie mógł być porwany przez prąd. Był on zbudowany z gałęzi głównie wierzbowych długości 2-3 m.

    Druga rodzina, której siedlisko jest oddalone ok. 200 m w dół rzeki, umieściła swoje magazyny w norach, gdyż prąd na prostym odcinku był zbyt silny na zbudowanie magazynu nawodnego.

    W 1980r., na podstawie braku magazynów (zwanych także tratwami pokarmowymi) można było przewidzieć charakter zimy. Jak wiadomo zima 1989/1990 była wyjątkowo łagodna.

    Ze względu na silny nurt rzeki i wystarczającą głębokość wody bobry nie budują tam. Wzdłuż brzegów często spotyka się "stoliki pokarmowe", tzn. miejsca, w których pozostawione są ogryzione odcinki gałęzi długości ok. 50-70 cm.

    Bobry obalają drzewa o grubości od 6 do nawet 40 cm, ale wyraźnie preferują cienkie), które w całości mogą przetransportować do wody. Z drzew grubych, po ścięciu, najpierw odcinają gałzie boczne i szczytowe, zaś pień tną na krótkie odcinki lub pozostawiają nie wykorzystany. W miejscach, do których mają szczególnie łatwy dostęp, powstają często całe "zręby", na których wycinana jest większość drzew, a poszczególne gałęzie i odcinki pnia są ściągane do wody po wydeptanych ścieżkach. Dla łatwego transportowania pożywienia bobry często pogłębiają dna stawów, istniejące już rowy, a czasem kopią nowe.

    Bobry wyjątkowo szybko przystosowały się do warunków panujcych na tym terenie. Ścinają drzewa w odległości zaledwie kilkunastu metrów od domów mieszkalnych. Przyzwyczaiły się także do bliskiej obecności szosy Uherce Myczkowce i linii kolejowej. Dostosowały się do ciężkich warunków klimatycznych. Na okres wysokiego stanu wód, np. w czasie roztopów wiosennych, które mogłyby spowodować zatopienie "letnich" nor, bobry przenoszą się do nor "wiosennych", kopanych pod gruntem uprawianym rolniczo, położonych znacznie wyżej niż "letnie".

    Obserwacje wskazują, że bobry ze "Złoża H" zasiedliły teren koło wsi Bykowce pod Sanokiem.więc jest szansa, że pozostaną one na górskim terenie, przystosowawszy się do trudnych warunków i zostanie stworzona populacja bobrów "górskich".

    Niestety, dla utrzymania bobrów na "Złożu H" konieczna jest ich ochrona przed bezmyślnością i nieodpowiedzialnością ludzi. Jako strażnik SOP wielokrotnie postulowałem, aby stanowisko to objąć ochroną rezerwatową. Moje apele były ignorowane przez Konserwatora Przyrody w Krośnie. Jego rzadkie odpowiedzi sprowadzały się do powtarzania formułek o tym, że dokumentacja jest już na ukończeniu i w najbliższym czasie zostanie przesłana do ministerstwa celem zatwierdzenia. Taka sytuacja ciągnie się od 1987r. do chwili obecnej. Teren "Złoża H" w dalszym ciągu jest degradowany przez okoliczną ludność poprzez wywożenie śmieci, pozyskiwanie faszyny, wycinanie drzew. Bobry są niepokojone wskutek penetracji brzegów rzeki; zaistniał nawet fakt kłusownictwa (udało się zlikwidować).

    Na mój apel o ochronę bobrów odpowiedział jedynie doc. dr hab. Wirgiliusz Żurowski - kierownik Zakładu Doświadczalnego PAN w Popielnie. Dzięki jego ponad 30-\B letniej pracy, polegającej w dużej mierze na przesiedlaniu bobrów na nowe tereny, ich liczba wzrosła z kilkuset zgrupowanych w jednym regionie - do ponad 5 tysięcy rozmieszczonych w całym kraju. Tym samym została zażegnana, przynajmniej czasowo, groźba wyginięcia gatunku na obszarze Polski.

    Niestety, Zakładowi Doświadczalnemu obecnie grozi likwidacja z powodu braku funduszy na działalność. Bez należytej opieki siedliska bobrów ulegną zniszczeniu. Byłaby to niepowetowana strata dla polskiej przyrody, a odbudowa populacji bardzo trudna

    Jeżeli ktoś wie o ciekawych lub zagrożonych stanowiskach bobrów - proszę o kontakt.

    Andrzej Czech
    Smólki 7/74
    38-600 Lesko



    WAKACJE Z BRONTOZAUREM

    Ze względu na niewielkie róźnice językowe i bliskość obszerów Czech i Moraw, przedstawiam propozycje obozów ekologicznych na nadchodzące lato. Piszcie na adres prowadzącego obóz (jak najszybciej).

    Leśne prace w Jesenikach. 1226.7.92. Od 18-tu lat. Du\an |lachta, Jaronkova 1748, 756 61 Roźnov pod Radhotem.

    Prace w Parku Narodowym Szumawa. 20-26.7.92. Od 18-tu lat. Potrzebne osoby z prawem jazdy. Petr Bene, Dvorskova 14,370 00 Zeskw Budejovice.

    Leśne i drobne prace budowlane Veselizku (Północne Morawy). 25.7 -2.8.92. Od 17-tu lat. Alena Pavelkovs, Olomoucks 30, 746 01 Opava.

    Praca na zamku Helftyn (Największy na Morawach!). 1-9.8.92. Od 18-tu lat. Iva Hrazdilkovs, Itolcova 83, 618 00 Brno.

    Praca w parku zamkowym Vesalizko. 15-23.8.92. Wiek 17-20 lat. Miroslav Schneider, Statkovs 6, 746 01 Opava.

    Obóz międzynarodowy. 1-15.8.92. Pierwszy tydzień - praca na zamku Ysovw. Drugi tydzień - wędrówka i spanie pod gwiazdami. Wymagana znajomość angielskiego lub niemieckiego. Wiek 17-25 lat. Jiri Izuzka, Moyzessova 1388, 708 00 Ostrava.

    za VERONICA 1/92
    Mirek Klimkiewicz



    PEPSI ZŁA, COLA LEPSZA?

    Czytałem ostatnie ZB i oniemiałem. Nie mam nic przeciwko kryptoreklamie, jednak mam coś przeciwko ignorancji i to ze strony Piotra Rymarowicza. Fajnie jest pocieszać się, że gdy jedni są źli, to drudzy na pewno są lepsi (zwłaszcza gdy tak mówią).

    Niestety robienie ludziom wody z mózgu jest niebezpieczne. Oto bowiem Coca-Cola, co prawda na razie napoje swe butelkuje, ale poza tym eksportuje do Polski nie tylko puszki ale i plastikowe pojemniki z uwieńczającą je słomką. Ten ostatni napój bije rekordy powodzenia w stolicy, gdzie każdy porządny zjadacz hamburgera i frytek popija je Colą z pojemniczka.

    Poszukiwanie pozytywnych wibracji jest czymś bardzo fajnym. Dziwię się, że Piotr tak łatwo napisał poemat pochwalny ku czci jednych, przeciwstawiając ich przykład drugim, którzy też napój w butelkach czasami sprzedają.

    W przypadkach obu firm sprzedaż napoji w butelkach nie stanowi znaczącego procentu. Z racji na minimalną wartość odżywczą tych napojów trudno też ich w jakiś sposób preferować w piśmie ekologicznym. I to w sytuacji gdy o napoje w butelkach np. z Tymbarku doprosić się coraz trudniej.

    Stasiek Biega



    DONOSY I DONIESIENIA

    Udało nam się zorganizować akcję antyfutrzarską w Koninie. Ludzie dopisali (?), było 18 osób, choć mass media podawały 12 (prawdę powiedziawszy spodziewaliśmy się z 10-ciu). Konin to niby miast wojewódzkie, ponad 70 tys. mieszkańców, ale środowisko tam takie dziwne. Akcja była przeprowadzona za zgodą urzędu miejskiego i pod eskortą policji. W sumie jesteśmy zadowoleni. Całe przedsięwzięcie trwało godzinę i wywołało zdziwienie wśród mieszkańców miasta.
    Informacje o pikiecie ukazały się w prasie, w serwisach Radia Mercury - Poznań, a filmowała ją TV Kablowa - Koło (podobno miał być z tego reportaż).
    Krzysztof Jakubczak

  • W niedzielę, 29.3. wykleiliśmy główną ulicę w Łodzi, Piotrkowską, plakatami wegetariańskimi o treści: "Zwierzęta są moimi przyjaciółmi - nie jadam moich przyjaciół", "Ogólnoświatowa rodzina wegetarian czeka na Ciebie. Kochamy Cię. Przyłącz się do nas". Reklamowaliśmy też sklep wegetariański z prawdziwego zdarzenia, który działa w Łodzi od 1.3.92 ("Bliżej Natury" Łódź, Narutowicza 6 - w podwórzu. Wspaniale zaopatrzony!)
    Ekologiczno-wegetariański Klub
    PRO-EKO
  • Od maja br. Wegetariański Ruch Ekologiczny rezygnuje z dalszego eksponowania wystawy pt. "Zwierzęta czują tak samo jak my". W związku z tym osoby, które chciałyby otrzymać jakieś materiały (zdjęcia, ulotki, plakaty) proszone są o kontakt. Prosimy, aby zainteresowani nadsyłali propozycje zawierające pomysł na wykorzystanie interesujących ich materiałów. Idealnym rozwiązaniem byłoby przejęcie całej wystawy i dalsze jej prowadzenie.
    Warunkiem uzyskania odpowiedzi jest znaczek za 1.500 zł. Kontakt:
    Piotr Piatek
    Józefa 4a/1, 70-114 Szczecin
  • Uczniowie Technikum Chemicznego przy Zakładach Chemicznych "Oświęcim" (!?)przygotowali świetną ekspozycję poświęconą wykorzystywaniu zwierząt przez człowieka (wiwisekcja, cyrk, polowania etc.). Wystawę można zobaczyć w Zakładowym Domu Kultury w Oświęcimiu.
  • Do 30.5.92 kopalnia "Gliwice" ma rozebrac, bezprawnie wybudowane, dwa wyciagi narciarskie na stokach Pilska w Beskidzie Żywieckim (gm. Korbielow). Taką dezję, na wniosek dyrekcji Żywiecego Parku Krajobrazowego, wydał Urząd Rejonowy w Jeleśni. Kopala odwołała się do wojewody bielskiego twierdząc m.in., że nie ma pieniędzy na sfinansowanie demontażu (choć wyciągi pracowały "na siebie" sześć sezonów). Coś czuję, że bez pomocy ekologów się nie obędzie...
  • W OŚWIĘCIMIU KATOWICKI MODEL RECYKLU
    Jak już informowałem czytelników ZB 2.4. rozpoczęła się w Oświęcimiu próbna segregacja śmieci na papier, szkło, baterie i puszki metalowe (model katowicki). Okazało się jednak, że po kontenery do segregacji nie trzeba jechać aż do Słupska. Podobne, choć chyba gorszej jakości, produkuje HYDROBUDOWA ŚLĄSK-1, Zakład Produkcji Przemysłowej (ul. Żwirki i Wigury 58, 43-190 Mikołów, tel. 1260480, 1260496, 1260277+fax).
  • A W OPOLU I GDYNI SPALARNIE
    Zagrożona likwidacją, z przyczyn ekologicznych, cementownia "Odra" w Opolu wyszła z inicjatywą przebudowy na spalarnię odpadów komunalnych (w połączeniu z dotychczasowym profilem produkcji). Jak się wydaje, ma to zmiękczyć stanowisko władz, które co prawda chcą likwidacji truciciela, ale chciałyby się też pozbyć problemu odpadów komunalnych. Podobno przedsięwzięcie ma finansować kapitał niemiecki.
    Z kolei w Gdyni powstała sp. z o.o. "Spalarnia w Gdyni". Jej udziałowcami są Urząd Miasta, Elektrociepłownia "Gdańsk", PRSP "Sanipor" sp. z o.o. i OPEC sp. z o.o. - obie spółki z Gdyni.
    4 x (pr)
  • MOŚ W RANKINGU ABSURDÓW
    W n-rze 9. Gazeta Towarzyska opublikowała listę nagrodzonych Medalami "Polak potrafi" im. tow. Gierka. Złoty przyznano Balcerowiczowi, srebrny Bieleckiemu, a brązowy... prof. Stefanowi Kozłowskiemu za import 350 t (skąd ta wielkość?) makulatury.
    Także Lista Przebojów Radia Kraków przyznała 12.4. wysoką (bodajże 4.) lokatę ministrowi ochrony środowiska za... polecenie wykonania parkingu rowerowego przy gmachu MOŚ w sytuacji gdy z welocypedu korzysta ponoć tylko jeden pracownik ministerstwa. Komentarz był taki, że to ze względu na gości ministerstwa, aby oponami nie pobrudzili dywanów w gmachu.
    Tym razem 1. miejsce na licie przebojów-absurdów proponuję przyznać prowadzącemu ją Krzysztofowi Kosińskiemu za wyczucie w dziedzinie ekologii. Gratuluję natomiast pilnego śledzenia poczynań władzy.
    W sprawie parkingu absurdem nie jest jego "budowa", ale fakt, że o tym niezwykle istotnym w życiu MOŚZNiL wydarzeniu poinformowano prasę. Wydaje się, że rzecznik prasowy ministerstwa popadł w lekką paranoję powiadamiając media o każdym swoim pomyśle.
  • 4.4. w Katowicach odbyło się spotkanie młodzieżówki Polskiej Partii Zielonych, która przyjęła nazwę Młodzieżowa Organizacja Ekologiczna "Zieloni" przy PPZ (nie udało mi się poznać zrozumiałych powodów rezygnacji z ładnej nazwy "Młodzi Zieloni"). W spotkaniu uczestniczyło ok. 40 osób, głównie uczennic i uczniów szkół średnich ze Śląska. Były też osoby z Krakowa oraz Zielonej i Jelenie Góry. Trochę nieśmiali i słabo rozeznani w sposobach działania ruchu ekologicznego, ale na pewno pełni zapału i entuzjazmu.
    Mam nadzieję, że z nową organizacją, a może i z całym PPZem, będzie się dało współpracować, tym razem lepiej niż dotychczas.
    Oto kontakt na MOE"Z":
    Adam Wylenżek
    (Pelnomocnik d/s Mlodzieży PPZ)
    Tarnopolska 45, 41-807 Zabrze
    tel. 710905
    W spotkaniu uczestniczyli
    zgodnie zarówno Zygmunt Fura jak
    i Andrzej Sochański. Ten pierwszy zaprezentował nowe pismo "EKOSTYL" (Wybickiego 7; 31-261 Krakow; tel. 361066, 335884, 332211 w. 83, 332222 w. 83; fax: 335884; tlx: 0325591 obr pl).
  • 11.4. krakowska FZ posadziła (przy pomocy sympatyków i mieszkańców) w centrum i na osiedlu Rząki kilkadziesiąt drzew. Mogło tego być więcej, gdyby nie problemy formalne. 4 x (ax)
  • Pozostała już niewielka ilość kaset grupy Atman FLY 001 i 002, przypominamy, że kasety są numerowane i nie będzie dodruku.
    W czerwcu Atman wybiera się na koncerty do Niemiec i prawdopodobnie na tym zakończy się dystrybucja wspomnianych kaset.
    S. Tempe
    Jak zapewne wiecie w Brzegu Dolnym mieści się zakład produkujący chemikalia, nazywa się on Organika "Rokita". Obecnie brytyjska firma chemiczna "BRITISH VITA" prowadzi rozmowy z dyrekcją zakładów "Rokita" na temat kupna części terenów zabudowanych i nie tylko. Natychmiast po nabyciu gruntów rozpocznie inwestycję w postaci fabryki produkującej piankę elastyczną. Jak wiem w procesach produkcyjnych pianki wydziela się FREON, a chyba każdy wie, co to znaczy. Szefowie "Rokity" twierdzą, że fabryka będzie spełniać najnowsze wymagania EWG dotyczące ochrony środowiska. Na pytanie "Dlaczego Brytyjczycy nie robią tego u siebie?" żaden z szefów nie potrafił odpowiedzieć. Wydaje mi się, że chcą z Polski zrobić śmietnisko, tylko ciekawe, kto zgarnie szmal? Poza tym uważam, że w ten sposób chcą wykorzystać dziury w polskich przepisach dotyczących ochrony środowiska. Ten problem nie jest problemem mojego regionu, ale całej kuli ziemskiej.
    Tomasz Lechki
  • W dniu Święta Ziemi ukazała się, nakładem Wydawnictwa Pusty Obłok, książka "Myśląc jak góra". Jej autorów: Johna Seeda, Arne Naessa, Pat Fleming i Joanne Macy przedstawiać chyba nie trzeba. Część tekstów z tej książki jest już od dawna wykorzystywana w pracy Stacji Edukacji Ekologicznej "Pracownia na rzecz Wszystkich Istot". Inne zostały dopiero przetłumaczone.
    "Myśląc jak góra. Zgromadzenie Wszystkich Istot" to książka, która jest prawdziwym rarytasem dla wszystkich rzeczników głębokiej ekologii.
    Kosztuje 20 tys. zł, za zaliczeniem pocztowym wysyła ją:
    Wydawnictwo Pusty Obłok
    Zamek Ujazdowski
    Al. Ujazdowskie 6,
    00-461 Warszawa
    tel. 6281271 w. 115
    Boleslaw Rok
  • WARSZTATY EKOLOGICZNE
    4-5.4.92 w Szczecinie odbyły się warsztaty "Ekologiczne i ekonomiczne aspekty wywienia". Wziło w nich udział w sumie ok. 30 osób.
    Integralną częścią gry sumulacyjnej Commons była dyskusja, z której mogło wiele wynikać dla uczestników gry. Tematyka oscylowała między ekologią, ekonomią, socjologią i psychologią. Biorący udział w grze przyjmowali role przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą. Całość prowadził nasz gość z Warszawy - dr Jacek J.Nowak.
    Wykład dr Jacka J.Nowaka odbył się w drugim dniu i był połczony z pokazem filmów i sprzedażą wydawnictw wegetariańskich (animalistycznych). Kilka osób po wykładzie prowadziło dość burzliwą i żywą dyskusję, która przeciągnęła się do wieczora.
    Chcielibyśmy wyrazić podziękowania dla Dyrekcji Liceum Społecznego za nieodpłatne użyczenie sali na warsztaty. Równiaż dzięki za pomoc Monice z tej szkoły.
    Wdzięczni jesteśmy także Leszkowi z NRE "Gaja".
    Za pośrednictwem ZB, Wegetariański Ruch Ekologiczny chciałby również podziękować za dotychczasową pomoc materialną i organizacyjną nieocenionemu naszemu przyjacielowi Jurkowi Jaguckiemu or"Fundacji Buddyjskiej" w Szczecinie.
    Artur Krzyżański
    WRE
  • Dzień Ziemi w Rzeszowie również, jak bozia przykazała, został uczczony. 16.4. zorganizowaliśmy na kilku osiedlach Rzeszowa zbiórkę makulatury, szmat i butelek. Całą akcję propagowało rzeszowskie radio i prasa. Zebraliś- my 2,5 t makulatury, kilkadziesiąt kg szmat i kilkaset butelek. Samochody na akcję dostaliśmy od Przedsiębiortswa Oczyszczania Miasta i Centrali Skupu Surowców Wtórnych. Kasa za surowce (prawie 700 tys. zł) poszła na utrzymanie naszej biblioteki ekologicznej. Był to początek naszej kampanii na rzecz wprowadzenia w mieście preselekcji i odzysku surowców wtórnych. Okazuje się, że jest to wszystko wykonalne i nie wymaga zbyt dużych nakładów, a jedynie dobrej organizacji. Chcemy tym samym pokazać alternatywę wobec projektów budowy w Rzeszowie gigantycznej spalarni odpadów dla... prawie całej pd.wsch. Polski (prowadzone są bowiem w tej sprawie rozmowy).
    Natomiast 22.4. odbyły się na głównej ulicy Rzeszowa radosne pląsy, gra na bębnach, śpiewy, malowidła, zbieranie podpisów pod petycją czorsztyńską, handel prasą eko i w ogóle festyn. Społeczeństwu się podobało.
    Przemek Nowak
    WiP - Rzeszów
  • Druga, wiosenna tura programu środowiskowego Great Britain East Europe odbędzie się 5-15.5. Zostali do niej zakwalifikowani, w drodze "przetargu" konkursowego, na podstawie przesłanych zgłoszeń: Piotr Kosibowicz (Kraków), Robert Kotschmarow (FZ, Kalisz), Marek Siemiński (Fundacja "Ekologia i Zdrowie", Warszawa), Darek Szwed (FZ, Kraków), Przemysław Czajkowski (Centrum Środo- wiska i Rozwoju, Warszawa), Leszek Świątek (NRE "Gaja", Szczecin), Roman Guziak (Pro Natura, Wrocław), Marta Lelek (Pracownia..., Bielsko) - zrezygnowała, w to miejsce Anglicy zakwalifikowali Radosława Tenderę (FZ, Kraków). Informacja zjawiła się 21.4., nie był jeszcze wiadomy dokładny program jak i główny temat tego wyjazdu studialnego.
    W ZB 32 s. 10 można znaleźć obszerne sprawozdanie Basi Kaszkur z poprzedniej, zimowej tury. Miejmy nadzieję, że wiosenny skład także podzieli się na łamach ZB informacjami, impresjami itp. z pobytu w Anglii.
    Przemyslaw Czajkowski


    DZIEŃ ZIEMI W KRAKOWIE

    22.4. Federacja Zielonych przygotowała przejazd rowerowy Alejami Trzech Wieszczów w czasie którego czynnie blokowano ruch samochodowy. Akcja ta została zakończona wbiciem tablicy z napisem "Uwaga Rzeka Wisła. Ostrożnie z ogniem" w okolicach Wawelu.

    W tym samym mniej więcej czasie WiP zebrał 60-ciotysięczny podpis pod czorsztyńską petycją.

    Na Rynku FZ zorganizowała zbiórkę makulatury, która z powodu słabego nagłośnienia miała raczej symboliczny charakter. Natomiast zaproszeni baktowie sprzedawali literaturę wedyjską i wegetariańskie jedzenie.

    Wieczorem w Świątyni Do Myong Sah (Krakowski Ośrodek Zen) odbyła się specjalna ceremonia w intencji Matki Ziemi.

    Jednak głównym elementem Dnia Ziemi w wykonaniu krakowskiej Federacji Zielonych był specjalny, wynajęty w godz. 12-20 "zielony tramwaj". Jeżdżący za darmo pasażerowowie mogli posłuchać muzyki "ekologicznej" i dowiedzieć się problemach środowiska dzięki nie wypuszczającemu mikrofonu z rąk Cinkowi, Darkowi i Staszkowi. Sprzedawano też zielone wydawnictwa, rozdawano ulotki i broszurki, zbierano podpisy pod petycją w sprawie Pienin.

    Wieczorem w Instytucie Chemii odbyła się sesja zorganizowana przez Naukowe Koło Chemików, Sekcję Młodych Polskiego Towarzystwa Chemicznego i Międzywydziałowe Studenckie Koło Ochrony Środowiska AGH. Doc. dr hab. Elbieta Szczepaniec-Cięciak przybliżyła tematykę ozonu w atmosferze, zaś prof. dr hab. Jan W. Dobrowolski opowiadał o proekologicznej współpracy między Krakowem a Goteborgiem.

    Ponadto w Kolegiacie św. Anny i kl. Franciszkanów odbyły się ekologiczne msze św. a w Galerii ZAR (Bracka 13) otwarto wystawę "Być albo nie być. Umieranie lasów" przygotowaną przez Instytut Goethego.

    (ax)



    DOBRY FACHOWIEC, ALE BEZPARTYJNY...

    Już wkrotce może sie okazac, że znow polityka bedzie ważniejsza od ekologii, a wladza i pieniadz - od etyki i fachowosci.

    Gdy nowym ministrem ochrony środowiska został prof. Stefan Kozłowski, niektórzy zaczęli od razu przepowiadać mu niechybną klęskę. Był bowiem pierwszym ministrem wywodzącym się z niezależnego ruchu ekologicznego i nie krył tego, co myślał o stylu pracy tego urzędu. Wprowadził ruchy ekologiczne na comiesięczne spotkania i bieżące robocze kontakty w Biurze Prasowym, zażądał pracy od departamentów, przygotowania zapóźnionych ustaw, rozwiązywania konfliktów tak zaognionych, że wołających o pomstę do nieba (Tatrzański czy Narwiański Park). To się nie spodobało, bo i spodobać się nie mogło, urzędnikom nawykłym do zbywania "zielonych natrętów", do ekologii "od ósmej do szesnastej". Aby oddać sprawiedliwość trzeba w tym miejscu powiedzieć, że wielu pracowników ministerstwa, szczególnie młodszych, na niższych szczeblach urzędniczej hierarchii bądź w PIOŚ, przyjęło krytykę dotychczasowego stylu pracy z zadowoleniem. Im też wiele spraw w gmachu przy Wawelskiej się nie podobało.

    Tymczasem min. Kozłowski zaczął działać metodycznie, krok za krokiem, skutecznie, choć wciąż z ogromnym wyczuciem balansowania po linie. Poprzez zmiany w skła dzie Rady Nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska doprowadził do zmiany Prezesa NFOŚ, a co za tym idzie były minister, Bronisław Kamiński, którego niegdyś Śląski Ruch Ekologiczny chciał postawić przed Trybunałem, stracił władztwo nad funduszami ochrony środowiska. Wymieniony został, na młodszego i bardziej operatywnego, dyrektor gabinetu. Minister Kozłowski robił coraz więcej posunięć i ruchów, które zjednywały mu przyjaciół i przysparzały wrogów.

    Nie dość więc, że minister wchodząc do gmachu znalazł się świadomie w opozycji do przeszłości (nie wywodził się z nomenklatury partyjnej i układów), żądał pracy i z pracy tej zaczął bezwzględnie rozliczać, to jeszcze zaczął atakować stare, zeskorupiałe układy i zależności, tak wewnątrz jak i na zewnątrz ministerstwa. Urzędnicy zaczęli więc już tylko czekać, aż powinie mu się noga. Chętnie zresztą podłożyliby choćby skórkę od banana, aby poślizg taki mu ułatwić.

    Brak zaplecza do podejmowania kontrowersyjnych decyzji wciąż dawał się we znaki. Ruchy ekologiczne z początku były nieufne (jak tu można zaufać ministrowi?), a gdy doszło do pierwszego większego spięcia - atak Korwina - działały z opóźnieniem godnym Rady Starców. Tymczasem ataki z zewnątrz znajdowały poparcie wewnątrz gmachu, wśród urzędników od wody, powietrza, prasy i programowania. Niektórzy urzędnicy - wyglądało na to - poszliby już na pewne koncesje, na oddanie urzędu w ręce politycznie wyrobionego matołka, aby tylko ów nie żądał pracy po godzinie 16.15.

    Osobiście współczuję dziś ministrowi Kozłowskiemu: z jednej strony - od zewnątrz - atakujące szwadrony "poszerzających rządową koalicję" pod niebieskimi, brązowymi i zielonymi sztandarami ugrupowań chcących mieć "WŁASNEGO MINISTRA W RZĄDZIE", z drugiej strony - od wewnątrz - rzesze rozjuszonych urzędników zapędzonych do roboty. I oto fachowość i kompetencja ministra wystawione na ciężką próbę politycznych utarczek i sporów. I oto niezależny, społeczny ruch ekologiczny, któremu łatwiej protestować i ogłosić urząd Ministerstwa Niszczenia Środowiska, niż wesprzeć sensowne działania na przekór wszystkim.

    Dziś, gdy piszę te słowa, z dziennika TV dochodzą mnie słowa spikera obwieszczającego ważne polityczne nowiny. Dzwoni telefon i znajomy mówi o poparciu ruchów i organizacji ekologicznych dla ministra - aby go nie zmieniać. A ja się zastanawiam, czy znów nie jest za późno.
    Adam Smolinski
    12.3.92



    UAKTUALNIONY FRANCISZEK

    Ksiażka "Ja, Franciszek" Karola Carretto (Wydawnictwo OO. Franciszkanow, Niepokalanow 1989), to ksiażka poruszajaca tak ważne tematy jak niestosowanie przemocy, szacunek dla przyrody i zwierzat itp. Aby Franciszek z Asyżu stal sie postacia bliższa naszym czasom, brat Karol wypowiedzial sie niejako za niego w sprawach naszego wieku. Można miec za zle autorowi "podszywanie sie" pod sw. Franciszka, ale to chyba jedyny zarzut, bo jesli chodzi o tresc ksiażka broni sie doskonale. By nie byc goloslownym...

    "Przyroda, zwierzęta, tak bardzo są przyzwyczajone widzieć w człowieku wroga, że uciekają na sam jego widok. Z pokolenia na pokolenie człowiek bije, zabija i męczy zwierzęta. A one odziedziczyły kompleks lęku przed człowiekiem i widząc go milczą lub uciekają w popłochu.

    Dołożyłem starań, aby je przekonać, że jestem ich przyjacielem. Początkowo zdumiewały się, potem w to uwierzyły. I zbliżały się do mnie. I słuchały mnie.(...)"

    "Niestosowanie przemocy dotyczy przede wszystkim przyrody, niebios, mórz, kopalin, lasów, powietrza, wody, domu.

    Są to podstawowe rzeczy, wobec których nie wolno stosować przemocy, a tymczasem jest ona grzechem popełnianym nagminnie. I nie wiem,czy zdołacie się usprawiedliwić.

    Zadaliście gwałt lasom, zanieczyliście morza, jak bandyci zagrabiliście każdą rzecz.

    Nic nie jest w stanie powstrzymać waszej przemożnej chęci zawładnięcia naturą.

    Gdyby tu istniał trybynał nieba, morza i kopalń, wszyscy lub prawie wszyscy zostalibyście skazani na śmierć.

    Może jednak ten trybunał istnieje, mimo że niewidzialny; zaczynacie bowiem rzeczywiście ponosić karę.

    Powietrze nie nadaje się do oddychania, pożywienie jest złe, bezlitośnie atakuje was rak.

    Teraz, kiedy zniszczyliście prawie wszystko, nazwaliście mnie patronem środowiska naturalnego; musicie jednak szczerze przyznać, że jest trochę za późno.

    Nie wiem, co będziemy mogli zrobić"

    Naprawde warto!
    Piotr Piatek



    JESTEM TWOJA MATKA - ZIEMIA ogólnopolska trasa klubu "Gaja"

    W kilkugodzinnym programie spotkania proponujemy m.in.:
    "PIELGRZYM" - Ziemia, Duchowość, Tradycja - skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy.
    "TERAZ!" - lasy tropikalne, przeludnienie, cywilizacja arogancji, sytuacja Ziemi i próby działania (np. akcje bezpośrednie, prawa zwierząt itp.)
    "PROPOZYCJE DLA PRZYSZŁOŚCI" - wegetarianizm, współodczuwanie, alternatywy
    "WSPÓLNOTA" - medytacja w ruchu, "Droga Wojownika GAJI"

    W trasie udział biorą: Jacek Bożek i Beata Tarnawa, Jacek Dybczak, Alicja Faber, Wojtek Owczarz oraz zaproszeni goście (być może z Rainforest Information Centre i EARTH FIRST!)
    Koszty: zwrot kosztów podróży, wyżywienie, noclegi.
    Warunki: zapewnienie sali, sprzętu technicznego (magnetofon, rzutnik, nagłośnienie).

    Przygotujcie stoisko, bdziemy mieć trochę wydawnictw i ulotek. Możliwość prowadzenia zajęć nocnych (Droga Wojownika GAJI"). Szukajcie muzyków, poetów i chętnych do współpracy w każdym mieście. Wskazane zaproszenie dziennikarzy (możliwość konferencji prasowej), nauczycieli i WSZYSTKICH, którym los cierpiącej Matki Ziemi nie jest obojętny.

    Po przyjęciu naszej oferty wysyłamy wzór plakatu oraz zaproszenia. Prosimy o odpowiedź w ciągu dwóch tygodni, gdyż trasę planujemy na koniec maja i pocztek czerwca. W każdym mieście bylibyśmy jeden dzień (właściwie wieczór). Zaproponujcie tę imprezę placówkom kulturalnym w Waszym mieście, poszukajcie sponsora. Więcej informacji po Waszej odpowiedzi.

    Zgłoszenia:
    Klub "GAJA"
    Wyzwolenia 119
    43-365 Wilkowice
    "Gaja" prawdopodobnie odwiedzi Kraków . Została zaproszona przez krakowską FZ.
    (ax)



    EKOSOCJALIŚCI

    W numerze styczniowym Zielonych Brygad (pisma ekologów) ukazał się na pierwszej stronie artykuł Jarosława Tomasiewicza pt. "Zgniłozieloni", dotyczący Niemieckiej Partii Zielonych. Pomimo że autor deklaruje na wstępie brak obiektywizmu i bezstronność w swoim tekście (i rzeczywiście tak jest), redakcja "ZB" nie opatrzyła go nagłówkiem "artykuł kontrowersyjny". Gorzej jeszcze dla redakcji, że Jarek wprost opowiada się przeciw niemieckim zielonym za ich "lewackość". Myślę, że redakcja podcina pod sobą zieloną gałąź, na której jak na razie siedzi.

    Jarek nie określa siebie "zielonym", nie uważa się ani za prawicę ani za lewicę - czyżby został zwolennikiem "Centrum"? Sądząc po jego poglądach (walka z zawsze lewicującym niezależnym ruchem ekologicznym i w Niemczech i w Polsce) - chciałby on nas "zdekomunizować" na wzór prezydencki.

    Umocnienie struktur ruchów ekologicznych chciałby zapewne zacząć od odrzucenia bazy społecznej, która jak dotąd dawała im masowe poparcie. Jednocześnie użala się, że miła mu "zaściankowa polska prawica" jest neofaszystowska i burżuazyjna i dlatego zupełnie nie interesuje się ekologią. Lewica zawsze w Polsce będzie związana z zielonymi, ponieważ jest również antytotalitarna, internacjonalistyczna i antykapitalistyczna. Zieloni pozostaną partnerem socjalistów, niezależnie od pojedynczych głosów "płytkich ekologów".

    Do doświadczenia polskich i niemieckich zielonych warto dodać przykład z b. ZSRR - istniejąca tam Rosyjska Partia Zielonych i Liga Zielonych Partii oprócz kontaktów z rewolucyjnymi socjalistami (wchodzą razem do Komitetu Założycielskiego Partii Pracy), są ściśle związane z syndykalistami i anarchopacyfistami (mówi się nawet o możliwości ich połczenia).

    Deklaruję być bardziej "zielonym" i mocniej "czerwonym". Ideologicznego przywództwa w ruchu "zielonych" nikt się nie wyrzeknie. Można się tylko dołczyć.
    Janek Tomasiewicz
    "Tygodnik antyrządowy" ńr 6
    (przedruk)



    POLEMIKA : ZGINŁOZIELONI - DRUGIE STARCIE

    Uwielbiam polemizować, zwłaszcza w kulturalny sposób, dlatego polemika J.Sierpińskiego (ZB 32 s. 36) sprawiła mi prawdziwą radość. Przyznaję memu adwersarzowi rację - krytykowałem przede wszystkim "pewne tendencje kulturowo-ideologiczne", a nie tylko konkretne propozycje programowe Die Grtnen. Przyznaję się też do niejakiej niekonsekwencji: z jednej strony określiłem się jako "ani-lewicowy-ani-prawico-wy", by z drugiej używać terminu "lewica" nie wyjaśniając go. Naprawmy więc ten błąd. Pojęcia "lewicy" używałem rozumiejąc przezeń pewien sposób myślenia opierający się na "utopii" - apriorycznej wizji idealnego świata (by nie rozwodzić się nad tym za długo odsyłam do recenzji książki Toma- sza Sowella "A conflict of Vision" w "Stańczyku" nr 1/91). Utopią jest dla mnie jednak nie tylko "etatyzm" (słusznie krytykowana przez J.Sierpińskiego wiara w omnipotencje państwa), ale też anarchizm i libertarianizm, domagające się totalnego wyzwolenia jednostki od wszelkich uzależnień.

    Przy okazji chciałbym zauważyć, że nie wszyscy anarchiści dystansują się wzorem kol. Sierpińskiego od postmarksistowskiej lewicy - "We are extreme, revolutionary, left of the left" ( Jestemy ekstrema, rewolucjonistami, lewica lewicy) napisał Wayne Price w nowojorskim miesięczniku anarchistycznym "Love+Rage" Vol. 2 No 8. Niejednokrotnie to właśnie anarchiści domagają się, by panstwowe prawo naprawiało krzywdy społeczne - np. "Without borders? An anarchist critique of free trade" (Bez granic? Anarchistyczna krytyka wolnego rynku) w "L+R" Vol. 2 No 6 czy nawet uniemożliwiało działalność ich przeciwnikom np. "ARA confronts racists" (ARA przeciw rasizmowi - (ARA - Anti Racist Action) w "L+R" Vol. 2 No 6.

    Mniej zachwyciła mnie polemika, która ukazała się w 6 (13) numerze rewolucyjno-marksistowskiego "Tygodnika Antyrządowego" (Jan Tomasiewicz, "Ekosocjaliści"). Publicysta "TA" wyraził swą głęboką dezaprobatę dla redakcji ZB, która nie dość, że publikuje "nielewicowe" teksty, to jeszcze nie opatruje ich ostrzeżeniem "Uwaga! Artykuł kontrowersyjny". Janek nie zauważa w ogóle przewodniej idei mego tekstu: opcja lewicowa nie jest jedyna możliwa w ruchu ekologicznym, że istnieja tex prawicowe nurty ekologiczne, że ekologia jako taka stoi ponad podzialami politycznymi. Zdaniem mego polemisty ekologiści byli, są i będą jednoznacznie "lewicowi", a próba zmiany tego stanu rzeczy to "dekomunizacja na wzór prezydencki", która w dodatku grozi utratą "masowego poparcia" ekologii ze strony lewicy (w naszych warunkach słowa te brzmią po prostu autoironicznie).

    Janek zarzuca mi brak obiektywizmu (nie kwestionując zarazem żadnego z podanych faktów!), by w konkluzji szczerze wyznać: "Ideologicznego przywództwa w ruchu zielonych nikt się nie wyrzeknie. Można się tylko dołączyć". Myślę, że to zdanie kol. Tomasiewicza jest zarazem odpowiedzią na pytanie kol. Sierpińskiego: "Co ma wspólnego tekst o zgniłozielonych z polskim ruchem ekologicznym?".

    Jaroslaw Tomasiewicz



    OBYŚ WEGETOWAŁ

    "Vegetus" znaczy w łacinie "zdrowy, krzepki, świeży, ożywiony". Oznacza człowieka z wigorem, zdrowego fizycznie i umysłowo. Wegetarianizm to sposób życia zachowujący dobre zdrowie. Odpowiednie do słowa "vegetus" polskie słowo to "jarski", czyli ktoś "jary", z życiem, z wigorem i zdrowiem.

    Ciekawe jest mistyczne skojarzenie słowa weganin z kosmicznym obiektem, z gwiazdą Wegą. Weganin to zarówno człowiek z gwiezdnego układu, którego centrum jest gwiazda "Wega", a z drugiej strony osoba odżywiająca się warzywkami, potocznie (w światku jarskim) "warzywniak" lub "warzywko".

    Rdzeń słowa "wegetarian" czyli "wegeta" pochodzi z angielskiego i z tego języka całe to słowo przyszło do j.polskiego, chociaż praźródło jest w łacinie. Konkretne znaczenie słowa to kilka rdzennych przykładów ze słownika:
    1) "vegetable" [wedżiteebl] -
    a) roślina,
    b) jarzyna; warzywo (zatem dotyczy po pierwsze świata roslin w szerszym sensie, a w węższym sensie świata warzyw);
    2) "vegetal" [wedżitl] - roślinny;
    3) "vegetate" ['wedżtejt] - (o roślinie) rosnąć, (o człowieku) wegetować;
    4) "vegetation" ['wedżitejszen] -
    a) wegetacja (okres wzrostu roś- lin),
    b) roślinność (wegetować to wzrastac!).

    Myślę, że tych kilka przykładów pokazuje jasno sens oryginalnego słowa "wegetarianizm" jako roślinnego i rozwojowego (sic!) sposobu życia! A ponieważ życie zależne jest w znacznej mierze od żołądka, to i styl życia musi kłaść nacisk na jedzenie.

    Już Hipokrates twierdził (także starożytni Chińczycy), że zdrowie i życie zależy od żołądka, od tego, co do niego wkładamy. Może tzw. lekarze zaczną stosować się do reguł Hipokratesa, w imię którego przysięgają. Wtedy podstawą medycyny byłoby - wlasćiwe tj. jarskie odżywianie, preparaty ziołowe a więc zielarstwo (!), masaże, nacierania, kąpiele, a także chirurgia.

    Jarstwo nie jest korzystne w medycynie, bo zredukowałoby liczbę pacjentów o około 50-90%, a co za tym idzie i liczbę lekarzy. Środowisko ratuje się jak może karmiąc chorych rosołkiem i mięskiem. Życzę lobby medycznemu, aby zabrakło mu pieniędzy na wszystko. Może zauważą dwa leki - zioła i jarskie odżywianie!

    Jarstwo nie jest korzystne dla lobby rolniczo-hodowlanego, gdyż dzięki przetwórstwu mięsa i mięsopochodnych produktów możnaby wysłać ok. 85% rolników z torbami! Lobby nie chce jarstwa w podręcznikach żywienia. Lepiej wyniszczać Matkę-Ziemię nadmierną produkcją rolniczą, produkować paszę dla zwierząt tuczących się u rolnika - Baby-Jagi (świnka to Małgosia, a świnek to Jaś).

    Lobby medyczne i lobby rolniczo-hodowlane! Obyście nie miały żadnych dotacji i zdechly, razem z błędnymi kierunkami waszego rozwoju! Etyczna strona lekarzy, którzy szpikują ludzi chemikaliami, zamiast dać im marchewkę z pietruszką jest godna osobnego eseju.

    Przemysł farmaceutyczny też zdechnie w społeczeństwie jaroszy więc nie lubi "wegetusów" pospołu z lekarzami. Lepiej truć i leczyć, w ten sposób zarabia i rzeźnik i farmaceuta i lekarz! Po co więc leczyć człowieka skutecznie!? A Hipokratesa w grobie skręca, prawdopodobnie na oba boki naraz.

    Cieszę się, że brak jest funduszy jest na skorumpowaną ekipę tzw. lekarzy i rolników. Szkoła też powinna upaść. Nie uczy bowiem jak zdrowo żyć i rozwijać się w społeczeństwie. A to jest podstawa edukacji, by wyedukować społeczeństwu jednostki zdrowe fizycznie i psychicznie. A szkoły produkują frustratów. Nauczyciel musi być żywym przykładem.

    Wegetarianizm też jest na czerwonym indeksie. Niestety rdzeń słowa wskazuje na wzrost i rozwoj. Dla zachowania konserwatywnego społeczeństwa dietka mięsna jest w sam raz. Czerwoni mieli ściśle tajną i poufną informację, że osobnicy przestający jeść mięsko przestają się poddawać presji praw rządzących tłumem. A zatem wyrywają się spod kontroli. Stąd rutynowe prześladowania wegetarian przez oficerów Ludowego Wojska Polskiego w czasie pełnienia tzw. służby wojskowej. Wegetarian to był wariat i do czubków go trzeba!

    Inny aspekt to tylko tyle, że mięsne odżywianie jest podstawą do innych nałogów. Człowiek jedzący mięso normalnie, jak wszyscy przeciętni, gdy nagle przechodzi na jarskie odżywianie, doświadcza wielu przykrych doznań. Tych samych przykrości, tylko zwykle mocniej, doznaje każdy, kto jest na odwyku od alkoholu, nikotyny i innych narkotyków. Narkomania ma swój korzeń w jedzeniu mięsa. Społeczeństwo znarkotyzowane jest społeczeństwem lęku. Siny dym papierosa jest "kolorem" tego lęku. Tylko osoba w której siedzi chroniczna fobia lękowa może zostać nikotynistą, alkoholikiem lub popaść w stan uzależnienia od innych narkotyków. Kwas, który jest w mięsie "wprowadza" poczucie zagrożenia do biologicznego organizmu.

    Jedzący mięso po gwałtownym przejściu na jarstwo zwykle przez kilka miesięcy odczuwają jakieś słabości, dreszcze, głody do mięsa, aż do bólu i płaczu, oraz wiele innych symptomów, charakterystycznych dla odwyku od trucizny narkotycznej.

    Sadyzm, masochizm, skłonność do gwałtu i przemocy, skłonność do okrucieństwa jest typowa dla środowisk w których zjada się duże ilości mięsiwa, a szczególnie surowego z krwią. Właściwa resocjalizacja kryminalistów powinna zasadzać się na całkowicie wegetariańskim odżywianiu i to bardzo radykalnym. Jest to jedyne długofalowe lekarstwo. Totalne jarstwo wyklucza tutaj palenie papierosów, a także niektóre jarskie produkty, które są substytutami dla mięsa (biały cukier, herbata, kawa naturalna). Środowiska przestępcze cechują się skłonnością do narkomanii, okrucieństwa, samookaleczania etc. Niestety lobby zwane więziennictwem, a lepiej służba penitencjarna, musi najpierw dać dobry przykład. I znów wielu straciłoby pracę w ciągu kilku lat przy takiej idealnej resocjalizacji.

    Kwas moczowy ma właściwości uzależniające podobnie do kofeiny. Wiele chorób przewodu pokarmowego ginie natychmiast po zmianie odżywiania. Wegetarianizm też zwiększa odporność na stres. Przechodzenie na jarskie odżywianie w sposób gwałtowny - z dnia na dzień - dobrze połączyć z terapią antylękową. Jarstwo bowiem, jako lek, jest lekarstwem długo i powoli działającym. Intensywny, głęboki trening uwalniający od lęku pozwoli złagodzić symptony odwyku, które w niektórych wypadkach są bardzo silne.

    W medycynie znamy lecznicze właściwości warzyw owoców i zbóż oraz ziół. Jest wiele opracowań na ten temat. Co do mięsa znamy tylko właściwości trujące, toksyczne, jadowite i uzależniające.

    Oczywiście im bardziej uzależniona jest masa robotniczochłopska, tym łatwiej jest rzdzić taką zniewoloną masą. Takie były tajne wytyczne stalinowskie. Nawet w starożytnych armiach dawano żołnierzom mięso do jedzenia, aby byli bardziej waleczni, czytaj agresywni i okrutni. Stalin i Hitler dawali takie same zalecenia, chociaż - o ironio - niekoniecznie na własny użytek.

    Jak zacząć "kierunek - zdrowe życie"? Natychmiast usunąć z jadłospisu słoninę, smalec, wieprzowinę, kurczęta, kaszankę, czerninę, salceson, tatara (vel inwalidę) i tym podobne.

    Chrześcijaństwo! O ironio losu! Apostołowie porzucili swój zawód rybakow - jako, że była to forma zbrodni rybobójstwa, nie do przyjęcia przez Jezusa Chrystusa. Oni, apostołowie, dali przykład, jak zwrócić się do Jezusa, a dzisiaj większość chrześcijańskiego duchowieństwa obżera się mięsiwem wszelkiego rodzaju. Ci pierwsi przestali lowic bo to był ciężki grzech i zbrodnia, a zaczęli lowic dusze ludzi dla Królestwa Niebiańskiego. Obecna (od IV w.n.e.) degeneracja klerykalna woli jednak zjadać rybkę zamiast otrzymywać Ducha Świętego i ludzi kierować na rozwojową drogę.

    Przynajmniej 70% statystycznych chorób ma swoją przyczynę podstawowa w złych nawykach żywieniowych. Badania jasno wskazują na to, które grupy produktów są najbardziej przydatne dla ludzkiego organizmu.

    1. Ziarna zbóż, nasiona, strąkowe (fasola, groch, bób, soczewica, soja), warzywa (krótko gotowane) i jarzyny surowe, orzechy.
    Metabolizm ogólnie harmonijny, zrównoważona aktywność psychofizyczna, zaburzenia występują bardzo rzadko. Natura intuicyjna i estetyczna, wrażliwość na czystość, piękno i harmonię.

    2. Warzywa i jarzyny (krótko gotowane i surowe).
    Rozwija się łagodność i sceptycyzm. Glowne zaburzenia - skórne, układu oddechowego i wydzielniczego; chroniczne zaburzenia jelitowe.

    3. Owoce, soki owocowe, orzechy.
    Sentymentalizm, nerwowość, krytykanctwo, uczuciowość. Zaburzenia - układu trawiennego, jelit i narządów reprodukcyjnych.

    4. Cukier biały, słodycze na cukrze białym (ciasta, ciasteczka, cukiereczki, herbatki z dużą iloś-cią cukru, wszystko słodzone).
    Iluzoryczna psychika, schizofrenia, nerwowość, otyłość, cukrzyca, choroby skórne, choroby zębów, choroby układu nerwowego, newralgie, choroby zmysłów (wzroku, słuchu, węchu, smaku i dotyku), chroniczne dolegliwości trawienne, zaburzenia układu wydzielniczego, choroby nerek, narkomania, choroby funkcji reprodukcyjnych. A kochana rodzinka jeszcze kompociki na cukrze do szpitala przynosi, by dobić pacjenta i spadek przechulać, a lekarz z grabarzem pospołu dxem na śniadanie dają i kawę zbożową lub herbatkę - koniecznie z cukrem - i jeszcze chcą dotacji od budżetu państwa! A won pierony od żłobu.

    5. Nabiałowe (mleko, twaróg, ser, śmietana, jogurt, jaja etc.)
    Powolność, reakcje przytępione (uwaga kierowcy!), schorzenia skórne, odkladanie sluzu i tluszczu, zaburzenia serca i układu krążenia, choroby woreczka żółciowego, śledziony, trzustki; torbiele, nowotwory łagodne i złośliwe, otyłość.

    6. Mięso, drób, ryby, jaja.
    Upór, nieustępliwość, obraźliwość, urazy, bestialstwo, okrucieństwo, gwałt (przemoc, jak i w sensie seksualnym), skłonności materialistyczne, zmysłowość, zdolności mechaniczne. Zaburzenia - serca i układu krążenia, układu trawiennego (jelito cienkie), alkoholizm, nikotynizm, narkomania, guzy wrzody, nowotwory złośliwe, skleroza, żylaki, depresje.

    7. Przyprawy, stymulatory, używki (tzw. ostre jedzenie, w tym nadmiar soli, papryki, herba-\A ta, kawa i in.).
    Drażliwość, niestałość emocjonalna, wybuchowość. Zaburzenia - ciśnienia krwi, serca, układu krążenia, nerek, układu wydzielniczego, rozregulowanie funkcji reprodukcyjnych.

    Dolegliwości eskalują, gdy dana grupa stanowi ponad 40% całego pokarmu! Zmiana odżywiania, szczególnie w szpitalach, to sposób na naprawienie służby zdrowia. Jedzenie jarskie jest tasze, bo maleją nakłady na szpitalnictwo i medycynę i maleją koszta utrzymania rolnictwa! Zostałoby 20-30% rolników z prawdziwego zdarzenia, a może i znacznie mniej na obszarze ok. 15-30% dotychczasowego areału. Zamiast żywić zbędne trzody, czas zacząć zdrowo żywić ludzi.

    Przykra sprawa, jednak nawet małe ilości produktów danej grupy mają swoje oddziaływanie. Połączona grupa mięsno-nabiałowo-cukrowa jest najlepsza do użytku w obozie koncentracyjnym, w łagrach itp. Należy też zalecać i zachwalać znienawidzonym wrogom, aby się szybko sami wykończyli!

    Lekarzu, zamiast wołać o pieniądze na drogi sprzęt do leczenia nerek, zaaplikuj pacjentom grupowo pogadankę o odżywianiu! Taniej i zdrowiej! Ale pseudomedyk nie chce dbać o zdrowie człowieka. Lepiej mieć ładną statystykę udanych operacji nerek, przeszczepów - jakby się udały - i dużo parszywie drogiego sprzętu do leczenia chorych z niewłaściwego odżywiania. Oto nowoczesna pseudomedycyna.

    Jeszcze uwaga klimatyczna, dla osób zasiedziałych w różnych strefach, co do ważności, wszechstronnści odżywiania i preferencji. Są drobne, ale istotne odstępstwa.

    Klimat tropikalny - owoce, miód, śmietana, oleje, napoje, soki, zioła, woda, warzywa, zboża.

    Klimat umiarkowany - zboża, strączkowe (fasola, groch itd.), warzywa, orzechy, owoce, grzyby, mleko kozie, sery (kozie), miód, śmietana, napoje.

    Klimat chlodny - zboża, strączkowe, warzywa, orzechy, mleko kozie, jaja (rzadko), grzyby, oleje, owoce, napoje, soki, zioła.

    Wydaje się, że strefa tropikalna ma osobne prawa, jednak badania współzależności odżywiania i dolegliwości pochodzą głównie z USA, Kanady, Wlk. Brytanii, Francji i Niemiec. Dane klimatyczne są z innych źródeł, ukazując wielką zbieżność. Tyle wynotowałem dla zdrowia i życia z początkiem lat 80-tych z literatury anglojęzycznej. Uff!

    Nadmienię, że dane o wpływie grup pokarmowych na zdrowie leżą w sejfach WHO, która zresztą od wielu lat uważa jarstwo za medycznie najlepszy system odżywiania. Znany jest eksperyment odżywiania się tylko mięsiwem wszelkiego rodzaju. Pierwsze zgony w grupie eksperymentalnej odstraszyły eksperymentatorów i ludzki materiał doświadczalny. Eksperyment odbył się jeszcze w latach siedemdziesiątych.

    Wielu początkujących wegetarian przejawia sporą dozę agresji, nie tylko w stosunku do odżywiających się mięsem. Często jest to reakcja narkomana na odwyk, który nie wytrzymuje głodu. Ten głód narkotyczny mija zwykle po kilku miesiącach odwyku. Czasem trwa i kilka lat. Konfliktowa sytuacja z otoczeniem, presja otoczenia, nie ułatwia odwyku. Jest to podobne do osoby, która porzuciwszy palenie papierosów lub pijaństwo, jest agresywnie nastawiona, by jednak "raz" zapalić lub wypić "jednego", bo napewno nie zaszkodzi.

    Niewątpliwie wegetarianizm na szerszą skalę oznacza całkowitą zmianę tego systemu materialistycznego, którego podstawą jest mięsiwo. Reforma medycyny, likwidacja monopolu papierosowo-alkoholowego, a także narkotycznego, likwidacja przemysłu rzeźniczego i monopolu paszowo-hodowlanego, czyli większości rolnictwa, likwidacja przemysłu zbrojeniowego i armii i kilkanaście innych gałęzi, jak chociażby reforma farmacji, szkolnictwa, systemu penitencjarnego. Globalną przemianę trzeba rozpocząć od służb medycznych, rolnictwa i więziennictwa.

    Kryminalista jest człowiekiem chorym psychicznie wskutek wychowania i odżywiania. Tak samo zawodowy żołnierz. Hipolit Rzymski pisał, że tak katechumena jak i winnego należy z kościoła wyrzucić jeśliby chciał wstapic do wojska, gdyż służba wojskowa jest lekceważeniem Boga. Ale to było w początku III w.n.e. To była Tradycja Apostolska żywcem od Jezusa, a dziś klerykowie armiom "chrześcijańskim" błogosławią. Tak wielce Boga się powszechnie lekceważy. Jezus, gdyby nie to, że wstąpił do niebios, pewnie by się w grobie skręcił w korkociąg.

    Niewątpliwie jarstwo budzi ducha pacyfistycznego. Jest to częścią zdrowego życia, tak bardzo nielubianego przez Armię Czerwoną, KGB i inne mafie oraz lobby niezdrowego życia. Ciekawe, że podstawą satanizmu jest poderżnięcie gardła, zabicie zwierzęcia lub człowieka, gwałt i przemoc. Czy rzeźnia nie jest kościołem szatana? A rzeźnik czyż nie jest w tym kościele kapłanem?
    JAROSZ vel Ryszard Matuszewski

    "Jesteście pacyfistami w najlepszym tego słowa znaczeniu" powiedział biskup polowy do żołnierzy polskiego kontyngentu ONZ.



    IM DALEJ W LAS.. TYM WIĘCEJ ELEKTROWNI ATOMOWYCH

    Przed rokiem, poproszeni przez Zielonych z Czecho-Słowacji, którzy przekazali nam wyczerpujące materiały źródłowe o elektrowni atomowej w Kacerovcach na Słowacji, rozpoczęliśmy społeczną akcję protestu. Po opublikowaniu materiału w sprawie planu budowy Kacerovców, oraz innych działaniach, uzyskano wielkie zainteresowanie ze strony społeczeństwsamorządów lokalnych, a w konsekwencji mass mediów. Protest lokalnej społeczności został zauważony i sprawą zajęły się najwyższe władze Polski. Powagi i wytrwałości starczyło jednak tylko na wymianę pism, wysłanie noty dyplomatycznej i pełne otuchy słowa poparcia dla społecznych działań w tej sprawie.

    Obecnie panuje wśród urzędników niczym nie uzasadnione przeświadczenie, że plany budowy elektrowni atomowej Kacerovce i związana z nimi koncepcja przerzutu wody z Popradu to sprawy poniechane.

    Wobec tego kilka osób rozpoczęło część drugą akcji, w wyniku której zebrano około 4 tysiące podpisów pod protestem w sprawie Kacerovców. Podpisy przekazano w depozyt do Parku Krajobrazowego, powołanego dla ochrony terenów Doliny Poprady i wystąpiono do Ministra Ochrony Środowiska o kontynuację działań i oficjalne oświadczenie w sprawie planów Czecho-Słowacji.

    Milczenie na temat atomowych planów jest tym bardziej niepokojące, że mają miejsce liczne i przyjacielskie spotkania samorządów lokalnych z Czecho-Słowacji i Polski, które stwarzają okazję do otwartych rozmów. A jest o czym rozmawiać, gdyż - jak się dowiadujemy - na terenie Czecho-Sło- wacji działa skompromitowana i nie mająca wielkiej przyszłości u siebie w domu niemiecka firma SIEMENS. Zabiega ona, co gorsza z powodzeniem, o testowanie swoich wyrobów w formie eksperymentalnych i nigdzie nie sprawdzonych inwestycji atomowych:


  • TAMELIN, koło Czeskich Budejovic (w pobliżu elektrowni atomowej Bohunice 2, której awarzostała bardzo pobieżnie potrak-\A towana przez mass media)

  • * Pilzno. Na terenie Czecho-Słowacji kilka organizacji ekologicznych od lat prowadzi akcje przeciw wprowadzaniu wątpliwych technologii nuklearnych na ich terenie. Plany obejmowania ochroną dużych terenów w okolicy Bardejova wydają się mało szczere wobec nieujawniania lokalizacji na Morawach wielkich zakładów uzdatniania rudy uranowej. Cała polityka atomowych eksperymentów, w kraju tak małym jak Czecho-Słowacja, położonym w centrum Europy, nie może być prowadzona bez informowania sąsiednich krajów. Społeczeństwu Polski, Austrii ani Wgier nie może być obojętne na co zdecydują się władze Czecho-Słowacji. A urzędnikom rządów wszystkich zainteresowanych państw życzymy rozróżniania samoobrony społecznej od prawdziwie ekoterrorystycznych działań międzypaństwowych.

    W imieniu Społecznego Ruchu
    Ekologicznego spisał:
    Marek Styczynski


    ŚLEPA RZĄDZA PIENIĄDZA , CZYLI JAK W NOWOCZESNEJ POLSCE LECZY SIĘ Z NIEMODNEGO ALTRUIZMU

    W Polsce działa wiele ruchów i organizacji ekologicznych, których członkowie pracują "za frajer" oddając czas i prywatne pieniądze na ratowanie przyrody. Wkrótce już nie będą.

    Parlament Europejski proponuje m.in. inicjatywę "Ekologiczne Cegły Wspólnego Domu Europy" (I.E.B.). Jedna z polskich organizacji ekologicznych "Pracownia na rzecz wszystkich istot" zgodziła się nieopatrznie być koordynatorem tej inicjatywy w Polsce. Europejskie biuro koordynujce inicjatywę pomocy (m.in. w ramach ekokonwersji długów) przyrodzie państw pokomunistycznych wysłało do społecznych organizacji w tych państwach dokumentację obszarów chronionych. Pięć niewielkich pudełek zostało wysłanych z wiedeńskiego biura Światowego Funduszu na rzecz Przyrody (WWF) także do polskiej "Pracowni..." z adnotacją: "zollfrei.Geschenk der EC/Brussels" (wolne od cła, dar Wspólnoty Europejskiej, Bruksela). Do innych krajów przesyłki te dotarły bez przeszkód. W Polsce ugrzęzła najpierw na przejściu granicznym w Chałupkach, a potem na odprawie celnej w Bielsku-Białej (Czechowicach-Dziedzicach). Od cła ostatecznie - po wielogodzinnych sporach - odstąpiono, ale za wypisanie dokumentu SAD (jesteśmy w Europie!!!), "składowanie", "od i załadunek", "rozmowy telefoniczne" itp. Chałupki zażądały 240 tys. zł, a Czechowice-Dziedzice kolejne 250 tys. zł, które zrozpaczona osoba, po spędzeniu sześciu godzin na wyjaśnianiu o co chodzi, wożeniu paczek z jednego miasta do drugiego, na swój koszt, zapłaciła.

    Dla polskich celników był to po prostu "import pięciu skrzyń drobnicy" i na nic zdały się wyjaśnienia ekologów. Pan wypisujący kolejny SAD w Czechowicach- Dziedzicach powiedział szczerze, że ekologia nic go nie obchodzi tylko własny interes.

    Ponieważ miesięczny wpływ ze składek płaconych przez członków "Pracowni..." wynosi właśnie 500 tys. zł i są to pieniądze dawane dobrowolnie właśnie na ratowanie przyrody a nie budżetu państwa, "Pracownia..." proponuje panu ministrowi finansów lub dyrektorowi Urzędu Celnego wpłacenie tej kwoty jako darowizny na ratowanie przyrody, ponieważ o tę kwotę darczyńcy zostali "okradzeni" (swoje pieniądze dali na inny cel). "Pracownia..." przestrzega również wszelkich altruistów, którzy chcieliby społecznie robić coś dla przyrody w tym kraju - jeśli chcecie pracować za darmo musicie najpierw zebrać miliony na przyszłe opłaty za tę działalność albo wyemigrować na ten czas (przyroda nie zna granic). A już na pewno nie wolno utrzymywać kontaktów z zagranicznymi organizacjami ekologicznymi i Wspólnotą Europejską, bo a nuż oni coś wyś- lą do Polski, a wtedy - znając biedę ekologów - jeszcze wasze wnuki będą ścigane przez komornika.

    Na koniec gorzka uwaga: Żaden "własny interes", nawet celnika czy ministra, nie jest możliwy bez zachowania biologicznej podstawy życia, czyli owej ekologii. Jednak jest to nasz wspolny interes i zarówno nasze dzieci, jak i dzieci celników czy finansistów oddychaja tym samym powietrzem. Skoro więc ludzie, ktrym się nie przelewa, dają darowizny na ratowanie wspólnaj przyrody, to nie wolno ich zabierać robiąc własny biznes - bo to grzech. Smuci też, jeśli państwo polskie będzie zarabiało na społecznych ruchach ekologicznych. Sądzę jednak, że jeśli złoczyńca zrozumie swój błąd i odda, co nie jego, grzech zostaje wymazany. Dlatego podajemy konto SEE "Pracowni na rzecz wszystkich istot": PKO Bielsko-Biała 7517-173889132.

    A.Janusz Korbel
    członek obsady
    Stacji Edukacji Ekologicznej



    KUCHENKI MIKROFALOWE NIEBEZPIECZNE!

    Mikrofale 3-30 GHz przechodzą przez wszystkie materiały, nawet częściowo opakowane. Działanie ich w kuchenkach mikrofalowych jest skomplikowane, a efekty uzyskiwane przez dłuższy czas zachwycały: szybkie gotowanie, rozmrażanie, przygotowywanie posiłków - to główne zalety kuchenek mikrofalowych. Wkrótce okazało się, że wad jest niestety wicej.

    Promieniowanie emitowane przez kuchenki mikrofalowe (powyżej 3 mW/cm ) jest szkodliwe dla komórek i systemu odpornościowego człowieka. Mikrofale powodują u ludzi akumulację acetycholiny (substancji hormonalnej), która jest odpowiedzialna za wiele zaburzeń (nawet przy słabym natężeniu promieniowania mikrofalowego). Gordon i Dardhalon stwierdzili, że każda dawka promieniowania mikrofalowego jest szkodliwa, a normy (bardzo liberalne) szczególnie w urządzeniach tanich, słabej i średniej jakości, nie są przestrzegane. Osoby używające kuchenki mikrofalowej (badania amerykańskie) początkowo odczuwają bóle głowy pod koniec dnia, zaburzenia snu i nerwowość za dnia, często występują też symptomy zatrucia, zaburzenia erekcji czy menstruacji, zaburzenia pracy serca. Promieniowanie kuchenki mikrofalowej 30 GHz zmienia pole magnetyczne w promieniu 3-5 metrów.

    Ręka włożona przez przypadek do działającej kuchenki mikrofalowej w ciągu kilku zaledwie sekund będzie spalona, komórki zniszczone do szkieletu (jedynym rozwiązaniem - będzie amputacja). Dlatego też każda kuchenka musi być wyposażona w automatyczny, działający bez zastrzeżeń "stop" w momencie otwarcia drzwiczek. Tymczasem spośród wielu typów amerykańskich i zachodnio-europejskich kuchenek mikrofalowych przetestowanych przez organizacje konsumenckie, jedynie MOULINEX FM-2735 T i PANASONIC NN5557 B gwarantują pod tym względem bezpieczeństwo. Nie gwarantują takowego inne produkty amerykańskie, zachodnioeuropejskie ani azjatyckie.

    Potrawy przygotowywane w kuchenkach mikrofalowych (pieczone bądź jedynie rozmrażane) nie zawierają już żadnych aktywnych witamin, nie mają żadnych wartości odżywczych. Mimo zachowania swej jakości widocznej gołym okiem, potrawa traci pozostałe swoje właściwości po napromieniowaniu mikrofalami.

    Jeśli temperatura gotowania nie osiągnie 70 C, niektóre bakterie przeżyją. Mięso wołowe, baranina, konina, w kuchenkach mikrofalowych nie osiągają temperatury wyższej niż 50-60 C, co nie jest wystarczające do zabicia bakterii, np. typu salmonella.

  • Nie używaj kuchenki mikrofalowej. Jest niebezpieczna dla zdrowia Twojego i Twojej rodziny.
  • Jesli już kupiles kuchenke mikrofalowa, staraj sie jej używac jak najmniej. Pamietaj o tym, że pożywienie w niej przygotowywane nie zaspokaja Twych potrzeb energetycznych ani nie dostarcza żad- nych witamin. Brytyjskie pismo medyczne "Lancet" twierdzi też, że tak przygotowane potrawy zawieraja nienaturalne aminokwasy - neurotoksyny, oddzialujace na uklad nerwowy.
  • Kuchenka mikrofalowa nie zabija bakterii salmonelli. Jesli watpisz w jakosc produktu po jego przygotowaniu w kuchence mikrofalowej, użyj tradycyjnych sposobow przyrzadzania.
  • Kuchenka mikrofalowa emituje niebezpieczne promieniowanie mikrofalowe, ktore nawet w malych ilosciach jest szkodliwe dla zdrowia. Ogranicz swoje przebywanie w pobliżu dzialajacej kuchenki - szczegolnie w odleglosci mniejszej niż 2 m. Zwroc uwage na dzieci!
  • Otwieraj kuchenke mikrofalowa tylko i wylacznie po odlaczeniu zasilania, wyjeciu przewodu z sieci.
  • Kuchenka nie może byc ustawiona w miejscu wilgotnym, zaparowanym, cieplym, niestabilnym.
  • Nigdy nie wkladaj metalu do wnetrza kuchenki mikrofalowej, dbaj o konserwacje, dokladnie zmywaj tluszcz z uszczelek drzwiczek, ostrożnie wyjmuj i wkladaj produkty. Naprawy moga dokonywac tylko uprawnieni, wysokiej klasy fachowcy.

    Juliette de Gautier
    Eryk Mistewicz
    INC. Institut National de la
    Consomarion, 80, rue Lecourbe,
    75732 Paris Cedeż 156,
    Francja.
    Publikowany materiał jest fragmentem książki "Encyklopedia życia" J. de Gautier i E. Mistewicza wydanej właśnie przez Agencję "Reporter".


    MANIFEST KOMITETU DO SPRAWY DEZ-AMERYKANIZACJI KULTURY ORAZ RE-INTELEKTUALIZACJI ŻYCIA SPOŁECZNEGO

  • 1. Twierdzimy, iż nieprawdą jest podstawowe dla demokracji amerykańskiej stwierdzenie, że ludzie zostali stworzeni równi. Równymi stają się oni między sobą dopiero w momencie swej śmierci.
  • 2. Twierdzimy za Platonem, że sprawiedliwość społeczna polega na nierówności ludzi, a przede wszystkim na nierówności ucznia i Nauczyciela. Negacja tej zasady w dzisiejszych społeczeństwach konsumpcyjnych prowadzi nie tylko do zerwania ciągłości kulturowej naszej cywilizacji. Pozorne zwiększanie "wolności do nauki" w sposób automatyczny przyczynia się do zniewolenia jednostek przez system totalnie komercyjny, zmieniający ludzi w rodzaj martwych "od wewnątrz" kukieł-robotów, zdolnych tylko do debiologizacji (zamiany w martwe przedmioty) swego otoczenia.
  • 3. Jesteśmy wrogami judeochrześcijańskiej, "kapłańskiej" idei, że człowiek został powołany do "mnożenia się i panowania nad Ziemią". Na odwrót, twierdzimy, że Homo sapiens powinien tej Ziemi służyć, dbając by, mająca tendencję do termityzacji, LUDZKOŚĆ nie zniszczyła innych form życia i nie zamieniła się sama w rodzaj PLANETARNEGO RAKA.
  • 4. Jako podstawę laickiej etyki społeczeństwa post-konsumpcyjnego uznajemy Dwa Największe Przykazania z Ewangelii Św. Mateusza:
    I. Człowiek rozumny (Homo Sapiens) swym życiem powinien służyć Prawdzie możliwie najobiektywniejszej, którą Jezus kojarzył z Bogiem Jedynym, symbolizowanym przez Ducha Świętego.
    II. Człowiek rozumny winien traktować bliźniego jak siebie samego; inne zaś , bezrozumne zwierzęta jak swych "braci mniejszych".

    Tradycyjny judeochrześcijański Dekalog uważamy za niewystarczający, jako iż stwarza on obłudną możliwość czczenia innego niż Uniwersalistyczna Prawda "Boga Jedynego", a w szczególności "Boga, który nosi imię Zazdrość" (II, Moj. 34,14) i "Boga-Mamony".
  • 5. By Nauczyciele byli w stanie skutecznie przeciwstawić się obecnej powodzi cywilizacyjnego bezmózgowia, winni oni być tak wykształceni, aby rozumieli "wewnętrznie" nauczane przez siebie prawdy. Tę "wewnętrzną" pewność, opartą wyłącznie na wnioskowaniu logicznym oraz na danych obserwacyjnych winni oni bezwzględnie przeciwstawić naukowym i religijnym poglądom zrodzonym z ignorancji oraz z "kapłańskiej" chęci dominacji - by wskazać tutaj na "naukową" wiarę w niezależność genetycznych mutacji od stresów przeżywanych przez organizm, czy "chrześcijański" dogmat o niepokalanym poczęciu NMP.
  • 6. Wszelkie mity o "narodach genetycznie wybranych do panowania nad światem" uważamy za fałszywe z punktu widzenia Prawdy Obiektywnej. Podobnie za fałszywe, a nawet obłudne, uważamy dominujące dziś w krajach "rozwiniętych" teorie neodarwinizmu, behawioryzmu, oraz ekonomicznego liberalizmu.
  • 7. Winniśmy dążyć do ograniczenia patologicznej urbanizacji i mechanizacji społeczeństwa. Wywołane życiem wśród tych udogodnień fizjologiczne "niedociążenie" najrozmaitszych organów człowieka jest źródłem setek chorób cywilizacyjnych o charakterze genetycznym - a więc chorób, które są dziedziczne tak jak biblijne przekleństwa, często do 4-tego lub nawet 7-ego pokolenia.
  • 8. Dostrzegamy, iż wiele z nowoczesnych technik informacyjnych (komputery, telewizja) oraz lokomocyjnych (samochody) wywołuje u osób tymi urządzeniami się posługujących uzależnienie o charakterze narkotycznym, szkodliwym zarówno dla zdrowia użytkowników jak i dla środowiska dewastowanego przez "rozwój" tych urządzeń. Winniśmy dążyć do wychowania młodzieży odpornej na działanie tych mechanicznych "środków halucynogennych", a także do ustanowienia międzynarodowych praw ograniczających produkcję i handel tymi urządzeniami, na wzór obecnych praw ograniczających produkcję i handel narkotykami pochodzenia roślinnego.
  • 9. Pracę, nie motywowaną dążeniem do osiągnięcia lepszego zrozumienia świata, winniśmy traktować, zgodnie z Biblią, jako przekleństwo wynikłe z grzechu pierwotnej konsumpcji. Winniśmy zatem dążyć to maksymalnego skrócenia czasu poświęcanego przez ludność tej profanicznej czynności, dbając jednocześnie by nie pozbawiać nagle pracy osób przyzwyczajonych od pokoleń do jej wykonywania. Należy być ostrożnym przy wprowadzaniu nowych technologii eliminujących, często ze szkodą dla pracowników, jakikolwiek bardziej złożony wysiłek fizyczny i umysłowy.
  • 10. Zgodnie ze wskazaniami mojżesza winniśmy dążyć do ograniczenia masowego dzisiaj zjawiska pożyczania pieniędzy na wysoki procent oraz do umożenia akumulujących się od dziesięcioleci długów. Wymuszony bowiem przez procenty bankowe nieskończony przyrost masy towarowej w sposób nieuchronny musi doprowadzić do kompletnego, industrialnego zniszczenia naszej Planety. Ostrzegamy, że istnieje ryzyko, iż Międzynarodowe Instytucje Finansowe, obecnie działające pod atrakcyjną dla zinfantylizowanej ludności maską Postępu i Pomocy w Rozwoju, mogą się przerodzić w ewangeliczne "Jaskinie Zbójców", czyli coś w rodzaju "Stowarzyszeń pokojowych gangsterów". Instytucje te już dzisiaj specjalizują się w organizacji bezlitosnej, kolonialnej eksploatacji narodów uboższych przez konsumujące w sposób obłąkańczy bogactwa Ziemi, ztechnicyzowane, Ńąródy Wybrąńę.
  • 11. Winniśmy iść na przekór obecnej fali debilnej amerykanizacji, która egzaltuje intelektualnie bierne, na wpół gangsterskie zachowanie się osób "miłujących", w sposób nekrofilny Pieniądze, Ekonomię i Technikę. Ludzie rozumni winni dążyć do promocji bio-filnego ideału jednostek poznawczo aktywnych zdolnych swą działalnością pobudzić innych do rozwoju swych ukrytych potencji umysłowych i fizycznych.
  • 12. By umożliwić taki harmonijny i nie dewastujący środowiska "sokratyczny" rozwój osobowości, winniśmy dążyć do reformy systemu demokratycznego , do przesunięcia w górę, poza okres umysłowego dojrzewania, wieku wyborczego, oraz do odtworzenia zdolnych do kształcenia elit "mandarynów", potrafiących wyprowadzić świat z samobójczej pułapki komercyjnego rozwoju.

    Adres: "Gazeta Towarzyska",
    Św. Tomasza 1, 31-014 Kraków.


    SMAROWIDŁO MARLENEZ

    Niniejszym patentuję doskonałe, łatwe w przygotowaniu, ZDROWE smarowidło do chleba.
    Składniki:

  • masło roślinne (lub olej),
  • siemie lniane,
  • sezam
    (w równych częściach).
    Nasiona zemleć w młynku np. "do kawy". Rozetrzeć z margaryną lub olejem - i gotowe.
    MARLENEZ tym róźni się od dotychczasowych smarowideł, źe oprócz tłuszczu zawiera ogromną ilość składników odźywczych, w tym sporo białka, błonnik, składniki mineralne - w tym sporo Ca i Fe oraz witamin - w tym B12 i jest kompletne pod kaźdym względem!
    O zaletach ziaren lnu - patrz ZB 33.
    Krzysztof Żółkiewski
    Powszechna Akcja na Rzecz
    Wegetariańskiego Świata 2004
    MARLENEZ - DOSKONAŁE SMAROWIDŁO DLA CIEBIE - zrób To sam!
    Ps. Siemię lniane do nabycia w sklepach Herbapolu. Przy braku sezamu - zastępujemy go lnem - wtedy ta oszczędnościowa wersja smarowidła nosi nazwę "MARLENA"
    SMACZNEGO!!!


    MINISTER OCHRONY ŚRODOWISKA, ZASOBÓW NATURALNYCH I LEŚNICTWA PROF. DR HAB. STEFAN KOZŁOWSKI

    Co się udało podczas mojego dotyczczasowego urzędowania?

    Myślę, że udała się pierwsza rzecz: otwarcie się Ministerstwa na ruchy i organizacje społeczne, na środki masowego przekazu. Zostało powołane Biuro Prasowe, ktre nie tylko wydaje komunikaty, zamieszcza sprostowania, organizuje spotkania, wydaje dzienny i tygodniowy biuletyn publikacji ochrony środowiska, ale nawiązało także kontakty ze społecznymi inicjatywami proekologicznymi. Jest wreszcie Rzecznik Prasowy i sądzę, że komunikacja między tym Ministerstwem a społeczeństwem w istotny sposób się poprawiła. Myślę, że nastąpiło istotne przełamanie w zakresie pewnych istniejących jeszcze do niedawna nieporozumień w relacji: ochrona środowiska - samorządy lokalne. Staramy się wygaszać szereg konfliktów, które powstają m.in. między parkami narodowymi a gminami. Wiąże sie to z otwarciem się w stosunku do samorządów terytorialnych. Staram się dużo jeździć po kraju i nawiązywać bezpośrednie kontakty z wojewodami, sejmikami samorządowymi, z organizacjami społecznymi.

    Staramy się też zmienić styl pracy tego Ministerstwa. Chcemy, aby szybciej reagowało na sprawy istotne, a często wręcz konfliktowe. Wiąże się to ze zmianami, jakie zachodzą w Gabinecie Ministra, gdzie przychodzą nowi ludzie i gdzie nastąpi zmiana stylu urzędowania, sposobu pracy.

    Podjęte zostały bardzo szerokie działania w skali międzynarodowej. Udało się w Suwałkach podpisać porozumienie z pięcioma krajami, tzn. z Obwodem Kaliningradzkim, Litwą, Łotwą, Białorusią, Ukrainą w zakresie rozszerzenia idei Zielonych Płuc Polski na wymienione kraje. Chcemy stworzyć Zielone Płuca Europy, jako element programu ekologii Europy, który przedstawimy w Genewie w końcu tego roku.

    Przy pomocy Europejskiej Komisji Gospodarczej odbyła się w Warszawie duża konferencja chemiczna, gdzie zapadły postanowienia o utworzeniu informacyjnego i promocyjnego centrum na styku ekologii i przemysłu chemicznego w Warszawie.

    W maju odbędzie się wielka konferencja: ekologia a proces prywatyzacji. Uważamy, że podczas prywatyzacji przedsiębiorstw powinny być dokonywane przeglądy ekologiczne, a ochrona środowiska musi być brana pod uwagę w procesach prywatyzacji.

    Jesteśmy już bardzo zaawansowani jeśli chodzi o umowę dwustronną w zakresie ochrony środowiska między Polską a Czecho-Słowacją. Chcielibyśmy tę umowę podpisać w maju. Podobną umowę przygotowujemy z Ukrainą i Niemcami, a w dalszej kolejności z Białorusią (wcześniej podpisano już taką umowę z Litwą). W tym roku chcielibyśmy doprowadzić do podpisania dwustronnych umów, które w istotny sposób regulowałyby główne problemy na pograniczu Polski. Za parę dni podpisana zostanie konwencja helsińska, która otworzy inwestycje ochrony środowiska w Zlewni Morza Bałtyckiego. W trakcie wizyty w Niemczech uruchomiliśmy mechanizmy finansowania przedsięwzięć ekologicznych na pograniczu polsko-niemieckim.

    Również, jeśli chodzi o finanse, nastąpił istotny zwrot w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska. Na skutek istotnych zmian w składzie Rady NFOŚ udało się przeprowadzić zmianę Prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, a dzięki temu Ministerstwo uzyskało znacznie większą kontrolę i dużo lepszą współpracę z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska. Ten bardzo ważny element finansowania przedsięwzięć jest w tej chwili dość ściśle zsynchronizowany z pracami Ministerstwa.

    Otwarty został oficjalnie Bank Ochrony Środowiska, w którym NFOŚ ma około połowę udziałów, a zatem przez ten bank również istnieje możliwość oddziaływania na sposób inwestowania w ochronie środowiska.

    Jesteśmy w końcowej fazie prac nad utworzeniem Ekofunduszu czyli funduszu na rzecz obsługi ekokonwersji polskiego zadłużenia w wysokości 10% tegoż zadłużenia. Nowy mechanizm byłby kolejnym strumieniem środków, które moglibyśmy skierować na ochronę środowiska.

    To byłyby najważniejsze sprawy, które w ciągu minionych trzech miesięcy udało się zrobić.

    Czego zaś się nie udało?

    Nie udało się w istotny sposób przyspieszyć rozporządzeń wykonawczych do już uchwalonych ustaw. Mamy duże zaległości, ktrych przyczyną w dużej mierze jest konieczność uzgodnień midzyresortowych.

    Mamy duże zaległości w zakresie wydawania rozporządzeń wykonawczych oraz decyzji administracyjnych. Ogromna ilość odwołań, które - w związku z nowym systemem gospodarki rynkowej - spadły na Ministerstwo, powoduje, że mamy zatory w wydawaniu decyzji administracyjnych. To musi zostać rozwiązane, ale dotychczas jeszcze tego nie potrafiliśmy.

    Nie podjęto jeszcze radykalnych działań w zakresie zmiany struktury tego resortu, jest to przewidziane jako faza późniejsza.

    Nie udało się przejąć CELORu- czyli ochrony radiologicznej - uporządkowania informacji i systemu informowania o zagrożeniach Polski.

    Nie udało się przejąć planowania przestrzennego, jakkolwiek poprawiliśmy znacznie projektowaną ustawę o gospodarce przestrzennej.

    Nie rozstrzygnięta jest sprawa sporu z Trybunałem Konstytucyjnym, a dochodzące w ostatnim czasie informacje wskazują, że mamy wielką szansę na przegranie tego procesu, co byłoby z wielką szkodą dla idei polityki ekologicznej, a szczególnie polityki regionalnej. Przegranie tego procesu w Trybunale Konstytucyjnym uniemożliwiłoby praktycznie tworzenie ekologicznej polityki regionalnej. Przegrałby Śląsk.

    Tego nam się jeszcze nie udało. Przez te trzy miesiące musiałem przede wszystkim poznać to Ministerstwo. Myślę, że w tej chwili dużo więcej wiem o mechanizmach kierujących pracą tego Ministerstwa i sądzę, że dopiero teraz można myśleć o bardziej radykalnych zmianach. Okazuje się, że nauczenie się systemu działania tak dużej instytucji wymaga pewnego czasu. Zyskałem w tym czasie większą świadomość mechanizmów tu rządzących, a i większą umiejętność działania, ale efektów jeszcze w pełni nie widać, bo działania te mogłyby zaowocować w następnych kwartałach tego roku.

    prof. dr hab. Stefan Kozlowski



    UWAGI NA MARGINESIE

    Niewątpliwą zasługą nowego ministra jest otwarcie resortu dla ruchów i organizacji ekologicznych - ekolodzy nie są już intruzami w gmachu przy Wawelskiej (a przynajmniej nie w gabinecie ministra i biurze prasowym). Dostajemy też odpowiedzi na publikowane w ZB artykuły, co za poprzednich ministrów się nie zdarzało. Brak jak na razie realnych efektów w skali makro (umów międzypaństwowych do nich nie zaliczam) można tłumaczyć krótkim stażem nowego ministra, a przede wszystkim nikłym wpływem tego resortu na bieg spraw w Polsce. Dziwi natomiast obrona (z uporem wartym lepszej sprawy) "koncepcji regionalizacji". (O skandalicznym wyroku Trybunału Konstytucyjnego minister mówi w niemal każdym z licznych wywiadów.)

    Miałem okazję zapoznać się z materiałami z przegranego przez ministerstwo procesu przed Trybunałem Konstytucyjnym i "niestety" muszę podzielić stanowisko sądu. (Trybunał uznał, że naliczanie opłat w podwójnej wysokości za emisję zanieczyszczeń do atmosfery w woj. krakowskim i katowickim jest sprzeczne z konstytucją.) Oczywiście gleba, woda i powietrze muszą mieć różne ceny w rónych częściach kraju, oczywiście w Polsce powinna istnieć polityka regionalna, ale sposób jej realizacji lansowany dotychczas przez MOŚZNiL jest nie do przyjęcia. Natomiast ministerstwo, zanim po raz kolejny przegra sprawę przed Trybunałem, powinno sobie odpowiedzieć na pytania:

  • 1. Dlaczego "regionalizacja" dotyczy(ła) dwóch województw, a nie 27 obszarów ekologicznego zagrożenia? Czy można do jednego worka wrzucać Pcim i Katowice?
  • 2. Dlaczego regionalizacja dotyczyła tylko atmosfery, a nie wody i powierzchni ziemi?
  • 3. Dlaczego w przyjętej koncepcji "regionalizacji" dwa sąsiadujące gospodarstwa szklarniowe, rozdzielone granicą województwa, mają wnosić zupełnie różne opłaty?
  • 4. Czy dwie fabryki leżące po przeciwnych stronach rzeki będcej granicą wojewódzką (ale to brzmi!) też mają płacić za ścieki jedna dwa razy więcej od drugiej?
  • 5. Czy "polityka regionalna" rzeczywiście ma polegać na tym, że 40% z podwyższonej opłaty jest zabierane przez "centrum" (do Narodowego Funduszu Ochrony Środo- wiska)? Czy po to podnosi się "regionalnie" opłaty aby je następnie zabierać?

    Reasumując. Tak jak nie dziwi mnie zróżnicowana cena gruntu i wody, tak nie powinna dziwić zróżnicowana cena powietrza. Jednak nie tego dotyczył wyrok Trybunału. Dotyczył on sposobu, zasad, ustalenia tej ceny przez MOŚZNiL (o ile w ogóle o jakiś zasadach można mówić - przelicznik "razy dwa" sugeruje, że nie). Dlatego wyrok Trybunału należy uznać za jedynie słuszny. A polityka regionalna powinna oznaczać nie tylko regionalizację opłat, ale w co najmniej równym stopniu wydatków.

    (pr)


    MINISTERSTWO ZA OTWARTYMI DRZWIAMI

    Obietnice min. Kozłowskiego w sprawie organizowania comiesięcznych konferencji dla ruchów ekologicznych stały się faktem. Uczestniczyłem w takim spotkaniu 4.4. Pojawili się na nim, oprócz Eryka Mistewicza i ministra, także przedstawiciele paru departamentów (brakowało wodnego).

    Spotkanie miało charakter interwencyjny. Główne problemy dotyczyły Narwi: konieczności wykupu ok. 500 ha ziemi w celu powstrzymania degradacji parku.

    Do wykupu potrzeba 1 mld zł (1 ha - 2 mln zł), obecnie wstrzymano na ten cel dotacje. Inna sprawa: wycinka lasów grądowych wzdłuż Odry z uwagi na rzekome zagrożenie powodziowe, które te lasy mają powodować. Powiało grozą po informacji o uchwale samorządu podwarszawskiej Kobyłki o pozbawieniu charakteru ochronnego lasów prywatnych. Oczywiście uchwała ta jest niezgodna z prawem, pokazuje jednak na pewne symptomy zjawiska zwanego zarabianiem za wszelką cenę.Mówiono też o antyekologicznej polityce burmistrza Mokotowa (do sprawy wrócę w szerszym materiale za miesiąc).

    Generalnie ważne, że mamy możliwość otrzymania odpowiedzi w sprawach zapalnych. Poruszone tematy ministerstwo ma rozpatrzyć w ciągu miesiąca.

    W czasie spotkania wróciła kwestia polowań. Chodzi o tzw. "zwiększenie zakresu dostępu do łowiectwa" i "produkcję racjonalną w leśnictwie i łowiectwie".

    W myśl projektu nowej ustawy o łowiectwie, właściciele gruntów mogą robić z obecnymi na ich gruntach zwierzętami co im się żywnie podoba. Mogą łatwiej też otrzymać licencję myśliwego (uproszczone egzaminy). Na pocieszenie skrócono okres krwawych łowów na gatunki błotne ptaków, jarząbka, wilka. Zwykle okresy ochronne wzrastają o 2 tygodnie. Obecnie życie zwierzęcia kosztuje np. 2 mln zł za zająca, 10 mln zł orła.

    Minister Kozłowski mówił o programie współpracy z sąsiadami w sprawie Zielonych Płuc Polski. Prof. Bielicki o melioracjach tamże (w sumie 30 robót), o kanalizowaniu rzeki Rozpłudy. W sprawie utajniania danych statystycznych o skażeniach Kozłowski wystąpił do GUS-u o ich odtajnienie. Padła propozycja utworzenia tablic świetlnych z danymi o emisji w miejscach szczególnie zanieczyszczonych (był to pośredni komentarz do sytuacji Huty W-wa).

    Kolejne tego typu spotkanie ma się odbyć w ministerstwie 8.5. o 11-tej. Poświęcone będzie odpadom i ustawie o odpadach.

    Stasiek Biega



    JAK POZBYĆ SIĘ STACJI TRANSFORMATOROWEJ?

    Uprzejmie informuję, że dnia 5.11.91 listem poleconym zwróciłem się do Wydziału Skarg i Wniosków Urzędu Miasta Krakowa (Kraków, Plac Wszystkich Świętych 3/4) w związku z powstaniem stacji transformacyjnej przy ul. Łobzowskiej w Krakowie.

    Przy ulicy Łobzowskiej, u wylotu ulicy Szlak, została zbudowana ogromnych rozmiarów stacja transformacyjna, która niebawem ma rozpocząć działalność.

    Stacja ta nie została wyposażona w tzw. "ściany osłonowe" mające za zadanie zatrzymywać bardzo silne pole magnetyczne, które powstaje w czasie pracy urządzeń transformujących prąd elektryczny. Pole magnetyczne bardzo niekorzystnie oddziałuje na organizm człowieka. Powoduje brak koncentracji, uczucie zmęczenia, rozstrój nerwowy, złe samopoczucie, a w przypadku dłuższego działania choroby nowotworowe.

    Zasięg działania pola magnetycznego w przypadku stacji transformacyjnej stanowi koło o promieniu od 1,5 do 2 kilometrów.

    W najbliższej odległości od stacji transformacyjnej mieszczcej się przy ulicy Łobzowskiej, znajduje się Szpital Położniczy, Szkoła Podstawowa nr 7, III Liceum Ogólnokształcące oraz mieszkają liczne rzesze ludzi.

    Przed podjęciem działalności stacja transformacyjna musi zostać wyposażona w ściany osłonowe zatrzymujące pole magnetyczne oraz izolację wytłumiającą hałas!

    W załączeniu przesyłam kopie dokumentów jakie w tej sprawie otrzymałem. Proszę uprzejmie o podjęcie przez Redakcję miesięcznika "Zielone Brygady" stosownych działań.
    Z wyrazami poważania,
    Andrzej Moskwiak


    Z listu wynika, że nastąpiło poważne naruszenie przepisów, m.in. z ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska. Być może zostało nawet popełnione przestępstwo z art. 108 tejże ustawy, a w takim przypadku autor listu powinien powiadomić prokuratora. Przypomnijmy najważniejsze dla tej sprawy przepisy: Art. 60.

  • 1. Jednostki organizacyjne, które (...) używają urządzeń wytwarzających promieniowanie szkodliwe
  • dla ludzi i środowiska, są obowiązane stosować środki zabezpieczające przed oddziaływaniem źródeł promieniowania. 2. Obiekty budowlane, w których jest prowadzona działalność związana ze (...) stosowaniem urządzeń wytwarzających promieniowanie szkodliwe dla ludzi i środowiska, projektuje się, buduje, eksploatuje i likwiduje w sposób nie stwarzający zagrożenia dla ludzi i środowiska. Obiekty te w miarę potrzeby otacza się strefami ochronnymi, o których mowa w art. 71 ust. 1. (Jak wynika z listu, ewentualne utworzenie strefy ochronnej nie jest w tym przypadku możliwe).
  • Art. 106. Kto wbrew przepisom i ciążacemu na nim obowiazkowi: (...)
    6) nie przestrzega obowiazkow zwiazanych z zapewnieniem ochrony przed promieniowaniem szkodliwym dla ludzi i srodowiska (art. 5962),
    7) nie uwzględnia wymagań ochrony środowiska w projektowanych, konstruowanych, lub wytwarzanych maszynach i innych urządzeniach technicznych (art. 74 ust. 1), kieruje do produkcji i obrotu maszyny lub inne urządzenia techniczne bez poddania ich wymaganocenie co do zgodności z wymaganiami ochrony środowiska (art. 74 ust. 2 i 3), nie wyposaża maszyny lub innego urzadzenia technicznego w zabezpieczenia chroniace srodowisko albo nie przeprowadza wymaganych kontroli (art. 75 ust. 2 i 4), podlega karze aresztu, ograniczenia wolnosci, grzywny albo karze nagany.
  • Art. 108.
    1. Kto wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi nie utrzymuje we właściwym stanie lub nie eksploatuje urządzeń zabezpieczających wody, powietrze atmosferyczne lub ziemię przed zanieczyszczeniem, podlega karze pozbawienia wolnosci do lat trzech.
    2. Tej samej karze podlega, kto wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi nie utrzymuje we właściwym stanie lub nie eksploatuje urządzeń zabezpieczających przed szkodliwymi uciążliwościami dla środowiska w postaci hałasu, wibracji lub promieniowania albo służących do unieszkodliwiania odpadów, a także kto dopuszcza do oddania do eksploatacji obiektu budowlanego lub zespolu obiektow bez jednoczesnego uruchomienia wymaganych urzadzen chroniacych srodowisko.

    (pr)


    RATUJMY NAREW

    Bardzo dobrze się stało, że ZB podjęły sprawę prawidłowego funkcjonowania Narwiańskiego Parku Krajobrazowego. Narosłe wokół sprawy nieporozumienia wymagają wyjaśnienia i podjęcia zdecydowanych działań. Działania takie są w ostatnim czasie podejmowane przez nasze ministerstwo.

    Ministerstwo występowało do władz wojewódzkich w sprawach dotyczących obsady dyrektora Narwiańskiego Parku Krajobrazowego oraz działań ochronnych Parku, które były przedmiotem kontroli PIOŚ. W tych sprawach występował do wojewody białostockiego podsekretarz stanu w MOŚZNiL, oraz kontaktował się osobiście.

    Na ostatnią interwencję w sprawach Narwi przygotowano wystąpienie znak pisma OPk 4077/39/92 ministra ochrony środowiska zasobów naturalnych i leśnictwa, prof. Stefana Kozłowskiego, w którym między innymi minister S. Kozłowski prosi o ustosunkowanie się do sprawy wykupu gruntów, utrzymania w całości kompleksu podworskiego w Kurowie oraz spraw personalnych.

    Niezależnie od tego Departament podjął następujące działania:
    - pracownik merytoryczny Departamentu, odpowiedzialny za sprawy ochrony krajobrazu, dwukrotnie kontrolował Park i udzielał instruktażu Dyrektorowi Parku;
    - wprowadzono do priorytetów finansowych Departamentu projekt zachowania kompleksu pałacowo-ogrodowego w Kurowie na cele siedziby Parku oraz centrum edukacji ekologicznej;
    - uzgadniany jest projekt zabudowy progowej odcinka Rzędziany - Żółtki, którego celem jest poprawa i przywrócenie poprzednich istniejących wartości przyrodniczych;
    - zwróciliśmy się do międzynarodowych instytucji finansowych o pomoc dla Narwiańskiego Parku Krajobrazowego, między innymi na cele edukacji ekologicznej ze szczególnym uwzględnieniem rolnictwa ekologicznego.

    Jednocześnie Departament wyraża pogląd, że niektóre sprawy, które są przedmiotem interwencji, powstały na skutek niedostatecznej informacji Zarządu Parku przekazywanej zarówno dla NGO- sów, jak i miejscowej ludności mieszkającej w dolinie Narwi.

    W związku z tym w piśmie ministra S. Kozłowskiego do wojewody białostockiego prosi się o zorganizowanie spotkania z NGOsami, na którym Zarząd Parku oraz przedstawiciele Urzędu Wojewódzkiego poinformują o działaniach i zamierzeniach dotyczących ochrony przyrody w Narwiańskim Parku Krajobrazowym. Szczegóły w tej sprawie będą znane po uzyskaniu odpowiedzi od wojewody.

    dr Zygmunt Krzeminski
    wicedyrektor Departamentu
    Ochrony Przyrody



    PLANETA POPIOŁU

    Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię.

    Po wielu milionach lat człowiek zdobył się na odwagę wziąć w swe ręce ster świata i przyszłości i tak rozpoczęło się siedem ostatnich dni historii.

    Rankiem, pierwszego dnia, człowiek zdecydował się być wolnym i pięknym, dobrym i szczęśliwym. Postanowił nie być dłużej "na obraz i podobieństwo Boga", ale po prostu stać się "człowiekiem". Musiał jednak w coś wierzyć. Uwierzył więc w wolność i szczęśliwość, w licytacje i postęp, w planowanie i rozwój, a szczególnie w bezpieczeństwo. Tak bezpieczeństwo stało się podstawą. Wypuścił w przestrzeń satelity szpiegowskie, a rakiety wyposażył w głowice jądrowe.

    I tak upłynął wieczór i poranek - dzień pierwszy.

    W drugim dniu wyginęły ryby w wodach, z powodu wielkich tankowców i odpadów składanych na dnie mórz, wymarły ptaki, otrute spalinami wielkomiejskiego ruchu: wyginęły zwierzęta, które nierozważnie przebiegały przez wielkie autostrady...

    I tak upłynął wieczór i poranek - dzień drugi.

    W trzecim dniu wyschła trawa na łąkach, liście na drzewach, rośliny na skałach i kwiaty w ogrodach. A wszystko dlatego, że człowiek postanowił kontrolować pory roku według ściśle określonego przez siebie planu.

    I tak upłynął wieczór i poranek - dzień trzeci.

    W czwartym dniu wymarło od 4 do 5 miliardów ludzi: jedni zarażeni wirusami wyprodukowanymi w laboratoriach naukowych, inni przez niewybaczalne przeoczenie (zapomnieli zabezpieczyć składy przygotowane na kolejną wojnę), jeszcze inni z głodu. I przeklinali Boga: jeśli jest dobry to dlaczego pozwala na takie rzeczy?

    I tak upłynął wieczór i poranek - dzień czwarty.

    W piątym dniu ludzie postanowili nacisnąć czerwony przycisk, ponieważ czuli się zagrożeni. Ogień ogarnął całą planetę, góry zadymiły, morza i oceany wyparowały. Żelbetowe szkielety miast poczerniały wypuszczając dymy na otwartą przestrzeń. Aniołowie w niebie z przerażeniem przyglądali się, jak błękitna planeta okryła się brudnym dymem, aby w końcu stać się planetą popiołu. Przerwali swoje śpiewy na 10 minut.

    I tak upłynął wieczór i poranek - dzień piąty.

    W szóstym dniu zgasło światło: kurz i popiół zakryły słońce, księżyc i gwiazdy. Ostatni człowiek zginął w zakamarku schronu przeciw atomowego.

    I tak upłynął wieczór i poranek - dzień szósty.

    W siódmym dniu nastąpił wreszcie spokój. Ziemia stała się bezładem i pustkowiem. Ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a widmo człowieka unosiło się nad wodami. W krainie piekła opowiadano wzruszającą historię człowieka, który przejął w swoje ręce ster świata. Diabelskie śmiechy dochodziły do chórów anielskich.

    Nic nie jest w stanie przeszkodzić człowiekowi w dojś- ciu do granic jego możliwości. Pozostaje tylko jedyna nadzieja: że świat, a z nimj ego przyszłość spoczywa w rękach Kogoś innego.

    J.Zink
    tłum. o.Ryszard Wróbel



    Z PODWÓRKA OBJECTORSKIEGO

    W ostatnim czasie zgłosiło się do prowadzonego przez nas w Rzeszowie punktu objectorskiego kilku "oszołomów", którzy o zastępczej pomyśleli dopiero... po odebraniu biletu. Nie wiem już więc czy śmiać się czy płakać nad beztroską ludzi. Gdy masz bilet, to prawie tak, jak byś był w jednostce.

    Próbujemy im jakoś pomagać, radząc aby pisali (metodą "krakowską") odwołania do szefa wojewódzkiego sztabu wojskowego, że pracownicy nie poinformowali ich o zastępczej, a wręcz wprowadzali w błąd, kłamiąc że nie ma alternatywy wobec służby zasadniczej (tak przeważnie się zdarza).

    Ogólnie jednak jest to sytuacja przerypana i nie wiadomo nawet czy wysłanie kolesia do szpitala (dwóch z nich tam wylądowało) uratuje ich przed "zaszczytnym".

    Druga ważna sprawa: dwie osoby z okolic Rzeszowa lada dzień mogą pójść do więzienia. Są to Roman Gałuszka i Grzegorz Powęska. Obydwu odrzucono we wszelkich instancjach podania o zastępczą. Prokurator wszczął im sprawy. Romek w I instancji dostał 1,5 roku więzienia. Podobny wyrok grozi Grześkowi. Jest to więc sytuacja podobna jak Mariusza Szewczyszyna sprzed roku.

    W tej chwili staramy się tę sprawę maksymalnie nagłośnić. Robimy pikietę w Rzeszowie, planujemy też akcję w Warszawie (tam mają się odbyć rozprawy odwoławcze).

    Ponieważ takie przypadki zdarzają się coraz częściej, trzeba to wreszcie rozwiązać robiąc kampanię protestacyjną. Służba zastępcza powinna być przyznawana automatycznie wszystkim, którzy się o nią ubiegają.

    Przemek Nowak
    WiP - Rzeszów



    ŚMIECI NA WARSZTACIE

    24.3. w Katowicach odbyły się drugie Warsztaty Ekologiczne poświęcone problematyce zagospodarowania odpadów w środowisku wielkomiejskim. (Pierwsze Warsztaty dotyczyły podobnej tematyki, ale na terenach niezurbanizowanych.) Organizatorem był tradycyjnie Górnośląski Okręg Polskiego Klubu Ekologicznego.

    Jako główny cel warsztatów działacze PKE postawili sobie doprowadzenie do spotkania i dyskusji pomiędzy przedstawicielami gmin (potencjalnymi klientami) a reprezentantami firm specjalizujących się w zagospodarowaniu odpadów (potencjalnymi wykonawcami zleceń).

    W imprezie wzięło udział ok. 100 osób - głównie przedstawiciele zainteresowanych miast i firm. Większość z tych ostatnich oferowała "rozwiązania kompleksowe" czyli od wysypiska po spalarnię (nie gorszą niż zachodnie, oczywiście). Jednak gdy padało pytanie o konrety, przykłady wdrożeń, to zwykle okazywało się, że owszem... studia projektowe i brak pieniędzy na realizację. W efekcie nie wydaje się, żeby doszło do jakiś konkretnych uzgodnień pomiędzy stronami, ale przy obecnym stanie funduszy publicznych trudno oczekiwać cudów. Martwi, że żadna z firm nie zaproponowała segregacji jako "kompleksowego", a może "ostatecznego" rozwiązania problemu odpadów.

    O "śmieciarskich" opcjach władz gminnych najlepiej mówią wypełniane przez nie ankiety. Mając do wyboru wysypisko, kompostownię i spalarnię wszystkie wybierały wariant pierwszy ("małżeństwo z rozsądku") i - pół na pół - drugi lub trzeci! Większość miast sygnalizowała też zainteresowanie "selektywnym zbieraniem" i recyclingiem. Oznacza to, że istnieje duże zainteresowanie zmianą dotychczasowego modelu "zagospodarowania" odpadów, ale niewątpliwą barierą są tutaj, i będą, pieniądze.

    Spalarniami interesują się duże śląskie miasta (Dąbrowa Górnicza, Wodzisław, Olkusz, Bytom, Pyskowice, Będzin), co jest o tyle zrozumiałe, że mają dużo odpadów i góry hałd wokoło (a o tyle nie, że mają też strasznie skażone powietrze). Budowę kompostowni rozważają Tychy i Mysłowice, w tym drugim mieście w II poł. roku ma się rozpocząć selektywna zbiórka odpadów.

    W Warsztach wzięła udział Iza Kruszewska z GEENPEACE-u, która przedstawiła krytyczne stanowisko tej organizacji wobec spalarni odpadów. Niestety zabrakło prezentacji stanowiska PKE w tej sprawie (por. ZB 23), które zdecydowanie odrzuca spalanie jako sposób zagospodarowania odpadów komunalnych, a jednocześnie podkreśla konieczność ograniczenia strumienia odpadów i znaczenie recyclingu. A miejsce po temu było jak najbardziej właściwe, bo dałoby sygnał zarówno władzom samorządowym jak i zainteresowanym firmom jakie rozwiązania mogą zostać zaakceptowane przez ekologów, a jakimi szkoda sobie zawracać głowę. Myślę, że będzie po temu kolejna okazja w czasie zapowiadanych na jesień trzecich Warsztatów Ekologicznych. Tym razem będą poświęcone odpadom przemysłowym i niebezpiecznym.

    Na koniec chciałbym podkreślić dobrą organizację i fachowe prowadzenie Warsztatów przez Piotra Poborskiego.

    (pr)

    Ps. O świadomości ekologicznej lokalnych władz może świadczyć wypowiedź przedstawiciela Wodzisławia, który broniąc projektowanej spalarni (por. ZB 30) stwierdził m.in., że na Śląsku, gdzie codziennie płoną hałdy i śmietniska, dioksyny ze spalarnianego komina nie stanowią problemu. Natomiast problemem rzeczywiście są popioły, ale to tylko dlatego, że... nie buduje się u nas autostrad (pod które można by je wysypać?!)



    SŁOWA I MYŚLI JAK PŁOMIENIE

    Nawet przez ułamek sekundy nie jesteśmy oddzieleni od ciała i ducha Ziemi. Najlepszym tego dowodem jest oddychanie i odżywianie, oraz komunikacja ze światem za pośrednictwem zmysłów. Gdy nie mamy żadnego kontaktu z otoczeniem, umieramy. Gdy ktoś jest zdecydowanie złym człowiekiem to giną w jego otoczeniu rośliny, ale zdarza się i tak, że w obecności oświeconego mistrza zimową porą wypuszczają liście zeschnite przez kilkaset lat drzewa. Gdy jesteśmy źli wobec ludzi nie możemy być dobrzy wobec Ziemi i odwrotnie. Zastanówcie się nad tym. Pożary pochłaniają potężne obszary zielone na całym globie. W Polsce są to zatrważające wielkości, wynoszące czasami - w porach suchych - kilkadziesiąt pożarów dziennie. Zjawiska fizyczne nie są oddzielone od naszych emocji i uczuć. Tak naprawdę pożar powoduje ogień naszej zachłanności, żarząca się nienawiść i zazdrość oraz łatwopalna arogancja i duma. Płonie suche poszycie naszej niewiedzy. Potem zajmuje się cała reszta. Porzucona zapałka czy niedopałek, to tylko przysłowiowa przepełniająca czarę kropla, ostatni mechaniczny gest. Pożar przygotowujemy dużo wcześniej. Ten mimowolny, bądź zamierzony ruch, to niepozorne drganie naszej szalonej natury. To ono roznieca czerwony żywioł zniszczenia. To samo jest z piłą mechaniczną czy siekierą, które powalają drzewa. Ostra siekiera to ostry, złowieszczy umysł, który przecina tkanki życia. Co może ugasić wewnętrzny ogień naszych złych skłonności? Woda i wiatr. Strumienie dobrych myśli, prostych, jasnych słów oraz skuteczne działania. Także przenikający wszystko, łagodny wiatr współczucia, ale również i wicher niezłomnych postanowień, które rozwiewają przepalone resztki naszych wad. I wówczas nie masz już wątpliwości, że gdy płonie las, to staje w ogniu całe twoje ciało, delikatna i pełna mocy architektura życia, którą zamieszkujesz od nie mającego początku czasu.

    Jerzy Oszelda
    maj 1990



    O SŁOWACH

    Słowa nie należą do natury, należą do kultury - są wytworem człowieka. W poprzednim jednak odcinku "O słowach" zajęliśmy się słowami i ich znaczeniami - bo trzeba być uważnym i uważać na to, co się dzieje w naszym otoczeniu. W tym odcinku zajmiemy się dwoma kolejnymi słowami dotyczącymi eko-ruchu.

    Kiedy ponad rok temu zakładaliśmy w Brwinowie Biuro Obsługi Ruchów Ekologicznych, wiązaliśmy z tym pewne nadzieje. Jak się później okazało, te nadzieje były różne - i nawet sprzeczne. Niektórzy spośród nas myśleli, że powstałe wtedy BORE "zintegruje" polski eko-ruch - czy tzw. ruch "ekologiczny". "Zintegruje"? Jaki tygrys czai się w tym słowie? Zintegrować to znaczy scalić, zjednoczyć. A jakiego scalenia potrzeba polskiemu ruchowi obrony środowiska? I tu nasuwa się drugie słowo, które używane bywa fałszywie w stosunku do polskiej rzeczywistości w dziedzinie obrony środowiska. Chodzi mianowicie o "atomizację polskiego ruchu ekologicznego". A atomizacja to coś, co kojarzy się nam z czymś negatywnym. Społeczeństwo np. zatomizowane - to społeczeństwo rozbite i przez to rozbicie - osłabione. Atomizację więc rozumiemy jako zjawisko negatywne, ktrego skutkiem jest słabość. Użycie sformułowania "atomizacja polskiego ruchu ekologicznego" sugeruje jakoby ruch ten był osłabiony w następstwie istnienia wielu różnych kierunków, orientacji i ośrodków - sugeruje jakoby brak centralnego ośrodka dyspozycyjnego był źródłem słabości tego ruchu. Wniosek - należy taki ośrodek dyspozycyjny stworzyć i wokół niego zintegrować cały ruch. Takim ośrodkiem - w myśl niektórych integrystów miało być właśnie BORE.

    Już z dotychczasowego tekstu można się chyba zorientować, że do tych eko-integrystów nie należę. Interesuje mnie bowiem życie i jego bogactwo. Życie jest boga te między innymi właśnie swoją wielorakością, wielopłaszczyznowością i wielonurtowością. Zamiast mówić o "atomizacji polskiego ruchu ekologicznego", proponuję mówić o wielonurtowości ruchu obrońców środowiska w Polsce. Ta wielonurtowość nie jest źródłem słabości, lecz źródłem siły. To co jest centralnie zarządzane, jest zwykle ociężałe i nieruchawe - jest bierne. Źródłem słabości bywa nie brak zintegrowania w ogóle, lecz brak integracji celów - to jest brak jedności w dziedzinie celów działania i wynikające z tego sprzeczności interesów. Wszyscy jednak autentyczni uczestnicy ruchu obrony środowiska w Polsce mają jeden cel - ratowanie dóbr przyrody, po prostu ratowanie życia w Polsce - są wokół tego celu zintegrowani - mimo całej swojej wielonurtowości - i taka integracja wystarczy.

    Maciej Tuora



    SEDNO SPRAWY BORE

    11.4. w jednej z sal Uniwersytetu Warszawskiego odbywało się spotkanie ekologów, zainteresowanych tym, co stanie się z BORE, założonym w lutym 1991r. w Brwinowie przez stu kilkudziesięciu przedstawicieli polskich pozarzdowych organizacji i ruchów ekologicznych. Siedziałem tam i było mi smutno, bo znów słyszałem tę samą "argumentację", co przez 10 lat pracy w socjalistycznej spódzielni inwalidów. Wtedy nikt z nas wobec zarządu nie mógł nic powiedzieć, gdyż słyszał od razu - "A co ty zrobiłeś? Czym pomogłeś zarządowi? Tylko my to prowadzimy - a zadanie nasze jest trudne - łączymy ogień z wodą. Ty tylko przeszkadzasz." A dalej starano się odwieść naszą uwagę od rzeczy istotnych... ten sam styl "argumentacji".

    A sprawa BORE jest prosta - sednem jej są pieniądze. Zbierano je od zachodnich sponsorów, powołując się przy tym na legitymację polskich "endżiosów", by prowadzić działalność Biura Obslugi Ruchów Ekologicznych. Ponieważ większość ruchów i organizacji uznała, że prowadzona przez BORE "obsługa" ich nie interesuje, czego dowodem są bądź otwarte wypowiedzi, bądź brak zainteresowania spotkaniem 11.4., które jest decydujące dla przyszłości Biura, należy stwierdzić, że BORE ową legitymację straciło. Trzeba tu dodać, że gros zebranych pieniędzy zużyto na gromadzenie majątku rzędu kilkuset mln zł oraz na potrzeby samego biura. Jeżeli grupa osób prywatnych, organizacji czy ruchów chce powołać nową jednostkę (np. fundację), już nie nadzorowaną przez radę nadzorczą wybraną na ogólnym spotkaniu "endżiosów" ekologicznych, to niech to powołuje, ale bez kapitału zgromadzonego dzięki naszej ("endżiosów") legitymacji. Nie ma znaczenia fakt, że pod umowami ze sponsorami figuruje podpis kierownika jednej konkretnej osoby - zawsze przecież ktoś musi być odpowiedzialny, lecz pieniądze - to trzeba jeszcze raz wyraźnie podkreślić - nie były przekazywane dla niej, lecz dla nas - to znaczy dla polskich "endżiosów" ekologicznych.

    Nie chodzi tu zresztą tylko o pieniądze. Chodzi tu także o naruszenie dóbr osobistych - np. moich dóbr osobistych. Nadużywa się bowiem (także) jakby mój podpis do czegoś, na co się nie godziłem, a mianowicie do zbierania od sponsorów kapitału dla firmy, z którą (np. ja) nie mam nic wspólnego. I jeszcze na jedno trzeba zwrócić uwagę. Chodzi o to, że my wszyscy bardzo łatwo ulegamy "polskiemu kompleksowi". Mówi się nam, że "Holendrzy i inne fundacje z Zachodu chcą, by BORE czy jakieś neo-BORE istniało" - jest ono dla nich wygodne. Czy mamy je jednak tworzyć dla wygody Zachodu? - przecież miało służyć polskim "endżosom".

    Analogicznie mówi się nam, że istnienie BORE jest wygodne dla ministerstwa. Ale znów - czy my mamy tworzyć i utrzymywać to biuro dla wygody władz? Czy takie jest nasze zadanie?

    Na mocy ciągłości: spotkanie w Brwinowie, rada nadzorcza, spotkanie w Turawie, rada nadzorcza, spotkanie w Warszawie (11.4.) - byliśmy gremium kompetentnym do zadecydowania o przyszłości BORE. Taka decyzja została po dyskusji podjęta - w głosowaniu postanowiono mianowicie postawić BORE w stan likwidacji, a majątek BORE postanowiono przekazać na rzecz ofiar klęski ekologicznej - postanowiono przekazać fundacji SOS dla Dzieci Czarnobyla. Poczułem się tą decyzją usatysfakcjonowany.

    Maciej Tuora



    SODANKYLA I DZIURA OZONOWA

    Ostatnio dużo mówi się i pisze w mass-mediach o warstwie ozonowej i o niebezpieczeństwach będących konsekwencjami jej zniszczenia. Jednakże są to głównie informacje o kremach do opalania i okularach przeciwsłonecznych, które są specjalnie przystosowane do chronienia naszych oczu i skóry przed szkodliwym promieniowaniem ultrafioletowym.

    Oczywiście trafiają się również wiadomości na temat badań nad warstwą ozonową prowadzonych przykładowo w północnej Europie. Miałem okazję przyglądać się im, a to dzięki działalności grupy osób z VI LO w Krakowie, do którego uczęszczam. Bierzemy mianowicie udział w europejskim programie: "Projekt Ozonowy - Młodzi Reporterzy", który zakłada stworzenie w różnych państwach Europy grup młodych ludzi zajmujących się tematyką ekologiczną, a w szczególności problemami związanymi z dziurą ozonową. My jesteśmy jedną z tych grup. Dla przedstawicieli grup zorganizowano specjalne misje na Półwysep Skandynawski, gdzie przyglądali się oni badaniom naukowców nad warstwą ozonową i wysyłali do wszystkich zespołów raporty informujące o wynikach. Ja uczestniczyłem w trzeciej z tych misji, która miała miejsce w dniach: 8-20.2.92. Większość czasu spędziłem w mieście Sodankyla w Finlandii. Jest to jedno z miejsc, gdzie prowadzone są badania warstwy ozonowej w ramach programu EASOE (European Arctic Stratospheric Ozone Experiment - Europejski Arktyczno - Stratosferyczny Eksperyment Ozonowy). Centrum tych badań to Kiruna w Szwecji. Badania prowadzone są z ziemi, z samolotów, za pomocą balonów, rakiet oraz statków. Wyniki przechowywane są na uniwersytecie w Oslo, a później zostaną wysłane do Edynburga w Wielkiej Brytanii, a opublikowane w r. 1993. Badania koordynowane są przez Amerykanina Johna Pyle'a i mają pokazać jak duży jest ubytek ozonu w północnej Europie. W czasie swojego dwutygodniowego pobytu byłem świadkiem wypuszczania balonu z sondą do badania koncentracji ozonu. Balon ten wzbija się na wysokość 30 km (najwyższą koncentrację ozonu notuje się na wysokości 20-30 km) gdzie ulega autodestrukcji. Wyniki pracy sondy są na bieżąco przesyłane, drogą radiową, do komputera, wyświetlane na monitorze i zachowywane w pamięci. W sondzie znajduje się pojemnik, do którego wpompowywane jest powietrze atmosferyczne. Koncentrację ozonu bada się mierząc natężenie prądu, który powstaje w wyniku skomplikowanej reakcji chemicznej przebiegającej, gdy ozon z powietrza łączy się z jodkiem potasu i wodą, które są w sondzie.

    Byłem naocznym świadkiem tego, że ilość ozonu w atmosferze nie jest tak duża jak powinna być, ale jego ubytek nie wygląda bardzo grożnie - 40% brak na wysokości 12-16 km.

    Badano ozonowy ubytek również w inny sposób - za pomocą systemu laserowego LIDAR. Był on z powodzeniem używany w 1985r. na Antarktydzie, kiedy to stwierdzono dramatyczne zmniejszenie się ilości ozonu w tym rejonie.

    Na pytanie o zagrożenie spowodowane ubytkiem ozonu nad pónocną Europą, naukowcy zastrzegli się, że konkretną odpowiedź mogą dać dopiero w przyszłym roku. Ustosunkowali się jednak do opinii badaczy z NASA, którzy po obserwacjach w Ameryce Południowej, podczas erupcji wulkanu Pinatubo, podali, iż sytuacja jest wręcz katastrofalna. Francuscy i szwajcarscy naukowcy nie kwestionowali ich opinii, ale dodali, że badania Amerykanów miały znaczenie lokalne, a tragiczna sytuacja w tym rejonie była spowodowana pyłami wydobywającymi się z wulkanu, które działają jako katalizatory reakcji pomiędzy ozonem a molekułami niszczącymi go. Stwierdzili, że problemu nie należy lekceważyć, ale panika, którą można zaobserwować choćby w USA, jest nie na miejscu.

    Muszę też nadmienić o fakcie, że w zimie i wczesną wiosną tworzą się na północy specyficzne chmury (Polar Stratospheric Clouds - polarne chmury stratosferyczne), które gromadzą cząsteczki chlorowców i fluorowców katalizując reakcje destrukcji ozonu. Z tego powodu sytuacja w strefie ozonowej wygląda teraz gorzej niż będzie wyglądać za parę miesięcy.

    Na zakończenie dodam, że nasza grupa "ozonowa" co miesiąc spotyka się z doc. Janem Lasą z Instytutu Fizyki Jądrowej na AGH. Na jednym z wykładów powiedział on, że nic w przyrodzie nie dzieje się natychmiastowo. Każdy proces w przyrodzie z początku przebiega szybko, ale później ulega zwolnieniu. Podobnie rzecz się ma z dziurą ozonową. Musimy jednak poświęcić temu problemowi dużo uwagi i zacząć poszukiwać sposobów rozwiązania tej niebanalnej sprawy - venienti occurrite morbo - jak powiedział Persjusz, choć zapewne miał na myśli co innego.

    Marcin Burdek

    Na początku tego roku otrzymaliśmy zaproszenie do Szwajcarii od bliźniaczej grupy ozonowej. Przez jeden marcowy tydzień mieszkaliśmy w małym, uroczym miasteczku Romont na pograniczu Alp. Myślę, że każdy z nas był mile zaskoczony niesamowitą gościnnością i troskliwością Szwajcarów. W ciągu tych kilku dni zobaczyliśmy prawie wszystko, co w tym kraju godne jest zobaczenia, a więc owe słynne fabryki serów i czekolady, podziwialiśmy piękne górskie miasteczka i krajobrazy.

    Chciałabym jednak na tę wizytę spojrzeć pod kątem szwajcarskiej ekologii, bo właśnie ta najbardziej nas interesowała. Zacznę może od rzeczy, która nas zaciekawiła i zafascynowała, mianowicie od wizyty w elektrowni atomowej w Gosgen. Godny uwagi jest fakt, że w Szwajcarii każdy zwolennik czy przeciwnik może sam zwiedzić elektrownię atomową i poznać jej plusy i minusy.

    Przewodnicy wyjaśniali nam przede wszystkim różnicę w funkcjonowaniu elektrowni jądrowej w Europie Zachodniej i Wschodniej. Otóż wszystko opiera się na dwóch różnych typach reaktorów. Pierwszy z nich to reaktor grafitowowodny (np. w Czarnobylu), w którym spowalnianie neutronów następuje wskutek zderzeń neutronów z jądrami grafitu, a woda służy tylko do odbioru ciepła. W drugim neutrony spowalnia woda wskutek zderzeń z jądrami wodoru. Różnica ta, wbrew pozorom, jest dosyć istotna, bowiem chodzi o to, by ilość materiału spowalniającego dobierana była tak, aby nie byłogo za mało, ani za dużo. Wskutek ewentualnej awarii, w przypadku reaktora wodnego, neutrony przechodzą przez parę wodną, wydostają się poza reaktor, a więc są już stracone, nie powodują rozszczepienia uranu. Właśnie taki reaktor wodny, jaki oglądaliśmy podczas naszej wizyty w Gosgen jest raczej stabilny i w żadnym wypadku nie może zwiększyć samoczynnie swojej mocy.

    W Szwajcarii 38% energii pochodzi z elektrownii atomowych. Z bardzo dużym zainteresowaniem zwiedzaliśmy elektrownie, ta wizyta w znacznym stopniu przybliżyła nam problemy energetyki jądrowej, o której dotychczas wiedzieliśmy naprawdę niewiele. Poza elektrownią atomową mieliśmy okazję odwiedzić elektrownię wodną. W Szwajcarii mamy do czynienia z siecią małych elektrowni wodnych, które w gruncie rzeczy bardzo małym kosztem dają 27% energii. Z pracą tego typu elektrownii, zapoznaliśmy się na podstawie wszelkiego rodzaju makiet, mieliśmy również okazję poznać alternatywne sposoby oszczędzania i produkcji energii elektrycznej.

    W ciągu tego bogatego w nowe doświadczenia tygodnia spędzonego w Szwajcarii zobaczyliśmy także stację meteorologiczną. Oprócz obserwacji pogody naukowcy dokonują pomiarów koncentracji ozonu w atmosferze. Byliśmy świadkami wypuszczenia w powietrze specjalnego balonu z sondą przystosowaną do badania stężenia ozonu. Wyniki badań przesyłane są do komputera i zachowane w pamięci. Największą koncentracją ozonu zaobserwowano na wysokości 20 km. Poza tym naukowcy zapoznali nas dokładnie z pracą w obserwatorium. W Szwajcarii rzuca się w oczy jedna rzecz, mianowicie zarówno zwykli ludzie, jak i ci, których głos liczy się jeżeli chodzi o przyszłość kraju, mają jednakowo rozwinięte poczucie odpowiedzialności za środowisko, w którym przyszło im żyć. Wydaje mi się, że jest to społeczeństwo o wyjątkowo rozwiniętej świadomości ekologicznej, której nam tak bardzo brakuje. Myślę, że wizyta w Szwajcarii dostarczyła nam nie tylko mnóstwo przyjemności, ale także pokazała jak bardzo opłaca się dbać o środowisko, a także poszukować nowych, niekiedy bardziej wydajnych technologii.

    Maria Bysiewicz



    POWSZECHNA AKCJA NA RZECZ WEGETERIAŃSKIEGO ŚWIATA 2004 PODAJE:

    FIN DE SIECLE MIĘZOŻERSTWA
    Świat oficjalnie już przyznał, że MIĘSO JEST POKARMEM SZKODLIWYM DLA ZDROWIA. Telewizja SKY pokazała, a polska powtórzyła program na temat nowego wynalazku na Zachodzie - eliminowania tłuszczu i cholesterolu z mięsa. Jest to oczywiście bardzo drogi i skomplikowany proces, ale czego się nie robi dla ZDROWIA.

    Biorąc pod uwagę, że tłuszczu jest w mięsie - wśród innych składników - najwięcej, pomysł nie wydaje się już tak rewelacyjny. Czy nie prościej byłoby ZREZYGNOWAĆ z mięsa?

    A co to ma wspólnego z Zielonymi? - ano, my Zieloni lubimy objadać się mięskiem. Cóż, dbamy o zdrowie PLANETY, ale mamy pełne prawo szafować własnym zdrowiem i NIKT nie będzie nam zaglądał do talerza, ani tym bardziej w nim mieszał.

    Jednak ten nowy wynalazek Zachodu to także wyzwanie dla nas - i nowe poletko do działania. Na pewno Polska pójdzie w ślad państw wysoko rozwiniętych i wprowadzi tę technologię. Spowoduje to powstanie ok. miliona todpadu w postaci tłuszczu, dotychczas utylizowanego przez nasze żywe organizmy - teraz będą musiały powstać duże zakłady utylizacyjne. Technogia jest także energo (i materiało-) chłonna. Pojawi się znów problem skąd wziąć energię: czy budować jednak elektrownię atomową, czy jednak stawiać zaporę w Czorsztynie.

    Tak więc, jak widać , temat mięsny jest jak najbardziej Zielony i roboty przy mięsie, dla nas ekologów, na pewno nie zabraknie... Smacznego!

    Z ŻYCIA LUDZI I ŚWIN
    Wegetarianizm to po prostu zdrowy rozsądek (1) i współczucie (2).

    Ad.1: Chinese Health Project to jedno z największych w historii medycyny przedsięwzięć badawczych na temat zależności między dietą, stylem życia a chorobami, prowadzone wspólnie przez Cornell University w Nowym Jorku, Oxford University w Anglii i Chińską Akademie Nauk Medycznych oraz Chińską Akademię. Medycyny Profilaktycznej.

    Wstępne wnioski z badań opublikowane m.in. w n-rze 10/90 Vegetarian Times. Badania Statystyczne prowadzone były na stuosobowych grupach z 65 prowincji chińskich, w których panują różne obyczaje żywieniowe oraz różne warunki życia. Porównanie stanu zdrowia tych grup prowadzi do ogólnego wniosku, że IDEALNA DIETA powinna zawierać umiarkowaną ilość białka, głównie ze źródeł roślinnych, i w ogóle nie zawierać cholesterolu - zasadniczo powinna to być dieta WEGETARIAŃSKA. To nie jest żadna nowość dla dra Cambpella - członka komitetu, który opracował w 1982r. w imieniu Narodowej Akademii Nauk raport pt."Dieta, odżywianie a rak". Raport ten wskazał, że średnia zawartość tłuszczu w diecie powinna wynosić 15 do 20%. "Ale wyniki te nie zostały rozpowszechnione gdyż oznaczałoby to radykalny zwrot ku wegetarianizmowi" - mówi dr Cambpell. "Ujawnienie tych rezultatów wywołałoby poruszenie wśród opinii publicznej i w przemyśle spożywczym. Jednak w związku z ostatnimi wynikami badań w Chinach (Chinese Health Project) - dodaje Cambpell - te informacje nie mogą być ukrywane przed opinią publiczną."

    Ad.2. Victoria Herbert z Houston (USA) nauczyła pływać swoje dwie domowe świnie (petanimals). W lipcu'84 jedna ze świń uratowała niepełnosprawnego chłopca, który tonął w jeziorze. Świnia ta - imieniem Priscilla - była uhonorowana przez American Human Association nagrodą za bohaterstwo. Przeciętny zjadacz mięsa byłby zapewne zdolny do zjedzenia Proscilli, gdyż "kotlet na czterch nogach" nawet jeśli kogoś tam uratował i tak nie ma praw do bycia niezjedzonym. Jak dalej podaje Sanctuary News, numer letni'90, wg wielu ekspertów świnia jest na co najmniej 10. miejscu pod względem inteligencji wśród istot na Ziemi (za Naczelnymi, wielorybem, delfinem i słoniem).

    I pytanie dodatkowe dla obronców zwierząt i towarzystw opieki nad zwierzętami - dlaczego tak podobne pod względem inteligencji i psychiki zwierzęta jak PIES i ŚWINIA są tak różnie traktowane. Być może jest jakieś sensowne uzasadnienie. JAKIE?
    SMACZNEGO!!! 3 x Krzysztof Żółkiewski Powszechna Akcja na rzecz Wegetariańskiego Świata 2004



    PESTYCYDY - STO LAT I ... WYSTARCZY?

    Pestycydy są to różnorodne substancje organiczne stosowane w rolnictwie i ogrodnictwie do zwalczania chwastów, chorób i szkodników roślin. Nazwa pochodzi od łacińskich słów pęśtiś - szkodnik, zaraza i ćąędó - zabijam. Stosowanie zabiegów agrochemicznych znane było już 200 lat temu. Napary z tytoniu służyły w tym czasie do niszczenia mszyc. Dinitroortokrezolan potasu wprowadzono w 1892r. jako pierwszy pestycyd syntetyczny. Odkrycie właściwości szkodnikobójczych DDT i 2,4-D w czasie II wojny światowej zapoczątkowało współczesny rozwój syntezy i stosowania środków chemicznych do ochrony roś- lin. Wzrost liczby ludności i związane z tym zwiększone zapotrzebowanie na żywność spotęgowały stosowanie pestycydów na szeroką skalę. Przyniosło ono wymierne korzyści doraźne i długofalowe. (...)

    Szczepan Chlebowski
    "Mikrobiologiczny rozkład
    pestycydów w glebie"

    Szacuje się, że światowe zużycie pestycydów wynosi 2,5 mln ton (w ujęciu wartościowym 16,3 mld USD), z czego 50-60% przypada na herbicydy, 20-30% na insektycydy i 10-20% na fungicydy. Mimo to, prawie 48% żywności jest corocznie niszczone z powodu owadów, chwastów oraz różnego rodzaju szkodników i chorób. Dokonując oceny chemicznych metod ochrony roślin, należy wziąć pod uwagę, że ochroną tą jest objętych mniej niż 1/3 użytków rolnych, oraz że zużycie pestycydów jest zróżnicowane w zależności od upraw. Większość zużycia chemicznych środków ochrony roślin przypada na bawełnę, owoce, warzywa i ryż, a dopiero w dalszej kolejności na rośliny paszowe i uprawy zbożowe. Jednakże nawet w wypadku stosowania dużych dawek pestycydów na hektar użytków rolnych, tylko nieznaczna ich część - przypuszczalnie mniej niż 0,1% - osiąga zamierzony cel, tj. dosięga zwalczanych szkodników. Pozostałe 99,9% bezużytecznie rozprasza się w środowisku, przyczyniając się do zanieczyszczenia gleby, wód powierzchniowych i atmosfery z dużą szkodą dla całego ekosystemu.

    W USA, mimo olbrzymiego wzrostu zużycia pestycydów w latach 1945-1986 (w tym 10-krotnego wzrostu zużycia insektycydów) oraz wprowadzenia do praktyki rolniczej pestycydów o zwiększonej toksyczności i zwiększonej skuteczności biologicznej (np. DDT stosowano w 1945r. w ilości ok. 2 kg/ha, obecnie analogiczny efekt osiąga się za pomocą piretroidów i aldicarbu stosowanych w ilości wynoszących odpowiednio 0,1 kg/ha i 0,05 kg/ha), łączne straty plonów wynosiły 37% (w latach 1942-51 - 31,4%), a straty spowodowane przez same owady wzrosły prawie dwukrotnie. Na szczęście straty te zostały skompensowane dzięki wprowadzeniu bardziej wydajnych odmian roślin, lepszemu nawożeniu oraz stosowaniu melioracji i innych zabiegów agrotechnicznych. Również w Europie obserwuje się w tej dziedzinie podobną sytuację. Tak duże straty plonów skłoniły rolnictwo USA i innych krajów do przechodzenia na zintegrowane systemy ochrony roślin (Integrated Pest Management - IPM), w których stosowanie syntetycznych pestycydów jest tylko jednym z elementów całego systemu, oraz do preferowania biologicznych metod ochrony roślin.

    Jednym z groźnych, ubocznych skutków wykorzystania chemicznych środków ochrony roślin są coraz liczniejsze przypadkowe zatrucia pestycydami. Liczbę takich zatruć szacuje się na 500 tys., a liczbę zgonów z tego powodu na 10 tys. rocznie. Inne szkodliwe następstwa to obecność pozostałości pestycydów w mleku i mięsie, niszczenie pożytecznych owadów (np. pszczół), powszechne zjawisko uodparniania się szkodników na działanie większości pestycydów oraz duże szkody w rybostanie i zwierzynie łownej. Już szacunkowe obliczenia wskazują, że ekologiczne i społeczne koszty stosowania chemicznych środków ochrony roślin przekraczają uzyskiwane korzyści. W rezultacie autor omawianego artykułu (David Pimentel - profesor ekologii i nauk rolniczych na Cornell University w Ithaca, USA) dochodzi do wniosku, że ilości pestycydów można śmiało zmniejszyć o 50% bez większej szkody dla wielkości plonów i produkcji żywności. Jego zdaniem, stosowanie chemicznych środków ochrony roślin powinno ograniczyć się do przypadków rzeczywiście niezbędnych; zamiast nich należałoby w większym stopniu korzystać z biologicznych metod ochrony roślin, nawet gdyby koszty żywności miały z tego powodu wzrosnąć o 0,5 - 1%. Konsumenci chętnie zgadzają się na takie rozwiązanie, o czym świadczy m.in. rosnące powodzenie sklepów z tzw. zdrową żywnością nie zawierającą żadnych pozostałości pestycydów.

    opr. Marian Paszkowski



    ZIELONE PŁUCA POLSKI : CZAS MENADŻERÓW

    Ostatnie spotkanie Rady "Zielonych Płuc Polski" jeszcze raz dowiodło, że nadchodzą nowe czasy. Czasy, w których prawa przyrody są ważne - ale nie tylko o nich należy rozmawiać. Czasy, w których - po rozpadzie wschodniego imperium - nie ma już przeszkód, aby środowisko traktować szerzej niż tylko ograniczony granicami państwa teren. Stąd też obecność na posiedzeniu Polskiej Rady Programowo-Naukowej Porozumienia "Zielonych Płuc Polski" przedstawicieli Litwy, Łotwy, Ukrainy, Białorusi, Rosji (Okręgu Kaliningradzkiego).

    O ile na poziomie międzynarodowym może okazać się, że mamy do czynienia z nowym Heksagonale (związku sześciu państw owładnitych ideą ekorozwoju: Zielone Heksagonale), o tyle na poziomie lokalnej władzy, Zielone Płuca Polski są wciąż odbierane jako sprawa hobbystów-ekologów i Ministerstwa OŚZNiL, a mówiąc wprost: grupki maniaków i stojących za nimi warszawskich centralnych pieniędzy. "Maniacy" ci przez wiele już lat pisali mądre opracowania, słali listy i ekspertyzy, pisali o ekoturystyce, zdrowej żywności, którą zarzuci się rynki zachodnie, a województwa wchodzące w skład Zielonych płuc tylko na tym zyskają.

    Ekologowie ograniczyli się do pisania o tym, jak będzie ładnie, gdy nie zlokalizujemy tu żadnej huty, a wszystkie wioski, miasta i miasteczka będą miały oczyszczalnie ścieków, remizy i ośrodki zdrowia. Miał być tu, na polskiej ziemi, kawałek raju: przyrodolecznictwo i lecznictwo uzdrowiskowe, nowoczesny przemysł, zachowana tożsamość kulturowa, zapewniona infrastruktura społeczna i techniczna. Zielone Płuca Polski miały wejść w system monitoringu EWG, a może i ich przedstawiciel miałby zasiadać w Radzie Europy. Polska północnowschodnia miała się stać przykładem rozważnej polityki "ekorozwoju w praktyce", skąd braliby przykład sąsiedzi, tworzący wspomniane już Zielone Heksagonale.

    Tymczasem okazuje się, że właśnie z ową praktyką jest najgorzej. Zostały przeprowadzone prace studyjne, planistyczne, prace wstępne i koncepcyjne i... No właśnie, okazało się, że resztę musi zrobić Warszawa. Warszawa ma (musi) skombinować pieniądze (jeśli Warszawa mówi, gdzie można pieniądze znaleźć - nie jest to ważne, ważne jest, żeby Warszawa pieniądze DAŁA), Warszawa musi zrobić ustawę chroniącą Zielone Płuca (bo gminy wciąż są nieświadome, że one najbardziej z idei ZPP mogłyby skorzystać i gotowe są już torpedować plany ZPP i wojewodów i lokalizować sobie tu nawet i hutę, bo czemu nie?). Warszawa musi więc uświadomić gminy, dać pieniądze (i to niemało, ale skąd?), bo jeśli nie, to wojewodowie z imprezy tej się wypisują i już.

    Władze województw wchodzcych w skład ZPP nie kryją swych myśli: bo jeśli dziś należałoby w celu zapewnienia dobrego funkcjonowania programu ZPP powołać biuro programu, to musi to zrobić Warszawa. Jeśli potrzebne są w tym celu niewielkie pieniądze, to przecież pieniądze te muszą nadejść z Warszawy, najlepiej w formie czeku, i najlepiej jeszcze w tym tygodniu. Jeśli nie - do widzenia Zielone Płuca Polski. Co wy na to?

    W Polsce zaczynają obowiązywać brutalne prawa rynku. Jeśli region nie jest zainteresowany ideą, dla urzeczywistnienia ktrej zrobiono już tak wiele - trudno. Jeśli brak jest ogólnego choćby regionalnego kosztorysu całego programu, a chce się powoływać biuro, które jeszcze zrobi kilka, kilkanaście mądrych opracowań, ekspertyz i ewentualnie wyda parę folderów - to widać, że coś jest tu nie w porządku, a inicjatorzy Zielonych Płuc Polski, wspierani przecież przez tak prężne instytucje jak NFOS, mają głowy w chmurach.

    Zielone Płuca Polski nie są w pierwszej kolejności sprawą Brukseli, Genewy czy Warszawy, lecz Olsztyna, Suwałk, Łomży, Ostrołęki, Białegostoku, ludzi w terenie, władz gmin, sejmików samorządowych, wojewodów. Jeśli brak tam bazy społecznej, a władze wyciągają ręce i uszy oraz czynią najróżnorodniejsze gesty w stronę Warszawy - to czas powiedzieć, że ZPP przećwiczyliśmy sobie w teorii i na ekranach komputerów, a teraz wyrzucone w ten program pieniądze okazały się błędem nas wszystkich.

    Nadchodzi czas memadżerów i ZPP mogą być tu tylko przykładem, że jeszcze nie wszyscy zdali sobie z tego sprawę. Nadchodzą czasy, w których nie skażona przyroda przynosi nie tylko chwałę władzom lokalnym, ale i niezły kapitał dla kas miejskich, gminnych, wojewódzkich (nie chodzi przy tym o dochód z wyrębu drewna czy budowy wielkich kompleksów hoteli). Dlatego program ZPP mógłby też ubiegać się (szczególnie jako program współpracy międzynarodowej - Zielonego Heksagonale Europy Wschodniej) o dotacje i nisko oprocentowane kredyty z Banku Światowego, UNEPu, nie tylko na prowadzenie badań i wykonywanie mądrych ekspertyz, ale na konkretne działania: budowę w tym regionie porządnych oczyszczalni ścieków, likwidację uciążliwych źródeł emisji, koordynacji dotacji i kredytów na rzecz rozwoju przemyślanej bazy turystycznej i czystego przemysłu.

    Nadchodzi czas menadżerów. Menadżerów przemysłu, handlu, służby zdrowia, ochrony środowiska. Nadchodzi czas sprawnych konsultantów prawnych, ekonomicznych, ludzi dużo inwestujących ze swoich zdolności, swej wiedzy i swego czasu, aby osiągnąć cel. Ludzi potrafiących dotrzeć do tego celu drogą wytyczoną przez siebie samych: drogą najkrótszą z możliwych, co nie znaczy drogą na skróty. Mądrych polityków, ale też i mądrych biznesmenów, dla których biznes plan nie oznacza jednostronicowego listu do Minis tra z prośbą o dotację, bo jak nie, to mówimy do widzenia, zabieramy zabawki i idziemy z podwórka, na którym już tak wiele przecież wspólnie zrobiono.

    Adam Smolinski



    POCHÓD ZWIERZĄT

    W imieniu programu "Animals" (II pr. TVP) pragnę powiadomić i zaprosić wszelkie grupy ekologiczne do uczestnictwa w "pochodzie zwierząt", który odbędzie się w Warszawie 31.5.92. W ciągu całego dnia będzie można przedstawić swą grupę (jej filozofię, cele, działalność) przed kamerą.

    Akcja ma na celu zwrócenie uwagi społeczeństwa na problemy praw zwierząt, ekologii oraz spopularyzowanie działalności wszelkich grup ekologicznych, a także nawiązanie nowych kontaktów.

    Bardzo proszę o przysyłanie list uczestników marszu, gdyż istnieje możliwość zwrotu kosztów podróży.

    Miejsce zbiórki i godzinę podamy w późniejszym terminie.

    Zgłoszenia proszę nadsyłać jak najszybszym terminie pod adresem: Biuro Obslugi Ruchu Ekologicznego, Szara 14/34, 00-420 Warszawa.

    Bardzo zachęcam do uczestnictwa w tym marszu, gdyż jest to rzeczywiście wielka okazja do udowodnienia, że ludzi, którym los przyrody jest bliski jest coraz więcej, ale też jest równie wiele problemów wymagających rozwiązania.

    Tworcy programu "Animals"
    bardzo licza na Was!!!
    Marta Szymska
    Ps. Bardzo proszę o przekazanie
    tej informacji wszystkim, którzy
    mogliby być nią zainteresowani.



    PRZEGLĄD PRASY

    MYŚLĄ NARODOWĄ POLSKĄ

    Nie, nie kupiłem tego pisma. Jakiś dobry człowiek z Narodowej Wspólnoty Polskiej/Polskiego Stronnictwa Narodowego (może sam Bolesław Tejkowski?) pamiętał o naszej redakcji i przysłał kilka (od stycznia do września'91) nu-merów tej gazety.

    W n-rze 6(10) znajdujemy na pierwszy rzut oka fajny art. "Nie pal dziadziu!" piętnujący palenie i radzący jak pozbyć się tego nałogu. I wszystko byłoby dziwnie fajne, dopóki nie wczytać się, kto jest winny rozprzestrzenieniu się nikotynizmu. Handlarze śmierci to oczywiści Żydzi, a dokład-niej cywilizacja żydo-amerykańska!

    Jak łatwo się domyślić, całe szpalty tego pisma przepełnione są żydo-sowietyzmami, żydo-amerykanizmami, żydo-solidarnością i innymi obŻYDliwościami. Dowiedziono też niezbicie, że pogląd iż Jezus był Żydem jest bluźnierczy. Natomiast Żydem jest Tymiński. Gazeta dba o samodzielne myślenie czytalników i na ich użytek podaje pięć przesłanek "jak wykrywać Żydów". Warto przecież wiedzieć, że Żydem był Janusz Korczak, a "Król Maciuś I" to podstępna broń mająca deprawować serca polskich dzieci.

    Aby odetchnąć przejdźmy do tematu: "Ekologia narodowa".

    W n-rze 3(7) znalazłem niepodpisany ("nazwisko znane redak- cji") art. pod dziwnie znajomym tytułem "Problem Ekologiczny nr 1 - korupcja?!". Jest to połączenie tekstu z ZB 21 pod tym samym tytułem i z ZB 20 pt. "Państwowa Agencja Antyatomistyki". W ZB oba były podpisane "Jerzy Karcz".

    W n-rze 2(6) w tej samej rubryce znalazłem art. podpisany "Jarosław Trojan" pt. "Ekologiczna agresja przez 'granice przyjaźni'". "12.7 w Ustroniu odbyła się demonstracja (...) przeciwko (...) koksowni w Stonawie (...). Niesety, gdy grupka młodych ludzi spod znaku 'Słowiańskiej Siły' próbowała nadać manifestachi nacjonalistyczny wektor, funkcjonariusze 'Solidarności' momentalnie zgasili ten incydent. Kilku nacjonalistów utoneło w morzu zwolenników Wałęsy i wyznawców Schumachera." Zapewne chodzi Jarkowi o hasło "Stonawa na plac Wacława". Tylko, że Pracownia... piętnowała je nie dla Wałęsy czy Schumachera! Dalej jest trochę lepiej:

    "Nie wyciągajmy jednakowoż z owego przypadku błędnego wniosku o konieczności izolowania się od ruchu ekologicznego. Ekologia jest sprawą łączącą niemalże wszystkich : anrchistów i konserwatystów , profesorów i włościan, gospodyni domowe i importowanych z Orientu sekciarzy. Nic dziwnego - to po prostu odzywa się instynkt samozachowawczy! Dlatego w pierwszym szeregu obrońców ojczystej przyrody nie może zabraknąć nacjonalistów. Wszak i na Zachodzie lewacy nie mają monopolu na ochronę środowiska . W RFN obok ekomarksistowskich 'Die Grunen" działa prawicowa Pkologish Demokratische Partei. Wśród założycieli Partii Zielonych znalazły się skrajnie prawicowe grupy Aktion Dritte Weg i Aktion Unabhwngiger Deutscher. Wyznawcy 'ekologi narodowej' są aktywni również np. w Hiszpani ('Triton') czy Wilkiej Brytanii ('Green Wave').
    Przezwyciężcie więc swój wstręt do goszystów i ujmijcie w ręke zielony transparent którego drugie drzewce dzierżyć będzie jakiś długowłosy mistyk 'głębokiej ekologii' . Przemysłowe trucizny na wszystkich działają jednako!" I, o ile mi wiadomo nik autora nie posłuchał, mimo upływu roku.

    W tym samym numerze w art. "Czarno-biała fotografia czyli rozważania o Prawicy i Lewicy" Jarosław Trojan wykazuje trudnoś- ci tradycyjnej, bipolarnej klasy- fikacji partii politycznych:
    "(...) chociażby jak zaklasyfikować Zielonych? W zasadzie plasują się oni gdzieś na lewo od centrum (ale kłopot już w określeniu jak bardzo na lewo - reformiści to czy lewacy?) w ich ideologii brakuje jednak charakterystycznego dla lewicy kultu postępu i proletariackiego etosu..."

    Pismo ma 32 s A4, kosztuje 3 tys. zł. Redakcja mieści się w Warszawie przy Hożej 62.

    (ax)



    PIESKI ŁOŚ

    Jest takie miejsce w Rzeszowie, gdzie każde zwierzę pozbawione zostaje swej godności. Staje się po prostu przedmiotem ulicznego handlu. Miejscem tym jest sobotni rynek przy ul. Chopina. Co tygodnia wypełnia się on psami na sprzedaż. Są to przewanie mieszańce, kundle, psy bez rodowodu. Widok ich dla człowieka, który potrafi rozumieć cierpienie innych jest przerażają- cy. Głodne, zmęczone upałem lub zimnem psy często trzymane na sznurach, stoją z opuszczoną głową, wtulone w kąt. Im widać jest wszystko jedno, ale nie powinno być wszystko jedno nam, ludziom posiadającym chociaż krztę człowieczeństwa. Stare psy spoglądałagodnie w oczy swoim nowym właścicielom. Nie potrafią zrozumieć co się dzieje. Młode, szczególnie jeśli chodzi o przedstawicieli ras obrończych, reagują zupełnie odwrotnie. Ogłupione sytuacją rzucają się, atakując wszystkich przechodniów. W tekturowych pudłach na stołach popiskują malutkie szczenięta. Leżą umorusane we własnych wydzielinach i skazane na dokuczliwe pieszczoty przechodniów. Oczywiście zdarzają się także psy bardziej zadbane, ale stanowią one zdecydowaną mniejszość. Po każdym takim jarmarku w centrum Europy pozostawiane są na ladach, chodnikach, bezdomne, przestraszone i już bezpańskie psy.

    Długo można by pisać o tym handlu i o ludziach, jacy tam przychodzą, nie o to tu jednak chodzi. Pragnę ukazać jedynie część atmosfery, jaka panuje w tym, tak bezwzględnym dla zwierząt miejscu.

    Mogę stwierdzić z całą odpowiedzialnością, iż zlikwidowanie takiego ulicznego handlu na pewno wpłynęłoby dodatnio na sytuację psów w Rzeszowie.

    Zdawać by się mogło, że pisanie artykułów na ten temat w niemalże 100% katolickim społeczeństwie jest zbędne. A jednak... Może Kościół zechciałby się wstawić w obronie tych, ktrzy egzystują, tylko z woli Boga nie są ludźmi. Być może najwyżej rozwinięte istoty zastanowiłyby się przez moment, jak postępują i traktują słabszych od siebie.

    Powracając jednak do tematu, gdyby o zbyt psów było znacznie trudniej, a brutalne pozbywanie się ich wiązałoby się z poważnym ukaraniem, może mniej ludzi podjęłoby się trzymania ich. Zapewne wtedy hodowlą tych pięknych zwierząt zajęliby się prawdziwi i doświadczeni hodowcy, a utrzymaniem zaś prawdziwi miłośnicy.

    Magda Grygiel
    Dąbrowskiego 33/82
    35-036 Rzeszów




    Ani zakaz handlu psami (bo do tego sprowadza się postulat Autorki), ani bardziej represyjne prawo, nie poprawią bytu psów. (Jeśli nie będą sprzedawane, to będą topione.) Ewentualne represje wobec handlarzy przyniosłyby jedynie katastrofalne skutki dla zwierząt. Twierdzę, że poprawę ich losu można osiągnąć jedynie podnosząc świadomość i kulturę społeczeństwa. Ale to, niestety, nie przychodzi z dnia na dzień.

    (pr)



    ŚWIĘTE PSY - CZYLI OPIEKA NAD ZWIERZĘTAMI

    Przede wszystkim podkreślę, że doceniam, podziwiam i szanuję to, co robią tzw. towarzystwa opieki nad zwierzętami, fronty wyzwolenia zwierząt i inne akcje antyfutrzarskie. Jest to kawał dobrej roboty.

    Chciałbym jedynie, niestety po raz kolejny, zwrócić uwagę na pewne ograniczenia ich filozofii działania, które nie są przez nich samych postrzegane lub raczej są celowo pomijane.

    Chodzi mi oczywiście o różne traktowanie różnych gatunków zwierząt, wg nieokreślonego kryterium. Wg praktyki tym kryterium jest przynależność do danej RASY. Oczywiście RASĄ nr 1, hołubioną przez wszystkich ww. są PSY. Ich status przypomina pozycję KRÓW w Indiach. I tak np. Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zajmują się prawie wyłącznie psami, przejmują się nawet wtedy, gdy przecieka psia buda. Ten sam, niewątpliwie wrażliwy na krzywdę zwierząt działacz(ka) ze smakiem pałaszuje kotlet zrobiony z zabitego cielaczka - istoty niewątpliwie także miłej, czującej, przyjaznej Człowiekowi, i nie widzi w tym fakcie nic złego. podobnie wielu frontowców wyzwolicieli zwierząt bardziej przejmuje się losem myszy w laboratorium niż świni, gatunku powszechnie lekceważonego. )

    Jest to zjawisko, którego nie rozumiem i przeciw któremu protestuję, propagując inne podejście: równe traktowanie podobnych ISTOT. Osobiście nie widzę powodów, dla których inaczej traktowane miałyby być PSY i ŚWINIE. Jak dowodzą doświadczenia, są to Istoty o podobnym stopniu rozwoju inteligencji, a nawet o podobnym charakterze: świnki wychowywane w rodzinie psiej są równie inteligentne, pomysłowe, wesołe, wierne, można je też wyuczyć wielu sztuk, np. przynoszenia gazety z kiosku. Są czyste - tylko może nie tak piękne...

    Wegetarianie mają inny stosunek do zwierząt. Staramy się zachować tu konsekwencję i równy szacunek mieć i dla PSA i dla ŚWINI i dla LISA (futerkowego). Pewnym ograniczeniem filozofii wegetarianizmu jest samo DZIEŁO STWORZENIA, gdzie są zwierzęta mięsożerne, zabijające inne - czego wyeliminować się nie da. Także człowiek nie może całkowicie wyeliminować zabijania żywych stworzeń. Nasza filozofia to: minimalizować ZŁO i CIERPIENIA wyrządzane zwierzętom i stworzeniom. Potrafię zabić muchę, jeśli to konieczne... i nie uważam tego za zło... I tu jest pole do popisu dla przeciwnikow wegetarianizmu. Będą upierać się, że w gruncie rzeczy zabicie muchy czy psa, a może nawet rośliny to to samo - w związku z czym to wegetarianie są hipokrytami (a nie są nimi np. miłośnicy psów). Z takimi pogldami nie będę polemizował, ponieważ rzecz jest zbyt oczywista. Bardziej zainteresowanych odsyłam do tekstów źródłowych na ten temat. Jest taka książka Toma Regana pt. The Struggle for Animal Rights. Autor jest z zawodu filozofem i nie wyobrażam sobie bardziej dogłębnej analizy PRAW ZWIERZĄT, niż dokonana przez niego. Przedstawiona przez niego filozofia jest spójna i - co jest oczywiste - zgodna z filozofią wegetarianizmu.

    Nie da się oddzielić praw zwierząt od wegetarianizmu - co jednak niektórzy czynią. Powinni jednak zdawać sobie sprawę z ułomności własnego pojmowania tych spraw.

    Gdyby w Polsce powstały tuczarnie psów (na mięso i na skry, a może takie są) natychmiast nastąpiłby taki protest, że trzeba by je zlikwidować. Niech mi ktoś wytłumaczy DLACZEGO nie protestujemy tak przeciw tuczarniom świń?

    Podsumowując: Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, Ruchy na Rzecz Praw Zwierząt, o ile nie akceptują wegetarianizmu - powinny w swoich nazwach dodać słówko "niektórych" (gatunków zwierząt). Wtedy sprawa będzie jasna, a w statucie, programie należałoby określić prawami jakich gatunków zwierząt się zajmują.

    Krzysztof Żółkiewski
    *) Ps. Wegetarianie widzą świat stworzeń hierarchicznie. Ogólnie kryterium traktowania Stworzeń stanowi "stopień rozwoju świadomości i zmysłów" i gdybyśmy musieli coś zabić lub zniszczyć to kolejnosc bylaby taka:
    MINERAŁY - ROSLINY - BAKTERIE - PIERWOTNIAKI - ... - GADY - PTAKI - SSAKI NIŻEJ ROZWINIETE - SSAKI WYŻEJ ROZWINIETE - CZLOWIEK!



    JAK BUDOWANO "PUŁAWY"

    ...wdrożenie koncepcji budowy giganta przemyslowego potwierdzilo najbardziej skrajne obawy przeciwnikow...

    Koncepcja budowy w kraju dużej fabryki nawozów azotowych wynikła z potrzeby intensyfikacji produkcji rolnej przedstawionym w ówczesnym "Programie wyżywienia narodu". Fabrykę postanowiono zlokalizować w Puławach ze względu na techniczno-ekonomiczne zalety tego regionu. Decyzja ta napotkała sprzeciw ze strony Administracji Lasów Państwowych, organizacji ochrony przyrody, instytucji ochrony zabytków kultury, naukowców i mieszkańców Puław. Argumenty sprzeciwiających się tej lokalizacji były uzasadnione, ponieważ:

  • budowa Zakładów w kompleksie lasów sosnowych wymagała usunięcia drzewostanu na obszarze kilkuset hektarów;
  • kombinat chemiczny stwarzał zagrożenie dla Puław, Kazimierza i Nałęczowa - regionu o wybitnych walorach przyrodniczo- rekreacyjnych, zdrowotnych i turystycznych;
  • pod budowę osiedli pracowniczych i urządzeń przemysłowych Zakładów przeznaczono znajdujące się w mieście oraz na jego obrzeżach tereny stanowiące ogrody i działki prywatne mieszkańców Puław.

    Budowę Zakładów Azotowych w Puławach rozpoczęto na początku lat sześćdziesiątych, a w połowie 1966r. ruszyła produkcja amoniaku i mocznika. Ponieważ w Puławach zamierzano wytwarzać tylko jeden nawóz - mocznik z amoniaku - jedynie dla tej produkcji przeprowadzono analizę oddziaływania Zakładów na środowisko. Ocena wypadła pozytywnie i - trzeba przyznać - uwzględniała warunki wynikające z ówczesnych przepisów ochrony środowiska naturalnego. Jednakże już w trakcie budowy wprowadzono zmianę profilu przyszłych Zakładów. Zatwierdzono budowę drugiej fabryki, tzw. "Puław II", z potężną wytwórnią saletry amonowej. Jej zdolność produkcyjna wynosiła 3300 t produktu w ciągu doby. Decyzji tej nie poparto jednak żadną oceną oddziaływania rozbudowanego kombinatu chemicznego na otoczenie. Zaważyło to niebawem na wdrożeniu nieprzemyślanej, błędnej koncepcji budowy giganta przemysłowego, a w konsekwencji potwierdziło najbardziej skrajne obawy przeciwników budowy i okazało się katastrofalne w skutkach.

    Zakłady Azotowe w Puławach budowano na podstawie nowoczesnych w tym czasie rozwiązań technologicznych i aparaturowych. Zastosowane technologie miały być bezodpadowe i bezpieczne, a nawet wywierać pozytywny wpływ na stan środowiska naturalnego. Zakładano, iż niewielka emisja pyłów nawozów do otoczenia będzie się przyczyniała do wzrostu plonowania pól, łąk i drzewostanów. W tak optymistycznej atmosferze (Zakłady nazywano "fabryką chleba") nie było mowy o potrzebie projektowania, budowy lub zakupu urządzeń służących ochronie środowiska. Niestety, "eksperyment puławski" - największa fabryka nawozów w Europie - stworzył nieprzewidzianą i nieoczekiwaną sytuację ekologiczną.

    Niepokojące symptomy degradacji środowiska naturalnego (zwłaszcza upraw leśnych) wywołanej przez ZA "Puławy" wystąpiły już podczas uruchamiania wytwórni mocznika. Zrzuty gazowego amoniaku do atmosfery, a także zrzuty ścieków sprawiły, że w sąsiedztwie instalacji mocznika oraz w rejonie Centralnej Oczyszczalni Ścieków Przemysłowych nastąpiło brązowienie igliwia, a następnie stopniowe usychanie i obumieranie drzewostanu sosnowego. Intensywność degradacji drzewostanu zaczęła wzrastać alarmująco po uruchomieniu "Puław II", zwłaszcza wytwórni saletry amonowej. Zaczły ginąć całe partie lasu, począwszy od ogrodzenia Zakładów w kierunku północno-wschodnim - przeważającym kierunku róży wiatrów. Najsilniejsze oddziaływanie Zakładów na środowisko zaobserwowano w latach 1969-1971, tj. podczas uruchomienia "Puław II" i drugiego etapu budowy "Puław I". W tym czasie zniszczeniu uległo ok. 500 ha lasu, a ok. 2000 ha uszkodzeniu.

    Określony i - jak się zdawało - zamknięty już profil produkcji Zakładów Azotowych, zakończony budową "Puław I" i "Puław II", stwarzał pewną szansę rozwiązania problemów ekologicznych. Jednak budowa następnej fabryki kaprolaktamu, z dużą wytwórnią kwasu siarkowego i oleum, i związana z tym rozbudowa elektrociepłowni spowodowały powstanie nowych źródeł emisji dwutlenku siarki, tlenków azotu, pyłów dymnicowych i związków organicznych, a ponadto pogorszenie sytuacji w gospodarce ściekami.

    Planowaną dalszą rozbudowę Zakładów Azotowych "Puławy" wstrzymano z powodu kryzysu gospodarczego w kraju w końcu lat siedemdziesiątych. W tym okresie ożywiła się działalność organizacji ekologicznych, które skutecznie prezentowały społeczne odczucia i opinie dotyczące zagadnień ochrony środowiska naturalnego. (...)

    Dalej Autor przedstawia działania podejmowane przez Zakłady celem ograniczenia emisji zanieczyszczeń i negatywnego wpływu na środowisko (np. w miejsce uschniętego lasu sadzi się kukurydze). Na koniec stwierdza:

    W wyniku prowadzonych prac osiągnięto istotne obniżenie poziomu zanieczyszczeń wydalanych przez Zakłady. W stosunku do okresu intensywnego oddziaływania Zakładów na otoczenie emisja pyłów z produkcji nawozów zmalała o 50%, a tlenków azotu o 40%. Zmniejszono o 44% ładunki związków azotu w ściekach. Szczególnie ważne dla Zakładów jest ograniczenie emisji pyłów nawozów; ich wysoki poziom zagrażał skażeniem wód podziemnych poprzez migrację związków azotu do ujęć studziennych, z których Zakłady czerpią wodę.


    REC ODPOWIADA

    Regionalne Centrum Ekologiczne (REC) pragnie serdecznie podziękowac Redakcji ZB za rozpowszechnienie folderu, który został dołączony do ZB 33. Niepokoi nas jednak notatka przedstawiająca nasz folder czytelnikom i dlatego chcielibyśmy wyjaśnić sytuację.

    Bardzo wysoko cenimy działalność Redakcji ZB i jesteśmy przekonani o ogromnym znaczeniu tego miesięcznika jako publikacji ekologicznej. W ramach naszego programu finansujemy działania grup ekologicznych w Europie Centralnej i Wschodniej, nadesłane w formie projektów i spełniające nasze kryteria. Nie mogliśmy pomóc w publikowaniu ZB, ponieważ ze względu na ograniczone zasoby finansowe podjęliśmy wcześniej decyzję aby nie finansować wydawnictw ciągłych. Kryteria udzielania pomocy finansowej mogą być jednak zmienione i zależy nam bardzo na sugestiach ze strony organizacji ekologicznych, które pomogłyby nam ustalić najlepszy sposób wykorzystania posiadanych przez nas środków.

    W ramach naszej dotychczasowej działalności (zapoczątkowanej we wrześniu'90) otrzymaliśmy propozycje finansowania przez Centrum prawie 500 projektów na łączną kwotę ponad 83 milionów ECU (104 miliony USD). Posiadane środki pozwoliły nam na sfinansowanie 125 projektów na łączną kwotę 1 mln 460 tys ECU. Wszystkie propozycje przesyłane do REC są starannie analizowane w ramach ustalonej procedury, która ma na celu zapewnienie możliwie jak największego obiektywizmu i jasności podejmowania decyzji.

    Wszelkie pytania związane z działalnością REC prosimy kierować do naszego biura w Warszawie lub w Budapeszcie pod wskazanymi poniżej adresami:

    Małgorzata Koziarek
    Polskie Biuro REC
    na Europę Środkową i Wschodnią
    Szara 14/34
    00-420 Warszawa
    tel./fax: 0-22/296433

    Jerzy Radziwiłł
    Regional Environment Center
    for Central and Eastern Europe
    Miklos ter 1
    H-1035 Budapest
    Hungary
    tel.(36-1)168-6284, 168-8203, 168
    -8685, 168-9463
    fax: (36-1)168-7851
    Z poważaniem
    Peter Hardi
    Dyrektor Centrum



    PRACA DLA EKOLOGA

    Nadchodzi czas młodych, odpowiedzialnych ludzi, dla których ochrona środowiska nie jest ani sloganem, ani paskiem przy wypłacie. Nie dziwi też, że Ministerstwo Ochrony Środowiska poszukuje do pracy osób po:
    - prawie,
    - inżynierii ochrony środowiska,
    - architekturze (planiści), lub osób kończących studia na tych kierunkach. Oferowana jest niezbyt wysoka płaca, sensowna praca w nowych, zmienionych warunkach, możliwość podnoszenia kwalifikacji. Warunek: osoby z Warszawy lub okolic.
    Kontakt:
    Biuro Prasowe MOŚZNiL
    Wawelska 52/54
    00-922 Warszawa
    tel. 25-88-50



    KRYTERIA "CZYSTEJ PRODUKCJI" STANOWISKO SPOŁECZNEGO INSTYTUTU EKOLOGICZNEGO

    Warszawa, marzec 1992r.
    1. Polska znalazła się w nowej sytuacji politycznej, gospodarczej i społecznej. Nie ulega wątpliwości, że stwarza to nowe moż- liwości i warunki wyboru drogi rozwoju państwa.
    2. W Polsce powinny zostać wprowadzone takie rozwiązania systemowe, które zapewnią realizację atrategii ekorozwoju przez:

  • wprowadzenie celów ekologicz nych jako integralnego elementu polityki państwa;
  • restrukturyzację gospodarki - szczególnie przemysłu, rezygnu jąc z surowco- i energochłon nych technologii oraz z produk cji, procesów i asortymentów uciążliwych dla środowiska;
  • * wprowadzenie obowiązku oceny oddziaływania na środowisko według jednakowych ostrych kry teriów dotyczących każdego programu, projektu i inwestycji oraz przygotowania wariantu ekologicznego (alternatywnego) dla każdego rozwiązania;
  • * egzekwowanie wymagań środowiska we wszystkich dziedzinach dzia łalności człowieka;
  • * preferowanie metod i technolo gii służących ochronie całej natury;
  • * powszechną oświatę i informację ekologiczną;
    3. Ogromne potrzeby Polski, jej otwarcie na wszelką pomoc inwestycyjną i techniczną, stwarza wiele niebezpieczeństw polegajcych na:
  • * wprowadzeniu na nasz rynek "brudnych" technologii, usług i towarów wycofanych lub zakaza nych na Zachodzie;
  • * przejęciu "końca rury" w proce sach produkcji i konsumpcji Za chodu.
    Polska powinna być świadoma i unikać błędów popełnionych przez Zachód. Powinna wprowadzić skuteczne środki zapobiegające degeneracji i eksploatacji zasobów przyrody, opierając restrukturyzację i rozwój gospodarki na nowoczesnych procesach "czystej" i ekologicznej produkcji.
    5. Gwarancją skutecznego zapobiegania skażeniu środowiska nie mogą być luźne zasady postępowania, ale ostry kodeks międzynarodowy, którego egzekwowanie byłoby ściśle kontrolowane, a jego łamanie zaskarżane przez każdego poszkodowanego.
    6. Skuteczne przestrzeganie kodeksu wymagać będzie szerokiego udziału społeczeństwa, organizacji pozarządowych i zawodowych w procesach podejmowania decyzji, tworzenia i egzekwowania prawa.
    7. Wszystkie decyzje związane z zastosowaniem nowych metod i technologii produkcji muszą być podejmowane przede wszystkim przez tych, których dotyczą i muszą uwzględniać interesy całej natury oraz przyszłych pokoleń.
    8. Zapewnienia i deklaracje Zachodnich inwestorów, kół finansowych i koncernów o dużym bezpieczeństwie proponowanych technologii i produktów nie mogą być dla Polski wystarczającą gwarancją.
    9. Jedyną gwarancją powinny być surowe kryteria "czystej produkcji" oraz możliwość wyboru najlepszego rozwiązania na drodze "ekologicznego przetargu".
    10. Kryteria "czystej produkcji" (włączając w nie produkt finalny) uniemożliwią zbyt w Polsce pozornie nowoczesnych procesów produkcji i przetwarzania, utylizacji odpadów oraz samych wyrobów.
    11. Aby kryteria "czystej produkcji" mogły być zastosowane i przestrzegane musi istnieć prawo do pełnej informacji dotyczącej wyników badań i kontroli, ekspertyz i orzeczeń w szeroko pojętej ochronie środowiska.
    12. Kryteria "czystej produkcji" powinny zapewiać wprowadzanie obiegów zamkniętych oraz minimalizację wytwarzania odpadów.
    13. Niedopuszczalny jest obowizujący do tej pory w Polsce przepis o utajnianiu informacji na temat emisji zanieczyszczeń przez zakłady przemysłowe. Taki przepis daje wolną rękę wszystkim potencjalnym trucicielom.
    14. Międzynarodowa pomoc finansowa powinna być przyznawana tylko na inwestycje odpowiadające kryteriom "czystej produkcji". Powinna równocześnie obejmować oszty szkoleń w zakresie procedury oceny oddziaływania na środowisko, prawa ekologicznego i karnego, a także kryteriów "czystej produkcji".

    Społeczny Instytut Ekologiczny popiera stanowisko Greenpeace przygotowane na konferencję w Budapeszcie (20-22.11.92) "Jak unikać błędów popełnionych na Zachodzie: Kryteria oceny czystych inwestycji w Europie Środkowo- Wschodniej".

    Joanna Pawlak
    - prezes Społecznego Instytutu
    Ekologicznego
    Elżbieta Michalak
    - Społeczny Instytut Ekologiczny
    Marta Szymska
    - Wspólnota Wszystkich Istot


    POPOŁUDNIE Z GAZETĄ: "TYGODNIK SOLIDARNOŚĆ"

    "Tygodnik Solidarność" to gazeta, w której prawie każdym numerze można znależć coś na temat ekologii. Czasem są to 3-4 artykuły koncentrujące się na jednej sprawie i przedstawiające ją z kilku stron. Tak było np. w numerze 10 (6.3.92) gdzie pisano o zdrowej żywności, ale jednocześnie przedstawiono rezultaty (moim zdaniem niezbyt uzasadnione) eksperymentu, w którym stwierdzono, że cholesterol jest zdrowy. Zajmowano się też sprawą śmieci (nr 5 z 31.1.92) i energią alternatywną (nr 4 z 24.1.92). W jednym z ostatnich numerów (nr 12 z 20.3.92) można przeczytać wywiad z prof. Skolimowskim "Ekofilozofia - trzecia droga", a już w następnym numerze z artykułu "Sokrates w czerwonym chitonie" Antoniego Zambrowskiego możemy dowiedzieć się, że komuna na Politechnice Łódzkiej, gdzie świeżo założono katedrę Ekofilozofii, trzyma się dobrze i nie dopuszcza do prowadzenia wykładów ludzi spoza starego układu. Zresztą artykuły demaskatorskie to specjalność "T.S.". W swoim czasie zajmowali się "Iglopolem", można więc liczyć, że jak tylko dowiedzą się czegoś o dziwnych zasadach funkcjonowania jakiś firm nieprzyjaznych dla środowiska, to pomogą je zdemaskować.

    Żeby jednak nie kończyć tak laurkowo, to "T.S." był jedną z niewielu gazet, które nic nie napisały (poza wzmianką w artykule na inny temat) na temat akcji anty-futrzarskiej. Jak wyrzut sumienia jawi mi się dwuodcinkowy artykuł Anny Bojarskiej "Nasze Verdun" (nr 3 i 4/92), w którym autorka demagogicznie twierdzi, że palacze papierosów są prześladowanymi obrońcami wolności i jawią jej się (chyba od nadmiaru kadmu) jakieś stosy. Nie dostrzega ona natomiast tego, że dąży się do ograniczenia palenia papierosów nie dla zniewolenia zdrowiem pani Anny Bojarskiej i jej podobnych, ale dla zdrowia tych, którzy są biernymi palaczami wbrew swojej woli. Nie dostrzega też plakatów MARSA "przyjemność dla znawcy" (nieprzyjemność dla całej reszty), reklam MALBORO i innych trucizn, bezprawnie umieszczanych gdzie się tylko da. I tą krótką polemiką kończę i zachęcam do lektury "T.S.", w czytelniach najlepiej.

    Skaman



    JAK OBCHODZILIŚMY ŚWIĘTO WIOSNY W SOSNOWCU

    Chciałabym podzielić się z Wami swoimi wrażeniami z "obchodów" pierwszego dnia wiosny '92. Cały nasz ogólniak przygotowywał się do tzw. pochodu ekologicznego połączonego z topieniem Marzanny itd.

    Zaplanowano przemarsz głównymi ulicami Sosnowca pod Urząd Miejski. Każda z klas miała swój transparent z hasłem "ekologicznym" i wszystko byłoby OK, gdyby nie to, że szanowny pan prezydent miasta, przerażony informacją o planowanym pochodzie, zadręczał swoimi telefonami dyrekcję szkoły z pretensjami: "Dlaczego my się nie uczymy, tylko pozwalamy sobie na ZABAWĘ".

    W końcu stanęło na tym, że zapewniono nam "obstawę policyjną" ("w razie gdyby was jakieś punki zaatakowały" - to ich argumenty!) i zezwolono na przejście najkrótszą drogą pod Urząd Miejski i chwilę rozmowy z prezydentem.

    Szliśmy grzecznie, nikt nas nie atakował, ludzie zatrzymywali się i patrzyli na nas jak na nawiedzonych, inni przyspieszali kroku. Pod Urzędem rozdano ulotki, a wybrane delegacje udały się na rozmowę z "głównym" tego miasta. Jednak próby dowiedzenia się jak wydział ochrony środowiska w Sosnowcu gospodaruje funduszami przeznaczonymi na inwestycje "eko" spełzły na niczym, a prezydent i jego asystentka uparcie powtarzali - pieniędzy "nie ma" oraz "sadzimy drzewka".

    Sumując - myślę, że ten "ekologiczny", jak go szumnie nazwano, marsz nie wniósł niczego nowego. Pod dużym znakiem zapytania stoi problem czy TO może być zaczątkiem świadomości ekologicznej ludzi w naszym ogólniaku, jako że większość z tych maszerujcych "ekologów" zadeptała przy okazji trawniki w parku. (A przecież czołowym hasłem było: "ZACZNIJMY OD SIEBIE!")

    Będę się starać, żeby coś ruszyło, ale na razie wyrzucają mnie z jednej tablicy na drugą z moją gazetką eko-vega.

    Aska Zielinska
    II LO w Sosnowcu
    Ps. Uczestniczyłam też w zebraniu Komisji Zdrowia i Ochrony Środowiska dn. 23.03.92 r. w Urzędzie Miasta, a jedynym problemem z dziedziny ekologii (według pana prezydenta) była... ochrona przeciwpożarowa.

    To i tak lepiej niż w Oświęcimiu. U nas jednym z problemów ekologicznych wg przewodniczącego właściwej komisji Rady Miasta jest... izba wytrzeźwień. (Chyba, że dla ekologów???) (pr)



    POLEMIKA NA POLEMIKE

    Z przykrością muszę stwierdzić, iż p. J.A.Korbel w tekście "Korzenie kryzysu ekologicznego" (ZB 32) prawdopodobnie musiał życzeniowo przeczytać fragment mojego tekstu w ZB 31 będącego reakcją na wywiad z prof. Kraczukiem w ZB 29.

    W swym wystąpieniu nie tylko nie chciałem, lecz i nie wyrażałem się negatywnie o innych poglądach jako takich. Cała moja wypowiedź koncentrowała się na technice używania spraw tzw. ekologii w sposób instrumentalny. Zgadzam się z p. J.A.Korbelem, iż prof. A.Krawczuk nie jest ani pierwszym, ani ostatnim z pozbawionych wątpliwości co do negatywnego powiązania przyczynowoskutkowego pomiędzy religią a stanem środowiska.

    Teza jest wyprowadzana połączeniem swoistej interpretacji fragmentu większego tekstu z obiektywnie prawdziwymi faktami, i właśnie ta technika jej wyprowadzania, będąca manipulacją, stała się przedmiotem mojej uwagi. Działa to według sprawdzonego wzoru: sucha już glina ze świeżą wodą robią błotko dobre do użycia. Wyraźnie pragnę podkreślić, iż jedynie na techniczną stronę wywiadu zwróciłem uwagę w swym tekście. O poglądach nie dyskutowałem.

    W końcu ZB to wolna trybuna i na tym ich sztuka polega. dr inż. Feliks Stalony-Dobrzanski




    Jesteście Państwo Redakcją, która świadomie ponoć nie ingeruje w treści drukowane na łamach Pisma. W związku z tym po raz już drugi zadaję pytanie, czy ma to też oznaczać wolę kolportowania drukiem nieprawdy, tej nawet prostej, doświadczalnie sprawdzalnej? Nawet tej wypowiadanej z nierzetelności lub chęci odreagowania kompleksów i zwykłych niechęci?

    W związku z przypiskiem (nie znajdującym zresztą odniesienia w tekście) - ZB 34, s.22 - oświadczam, iż nigdy nie użyłem określenia "ekologia katolicka". Owszem, wypowiadałem się w reakcji na tekst, który właśnie usiłował ideologizować sprawy ekologii, i w którym Autor dawał przy okazji upust swoim antypatiom religijnym.

    Panowie! Naprawdę nie jest rozsądnym dmuchanie w przygasające, miejmy nadzieję, ognisko niechęci ideologicznych.

    Dajcie już z tym spokój.
    z poważaniem dr inż. Feliks Stalony-Dobrzanski
    Ps. Odnośnie "załapywania się" na temat ekologii mam zdanie identyczne. Pragnąłbym jednak podkreślić, iż czym innym jest koniunkturalna gra, a czym innym wybór. Wspólnota Ekologów, w której pracuję, powstała w 1984r. jako wynik wyboru po doświadczeniach w rozbijanym wtedy metodycznie PKE. Działaniem w złej wierze jest wkładanie w jedno obydwu tych stanów. Robić tak nie tyle można, co niestety trzeba, gdy samemu się jest koniunkturalistą. To sprawę wyjaśnia.



    NATUUR EN MILIEU OVERIJSSTEL

    Wiele organizacji w Holandii jest zaangażowanych w ochronę środowiska. Są to organizacje małe lub duże, ekologiczne lub ochroniarskie, prowadzące badania naukowe lub takie, które najczęciej zobaczyć można na ulicach. Wszystkie organizacje mają jednak wspólny cel - ochrona lub nawet poprawa stanu środowiska. Dla osiągnięcia wspólnych celów organizacje te zjednoczyły się tworząc sieci. W Overijssel sieć taka nazywa się Natuur en Milieu Overijssel, co znaczy Natura i Środowisko Overijssel. Celami tej sieci są: wspieranie grup lokalnych, które są jej członkami, prowadzenie negocjacji z władzami regionu, pobudzanie środowiskowej i ekologicznej edukacji oraz wspieranie inicjatyw ekologicznych.

    Organizacje zajmujące się ochroną środowiska są zazwyczaj ogromnie zróżnicowane. Dzieje się tak zarówno w Polsce jak i w Holandii. Tę sytuację łatwo zrozumieć - podobnie jak w innych częściach społeczeństwa, grupy ekologiczne wyłaniają się dla rozwiązania konkretnych problemów bezpośrednio związanych w tym przypadku ze środowiskiem (uciążliwe fabryki, budowa dróg, wycinanie drzew itp.). Ludzie chcący aktywnie powstrzymywać niszczenie przyrody tworzą małą grupę, która staje się grupą ekologiczną. Oczywiście grupa taka może przestać istnieć tak szybko, jak szybko powstała. Gdy jednak problem będzie miał bardziej ciągły charakter, grupa ma szansę na dłuższe istnienie. Brak powodów skłaniających do zjednoczenia się stanowi zaś główny powód pozostania takich grup w podziale. W systemie demokratycznym ludzie mają prawo organizować się w różne grupy. Większość grup lokalnych nie potrzebuje wielkich funduszy, nie ma więc potrzeby łączenia się dla wzmocnienia ekonomicznej pozycji. To ogromne zróżnicowanie nie stanowi jednak idealnej sytuacji. Tak podzielone grupy lokalne nie są w stanie przeciwstawiać się decyzjom władz regionu oraz nie mogą powstrzymać działań dużych przedsiębiorstw. Wielokrotnie grupy te nie posiadają informacji i dostatecznej wiedzy o tym, jak podejmować pewne oficjalne działania. To staje się powodem, że grupy nie są w stanie osiągnąć zamierzonego celu. Te wszystkie przyczyny stały się bazą dla budowy sieci w Overijssel.

    Najważniejszym celem sieci Natuur en Milieu Overijssel jest doradztwo, wspieranie oraz dostarczanie informacji grupom lokalnym. Dla osiągnięcia tego celu Natuur en Milieu Overijssel stworzyła różne formy działalności. Przekazywanie informacji organizacjom uczestniczącym w sieci odbywa się za pośrednictwem własnego pisma. Pismo to zawiera artykuły dotyczące problemów ekologicznych regionu, artykuły wprowadzające w daną tematykę, recenzje nowych książek poruszających tematykę ekologiczną, relacje ze wspólnych akcji oraz informacje o przyszłych przedsięwzięciach. Porady prawne udzielane są grupom poprzez stworzone biuro porad prawnych, do którego można zarówno zadzwonić jak też przyjść i uzyskać wszelkie pomocne informacje. Można także korzystać z materiałów, które są dostępne w bibliotece organizacji. Poza tym istnieje możliwość wypożyczenia materiałów na wystawy i akcje, korzystania z kaset, a pracownicy biura mogą przygotować wykłady na dowolny temat związany z ekologią. Biuro ma także możliwości kontaktowania grup z władzami lokalnymi, mediami i przedstawicielami biznesu. Czasami sieć musi wykorzystać swoją własną siłę dla wspomożenia ochrony środowiska.

    Dla realizacji regionalnych celów dotyczących polityki ekologicznej sieć Natuur en Milieu Overijssel korzysta ze swoich własnych możliwości. Sieć kreowana przez wiele małych organizacji, w których działa pokaźna liczba osób, stanowi forum reprezentujące wszystkich jej uczestników. Jeżeli instytucje demokratyczne takie, jak dla przykładu władza lokalna chcą być wysoko cenione, muszą brać pod uwagę opinię tak dużej organizacji. Poza tym poprzez media Natuur en Milieu Overijssel może wpłynąć na opinię publiczną oraz krytykować działania lokalnej i regionalnej władzy oraz poczynania przemysłu.

    Najczęściej większa władza polityczna oznacza większą siłę ekonomiczną, a dzięki tej ekonomicznej przewadze można podjąć efektywniejsze działania.

    Przykład stanowi własna sieć edukacji w szkołach stworzona przez Natuur en Milieu Overijssel. System ten, oparty na pudekach zawierających testy, został szeroko rozpowszechniony w szkołach regionu. Dzięki krótkim testom, dzieci mogą poznać otaczające ich środowisko.

    Natuur en Milieu doradza ponadto władzom miasta w sprawach dotyczących naturalnego i ekologicznego zazieleniania miast. Podejmowanie działań edukacyjnych skierowanych do gospodyń domowych, polityków czy przedsiębiorstw stanowi także ważny przejaw aktywności sieci.

    W tym artykule nie zostały przedstawione wszystkie możliwe działania, których podjęcie mogłoby stać się udziałem organizacji podobnych do sieci Natuur en Milieu Overijssel. Trzeba jednak pamiętać, że doradztwo, wspieranie oraz dostarczanie informacji stanowi najważniejszy aspekt aktywności takiej sieci - po pierwsze sieć musi przynosić korzyści jej uczestnikom. Innym ważnym celem istnienia sieci jest stwarzanie przeciwwagi dla władz lokalnych i przemysłu. Najbardziej pozytywnym aspektem tworzenia takiej sieci jest jej łatwość dostosowawcza - jej wielkość uzależniona jest od lokalnych potrzeb, zaś postawiony cel (cele) może być dowolny. W Holandii wszystkie prowincje mają swoje własne sieci tego typu. Główną korzyścią takiej sytuacji jest duża różnorodność na poziomie lokalnym, która na szczeblu regionalnym przeradza się w ogromną siłę przeciwstawiającą się niszczeniu przyrody.

    ErnstJan Stroes
    tłum. Darek Szwed



    TAMOWANIE KOLEGIAMI I.. CENNIKAMI

    Mimo apelu skierowanego przez ministra Kozłowskiego do Sądu Wojewódzkiego w Nowym Sączu nadal trwają represje wobec uczestników zeszłorocznej akcji w Czorsztynie. Można nawet stwierdzić, że działania organów "sprawiedliwości" dostały ostatnio dosyć dużego przyspieszenia.

    Przede wszystkim zaczęli się pojawiać pierwsi komornicy chcący ściągać zaległe grzywny. Ponadto dopiero teraz kolegium w Nowym Targu przypomniało sobie o ok. 30 osobach zatrzymanych podczas blokady... 3.7. zeszłego roku.

    Przypomnę może, że tego dnia większość z około 70 zatrzymanych została zwolniona ze względu na... brak miejsc w policyjnym areszcie.

    Do tej pory nikt z tych osób nie stanął przed kolegium. Dopiero teraz zaczęły przychodzić wezwania na przesłuchania przed Kolegiami w miejscach zamieszkania. Co ciekawe, do akt sprawy dołczany jest cennik strat jakie według "Hydrotrestu" spowodowały blokady 1-10.7.91. Opiewa on na sumę 95 987 034 zł (za nieprzewiezione 1287 m ziemi). Nie wiadomo, czy umieszczenie cennika w aktach sprawy jest tylko próbą nacisku na kolegium, czy też jest przygotowaniem do wytoczenia przez "Hydrotrest" procesu o straty spowodowane blokadą (może tylko postraszeniem możliwością takiego procesu?). Cennik podpisał niejaki inż. Tokarski, który jednocześnie jest świadkiem w sprawach przeciwko uczestnikom "tamy". Chyba warto zapamiętać sobie to nazwisko.

    Piotr Ulatowski
    WiP - Kraków



    ZIELONI W AMERYCE

    1.ZIELONA LEWICA : EKOLOGIA SPOŁECZNA
    Duża część amerykańskich Zielonych pozostaje pod wpływem tzw. "ekologii społecznej", która uważa kryzys ekologiczny za odbicie kryzysu w społeczeństwie. Według twórcy tej ideologii, Murraya Bookchina, ludzka dążność do panowania nad przyrodą ma swe źródło w panowaniu człowieka nad człowiekiem, dlatego ruch ekologiczny walczyć musi przeciw wszelkim formom społecznej hierarchii i dominacji: przeciw kapitalizmowi, państwu, patriarchatowi, rasizmowi i "homofobii" (niechęci do homoseksualistów).

    Teorię tę próbuje wcielać w życie Left Greens (Lewica Zielonych) - sieć anarchistów i niezależnych socjalistów, łączących hasła ekologii, antykapitalizmu i oddolnej demokracji. Nie jest to formacja jednorodna: obok wyznawców orientacji "socjalekologicznej" mamy propagatorów sojuszu związków zawodowych z ruchem ekologicznym (idea "demokracji w miejscu pracy"), zwolennicy akcji bezpośrednich działają wespół z ludźmi zaangażowanymi w wybory komunalne ("strategy of libertarian municipalism"). LG aktywna jest także w Brytyjskiej Kolumbii (Kanada), gdzie ten konglomerat socjalistów, anarchistów i byłych członków partii komunistycznej próbuje np. współpracować z ruchem samoobrony Indian.

    Swe poglądy Lewica Zielonych wyraża w dwumiesięczniku "Left Green Notes" i dyskusyjnym kwartalniku "Regeneration".

    Inną, wyraźnie lewicową frakcję w ruchu ekologicznym stanowią Youth Greens (Młodzi Zieloni). Zalążkiem tego ugrupowania był Youth Caucus - młodzieżowa organizacja The Greens, od samego początku (ku konsternacji starszych członków partii) otwarcie antykapitalistyczna i antyetatystyczna. Po przekształceniu w grupę autonomiczną Młodzi Zieloni zorganizowali wspólnie z Anarchist Youth Federation i Left Greens szereg kampanii takich jak np. akcje z okazji Dnia Ziemi na Wall Street w Nowym Jorku i w bankowej dzielnicy San Francisco (wiosna'90). Od sierpnia'91 Youth Greens lansują ideę zbudowania odrębnej konfederacji ekoanarchistycznej współpracującej zarówno z ruchem ekologicznym jak i z radykalną lewicą w walce o "wolne społeczeństwo ekologiczne". Organem YG jest kwartalnik "Free Society".

    2. THE GREENS : EKOLOGIA POLITYCZNA
    The Greens reprezentują najszerszy nurt ruchu ekologicznego. Od momentu, gdy w 1984r. ugrupowanie to powstało jako tzw. Committees of Correspondence, Zieloni przeistoczyli się w kombinację ruchu społecznego i partii politycznej pod nazwą "The Greens - Green Party USA" (Zieloni - Partia Zielonych USA). Nie obyło się przy tym bez problemów: w Kalifornii blisko połowa grup lokalnych uznała udział w wyborach stanowych za przejaw tendencji "antydemokratycznych i oportunistycznych", zrywając z partyjną strukturą. Dziś The Greens skupiają w ok. 200 grupach lokalnych od 3000 do 5000 członków. W większości należą oni do białej klasy średniej (nad czym bardzo ubolewają ekosocjaliści).

    Mimo licznych sporów, ideologicznych i strategicznych, midzy liberalnymi reformatorami, socjalradykałami i bioregionalistami, partii udało się utrzymać jej pierwotne pryncypia, wśród nich m.in. zasadę "demokracji uczestniczącej" i antykapitalistyczną w istocie rzeczy platformę gospodarczą. Tegoroczny "Plan Zielonej Akcji" (Green Action Plan) zawiera takie np. projekty jak "Detroit Summer" i "Solar power through community power" (Energia słoneczna przez władzę lokalną). Pierwszy będzie polegał na pracy młodych ochotników, którzy pomogą mieszkańcom Detroit odrestaurować sąsiedztwo remontując domy, zakładając ogrody miejskie, pomagając w tworzeniu lokalnych spółdzielni itd. Drugie przedsięwzięcie ma być wyzwaniem dla Krajowej Strategii Energetycznej (National Energy Strategy) Busha, promującym energetyczną alternatywę w postaci sieci oddzielnych inicjatyw ekologicznych. Zielona Partia USA wydaje kwartalnik "Green Letter/Greener Times".

    Podobny charakter, lecz bardziej socjaldemokratyczną orientację, ma kanadyjska Green Party (Zielona Partia) oraz aktywna w Toronto, Ottawie i Montrealu - Confederation of Municipalist Greens (Konfederacja Gminnych Zielonych). Ta ostatnia formacja, choć bliska koncepcjom społecznoekologicznym, dystansuje się jednak od lewicy, którą kojarzy przede wszystkim z centralizmem.

    3. EARTH FIRST : GŁĘBOKA EKOLOGIA
    Filozofia "głębokiej ekologii" stworzona została przez Norwega, Arne Naessa, spopularyzowali ją zaś w Ameryce George Sessions i Bill Deval. Odwołuje się ona do "biocentrycznej" etyki, zgodnie z którą niezbywalne prawa przysługują kąxdęj żywej istocie, a ludzkość powinna ińśtyńktówńię odnaleźć swe miejsce w przyrodzie i wszechświecie.

    Idee takie propaguje m.in. anarchistyczny kwartalnik "Fifth Estate", który potępia całą zachodnią cywilizację technologiczną, przeciwstawiając jej spontaniczny bunt w duchu "romantycznego prymitywizmu".

    Najsłynniejszą wszakże formacją "głębokich ekologów" jest bez wątpienia Earth First! (Ziemia Przede Wszystkim). Grupa ta, nie posiadająca żadnej sformalizowanej struktury i nie głosząca żadnego spójnego programu politycznego, znana jest przede wszystkim z odważnych akcji sabotażowych i kampanii obywatelskiego nieposłuszeństwa w obronie dzikiej przyrody. Na działalność EF! establishment odpowiadał represjami: w Prescott FBI zaatakowało pięciu aktywistów ruchu, gdzie indziej znów wysadzono w powietrze samochód Judi Bari i Daryl Cherney - działaczek Earth First! i związku zawodowego IWW.

    Bezkompromisowość "fundamentalistów ekologii" wywołuje też kontrowersje w samym ruchu "zielonych".

    Anarchistyczny miesięcznik "Love and Rage" np. zarzuca: "W głębokiej ekologii brakuje teorii społecznej dominacji, nie rozumie też ona problemu państwa, kapitalizmu czy patriarchatu" ("L+R", marzec 1992). "Zielona Lewica" oskarża EF! o "mizantropię", "homofobię" i "rasizm", do czego asumpt dają oświadczenia "Dziadka" Earth First! Edwarda Abbeya i artykuły publicystów "Earth First! Journal". Podejrzewać należy, że zarzuty te są wywołane przewrażliwieniem lewicowców na punkcie "praw mniejszości". Faktem jest jednak poparcie, jakiego nacjonalistyczna organizacja White Aryan Resistance udzieliła EF! w walce o "uratowanie lasów Kalifornii od pił Żyda z Wall Street, Charlesa Churwitza". Przywódca WAR, Tom Metzger oświadczył: "Ochrona przyrody jest częścią walki o nasz rasowy byt. Ataki na nasze środowisko są równe atakom na naszą rasę". Antyfaszystowski miesięcznik "The Searchlight" pisząc o ekologicznej aktywności grup takich jak White Aryan Resistance, National Democratic Front czy Aryan Women's League nadał artykułowi znamienny tytuł: "Brunatne koszule zielenieją" (The greening of the Brownshirts" w: "The Searchlight" No 171).

    Jaroslaw Tomasiewicz
    Kontakty:
    Lewica:

  • Institute for Social Ecology,
    POB. 89, Plainfield, VT 05667;
  • The Left Green Network, POB.
    366, Iowa City, IA 52244;
  • Youth Green Clearinghouse, POB.
    7293, Minneapolis, MN 55407;
    Partia Zielonych:
  • Green Letter/Greener Times,
    POB. 14141, San Francisco, CA 94114;
    Earth First!:
  • Earth First! Journal, POB. 5176, Missoula, MT 59806.


    PIERWSZE SIEDEM LAT ŻYCIA CZYLI POMIĘDZY NARODZINAMI A ZMIANĄ ZĘBÓW

    "Przeobrażenie odziedziczonego od rodzicow ciala fizycznego przypada na pierwsze siedem lat życia i stanowi glowne zadanie tego okresu."

    Jest to okres najważniejszy w życiu dziecka, rzutujący na całe przyszłe życie. Dlatego tak ważne jest umiejętne wychowywanie dziecka od samego początku. Ale żeby tego dokonać, musimy postarać się zrozumieć tę małą istotę, która jest tak różna od nas. Nie bez racji mówi się, że nawet najmądrzejszy może uczyć się od dziecka. Pedagogiczna praca z dzieckiem opiera się na ciągłej wewnętrznej przemianie samego rodzica lub wychowawcy, który poznając naturę ludzką w ogólności, a naturę powierzonego mu dziecka w szczególności, potrafi coraz pełniej towarzyszyć rozwijającej się istocie.

    "Aż do 7 roku życia, aż do czasu zmiany zębów, dziecko jest głównie istotą naśladującą. Wzrasta właściwie dzięki temu, że robi to co mu się pokazuje, że robi to co widzi. (...) Czym jest właściwie ów pęd do naśladowania ? Nie można zrozumieć jego znaczenia bez jasnego uświadomienia sobie, że dziecko wzrasta właściwie ze świata duchowego (...) Dziecko, zanim zostanie poczęte, kiedy dusza jest jeszcze w świecie duchowym , żyj tam tak, że zupelnie naturalnie przyjmuje wszystko, co znajduje się w jego otoczeniu duszno-duchowym. I kiedy teraz rodi się i powoli wchodzi w życie na Ziemi, kontunuuje właściwie ową czynność, do której przywykło w świecie duchowym przed narodzinami. (...) Proszę tylko rozważyć, że dziecko chce dostosować się do świata zewnętrznego zgodnie z zasadami świata duchownego, które zachowuje w pierwszych latach życia; że rozwija w tych latach zmysł prawdy,i że tak wzeasta w świat, że utrwala się w nim przekonanie : to co mnie otacza, jest równie prawdziwe jak prawdziwie było to, co ukazywało mi się w przejrzystej jasności w świecie duchowym."

    Aby dziecko mogło się poprawnie rozwijać, rodzice i wychowawcy muszą zadbać o właściwe otoczenie fizyczne dziecka. Należą tu również wszelkie działania moralne i czyny rozumne. Na dziecko nie działa to, co dorośli mówią, ale to, jak postępują. Dziecko posiada podświadomą zdolność spostrzegania nas takimi, jakimi jesteśmy, a nie jakimi staramy się być.

    Po tym wstępie, potrzebnym do zrozumienia dalszego postępowania, zajmijmy się bardziej konkretnymi wiadomościami.

    Zacznijmy od tego, co dziecko powinno jeść w tym wieku. Pedagodzy waldorfscy uważają, że idealne byłoby karmienie dziecka piersią przez pierwsze pięć miesięcy, później stopniowe przestawianie go na inne pożywienie tak, aby w dziewiątym miesiącu życia można było zupełnie zaprzestać naturalnego karmienia. Żywimy dziecko pożywieniem, które posiada dużo sił życiowych, tzn. penowartościowe mleko krowy rozcieńczone kleikiem zbożowym. Od trzeciego miesiąca dochodzi do tego parę łyżeczek soku z owoców lub marchwi, a zaraz potem marchewka i jabłko z sucharkiem. Gdy dziecko ma pół roku zaczyna dostawać pomału inne warzywa i owoce (przy czym wartość szczególną mają te, które dojrzewają w danym okresie), a także rozgotowane zboże z mlekiem. W drugim roku pożywienie jest już znacznie bardziej urozmaicone, ale zboża, warzywa i owoce oraz mleko i jego przetwory stanowią nadal jego podstawę. Do tego dochodzi miód, mała, ale codzienna porcja migda-\A łów, orzechów, rodzynek itp. Tadietę można utrzymać przez cały okres przedszkolny.

    Jeśli chodzi o mięso, ryby, jaja, to....

    "W ostatnim dwudziestoleciu powstała moda na bardzo wczesne podawanie niemowlętom mięsa i jajek. Co się przez to osiąga? Impuls do rośnięcia i dojrzewania, pewną tężyznę . Czy jest to pożądane? Niektórym rodzicom może odpowiadać, że dziecko wcześnie zaczyna się żywo rozglądać, reaguje silnie emocjonalnie i staje się wdzięcznym obiektem przedwczesnych ćwiczeń gimnastycznych. Warto jednak rozważyć, że zjawiska te często przeobrażają się w późniejszych latach w nerwowość, niepokój, agresję i chwiejność psychiczną. Dusza nie może nadążyć za forsowanymi procesami wzrostu i dojrzewania. Za wzmocniony impuls wzrostu dojrzewania odpowiada przede wszystkim podwyższona zawartość białka w pożywieniu. Staje się to jasne, gdy pomyślimy, że młode zwierzę rośnie tym szybciej , im więcej białka zawiera mleko jego matki. Dla zwierząt konieczne jest możliwie szybkie ukończenie formowania organizmu. Z tego jednak powodu zwierze podporządkowuje się swojemu gatunkowi. Tymczasem dziecko wstrzymuje na początku wzrost i dojrzewanie, aby być dostępne i otwarte dla kształtującego oddziaływania swojej indywidualnej osobowości. Za zbyt wcześne ostateczne uformowanie narządów i związaną z tym utratę plastycznośći trzeba zapłacić wysoką cenę: traci się wolną siłe twórczą. Przy pożywieniu międnym nimowle musi zatem dać sobie radę z potężną porcją białka. Jajko działa ponadto na delikatne jeszcze procesy przemiany materii w ten sposób, że powoduje ogólne zaburzanie instynktu odżywiania: dziecko traci zdolność żądania właściwego pożywienia koniecznego dla swojego rozwoju."

    Podobnie jak system przemiany materii potrzebuje łagodnego wejścia w kontakt z otaczającym go światem fizycznym, tak potrzebują go również zmysły dziecka.

    Zacznijmy od zmysłu wzroku. Dziecko nie lubi patrzeć na biały sufit, który jest czymś dalekim i obcym. Dlatego bardzo dobry jest baldachimek zawieszony nad kołyską. Dziecko nie jest zamknięte, ale otulone, ochronione przed zbyt silnym światłem. Taki baldachimek najlepiej wykonać z różowego delikatnego materiału. Może on ochraniać łóżeczka dzieci kilkuletnich. Pozwala on lepiej zasnąć i łagodniej się obudzić.

    "Jeśli chodzi o otoczenie to w myśl wiedzy duchowej inaczej musimy postępować z tzw. dzieckiem nerwowym i pobudliwym, a inaczej z nieruchliwym, ospałym. Wszystko zasługuje tu na uwagę, począwszy od koloru pokoju i innych przedmiotów, które zwykle otaczają dziecko, aż po kolor ubranek, w które jest ubierane. Ktoś, kogo nie prowadzi wiedza duchowa, często będzie postępować opacznie, gdyż materialistyczny sposób myślenia w wielu przypadkach sięga właśnie po to , co stanowi przeciwieństwo właściwego postępowania. Dziecko pobudliwe musi być otoczone kolorem czerwonym lub czerwono-żółtym i w takim kolorze musi mieć ubranka, natomiast przy dziecku ospałym sięgnąc trzeba po kolory niebieskie i niebiesko-zielony. Chodzi mianowicie o kolor dopełniający. Np. przy kolorze czerwonym dopełnieniem jest zielony, a przy niebieskim pomarańczowo-żółty, o czym łatwo się można przekonać patrząc przez chwilę na odpowiednio zabarwioną powierzchnię, a potem szybko kierując zwrok na powierzchnie białą. Ów kolor dopełniający wytwarzany jest przez fizyczne narządy dziecka i stanowi o odpowiednich dla dziecka nieodzownych strukturach jego narządów. Jeżeli pobudliwe dziecko ma w swoim otoczeniu kolor czerwony wówczas wywołuje to w jego wnętrzu zielony przeciwobraz. A proces wytwarzania zieleni działa uspakająco; narządy przyjmują w siebie skłonność do spokoju."

    Takie działanie kolorów trwa do 7., najpóźniej do 9. roku życia.

    Pedagodzy waldorfowscy opowiadają się jednoznacznie za jednobarwnymi materiałami i jednobarwnymi ścianami. Preferuje się kolor różowy z delikatnym, niemal widocznym odcieniem fioletu.

    Do malowania ścian stosowana jest specjalna technika, polegająca na nakładaniu kolejnych warstw półprzezroczystej farby roślinnej tak, że w końcowym efekcie ściana jest co prawda jednobarwna, ale w żadnym wypadku - monotonna. Te "naturalne" materiały dostarczają dziecku różnorodnych wrażeń: "Wełna jest szorstka, jedwab ucieka z paluszków, len jest sztywny, a bawełna mięciutka.

    O rozwijaniu innych zmysłów opowiem następnym razem.

    Joanna Lewandowska (teks jest kontynuacją z ZB 33)



    CZY ZACHÓD NAM POMOŻE?

    Upadek komunizmu jest dla Zachodu zjawiskiem niebezpiecznym, zagrożeniem dla najwiekszej swietosci ich systemu: wzrostu poziomu konsumpcji. Gospodarka swiatowa stanowi system naczyn polaczonych - niemożliwe jest osiagniecie na calym swiecie poziomu życia np. z EWG. (Dzieje sie tak w mysl zasady "ktos musi stracic , aby mogl miec ktos".)

    Czy zachód choć cokolwieg nam pomoże?

    Otóż nie... Nie ma już co do tego żadnych podstaw.

    Cele strategiczne zostały osiągnięte: zlikwidowano zagrożenie militarne (polityczne) ich bogactwa.

    Cele taktyczne także mają już za sobą:
    - w krajach byłego komunizmu wprowadzone zostały już tzw. rządy demokratyczne oraz systemowe zmiany w ich gospodarce, prawie itp.
    - w tychże krajach wytworzyły się już, co najważniejsze, elity finansowe i polityczne zainteresowane utrzymaniem obecnego stanu rzeczy.

    Co otrzymują spauperyzowane masy społeczeństwa, spauperyzowane podobnie jak w komuniźmie? Swoje już dostały: mają WIZJĘ - cel, marzenie, którą stanowi BOGACTWO. Mają też środki techniczne do codziennego oglądania tej wizji: video, kolorowe TV, kolorowe pisma, reklamy. A że wizja ta jest dla nich nierealna, to jest już sprawa drugorzędna.

    Jaką rolę szykuje nam Zachód

    Ogólnie będzie to rola śmietnika i zakładu przeróbki złomu: będziemy kupować (i złomować) stare samochody, starą odzież, stare (dla nas nowe) technologie, no i przenosić będą do nas "stare" gałezie przemysłu. Poza tym będą nas poklepywać i pocieszać, że ONI też musieli latami dochodzić do swojego dobrobytu, że była to droga ciernista i pełna wyrzeczeń.

    Nieszczęściem Polski jest to, że komuna upadła cała. Gdyby stało się to trochę później mielibyśmy szansę na trochę dobrobytu.

    Przykład byłej NRD dowodzi, że jest zbyt duża przepaść między gospodarkami rozwiniętego świata, a byłej komuny, aby stać ich było na sfinansowanie jej przebudowy (nawet gdyby chcieli).

    Dlatego dzisiaj powinniśmy zrezygnować z marzenia o TRZECIEJ DRODZE (jest nią właśnie liberalny kapitalizm żIż/żż wieczny).

    Tylko ALTERNATYWNA WIZJA ZIELONYCH jest szansą stworzenia WARTOŚCIOWEGO (w sensie duchowym) Życia, choć przy znacznie mniejszym spożyciu Coca-coli i video na głowę oraz reklam na mózg.

    Na razie DOWARTOŚCIOWAĆ się możemy tylko: podgryzając Serenatę, używając Pampersów i piorąc brudy w proszku Persil, który czeka na Ciebie w domu. (KONKURS NA NAJBARDZIEJ OGŁUPIAJĄCĄ REKLAMĘ TRWA.) Krzysztof Żółkiewski



    ŻÓŁKIEWSKI KONTRA ZIEMLAŃSKI

    Tekst poniższy jako polemika Krzysztofa Żółkiewskiego z tekstem prof. dra. Światosława Ziemlańskiego "Czy dieta życia?" w Życiu Warszawy z 3-4-5.1.92, krytykującym książkę Mai Błaszczyszyn pt. "Dieta życia". W n-rze z 18-19.1 ukazały się odpowiedzi Mai Błaszczyszyn i Marii Grodeckiej, replikowane przez prof. Ziemlańskiego 15-16.2. Na tej wypowiedzi red. ŻW postanowiła zakończyć polemikę. ZB nie...
    (aż)

    Redakcja
    Życia Warszawy

    Stanowczo protestuje przeci sposobowi dezinformowania społeczeństwa na tematy odżywiania , jaki zastosowała - mam nadzieję, że bez złej woli - redakcja Życia Warszawy. Nie dopuszczono do przedstawienia obiektywnej racji, która jest znacznie bliżej Diety Życia, niż poglądów profesora Ziemlańskiego, który albo uzurpuje sobie prawo do głoszenia i rzekomego posiadania absolutnej wiedzy na te tematy, albo ma dobre układy.

    Wydawało mi się, że zarówno czasy Jedynie Słusznej Interpretacji, jak i czasy Układów minęły.

    Sprawa, której dotyczyła polemika wokół Diety Życia jest zbyt ważna, aby można było sobie pozwolić po opublikowaniu tak nieobiektywnych sądów, jakie "wcisnął" redakcji pan Ziemlański, na zamknięcie dyskusji. Jest to po prostu bardzo szkodliwe społecznie. Tu chodzi o ZDROWIE!

    Zanim redaktor dyżurny wyrzuci mój list do kosza, niech będzie tak uprzejmy i zapozna się choć pobieżnie z obiektywnymi poglądami NAUKI na temat odżywiania, których kilka w formie cytatów, przytoczę. Skonfrontujemy kilka poglądów:

    1. Białko
    Prof. Ziemlański :"W diecie Diamondów tkwi zasadniczy błąd, jakim jest drastyczne ograniczenie spożycia białka pochodzenia zwierzęcego, którego to , wbrew temu co utrzymują jej autorzy, nie można zastąpić białkiem roślinnym" (!!! - K.Ż) Fachowe czasopismo medyczne The Lancet 1959 (!!! = K.Ż) nr 2:

    "Dawniej białko pochodzenia roślinnego zaliczane było do gorszej kategorii i traktowane jako mniej wartościowe od białka zwierzęcego . Jakkolwiek niektóre białka roślinne, brane z osobna, gdyby miały stanowić jedyny rodzaj dostarczanego białka, mogłyby miec niepełną wartość dla rozwoju organizmu, to jednak wiele badań wykazało, że białko zawarte w odpowiednich mieszankach produktów roślinnych umożliwia dzieciom (!!! K.Ż) rozwój nie gorszy niż przy odżywianiu mlekiem i innymi produktami zawierającymi białko pochodzenia zwierzęcego." Prof. A.E. Bender - ekspert FAO (z ksiażki "Czlowiek i żywnosc"): "Możliwe, że połowa ludności świata jest jaroszami, chociaż głównie z koniecznośći, a nie z wyboru. Mięso i ryby nie są konieczne w diecie i jarosze mogą - i zwykle są - tak samo zdrowi , jak ludzie mięsożerni. Można całkiem dobrze być absolutnym wegetarianinem, nie jeść w ogóle pokarmów pochodzenia zwierzęcego , unikając nawet mleka i jaj, można iść jeszcze dalej , jak pewne plemiona indyjskie, które nie jedzą niczego co rośnie poniżej powierzchni ziemi (...). Dla ludzi lubiących mięso, życie bez niego wydaje się niemożliwe, ale wspomniani tubylcy indyjscy są z pewnością równie dobrze odżywieni jak ktokolwiek inny." Wystarczy?

    W swych artykułach pan Ziemlański powołuje się zasadniczo na dwa autorytety:

    1. Swój. 2. Prof. Scrimshawa.

    Jak już widać z powyższego punkt 1. możemy wykreślić z listy autorytetów żywieniowych. Jeśli chodzi o punkt 2. to bardziej wnikliwy czytelnik dostrzeże, że cytowany przez pana Ziemlańskiego artykuł dotyczy "badań glodu i chorób z niedożywienia", a więc nie dotyczy tematu na który toczy się polemika - nie mówimy tu o sytuacjach skrajnych takich jak głód w Afryce, czy z drugiej strony odżywianie się Eskimosów ale o przeciętnej diecie w krajach rozwiniętych, gdzie istnieje dostępność - finansowa i rynkowa - niezbędnych produktów.

    2.ŻELAZO
    Prof. Ziemlański: "Ludzie ubodzy jadają mięso w niewielkich ilościach lub wcale. Stąd powszechne występowanie w takich populacjach niedoboru żelaza i niedokrwistość. (...) Ponadto u osób dorosłych obniżony poziom żelaza w organiźmie może wpływać ujemnie na sprawność i wydajność, a przy tym, osłabiając układ immunologiczny, zwiększając groźbę zachorowania i śmierci z powodu infekcji." (!?! - dwa zupełnie fałszywe poglądy w jednym fragmencie- KŻ)

    Abdulla M. Anderson "Nutrient in take and health of vegans. Am I Clin Nutr" 1981, 34 2464-77:

    "Ostatnie badania przeprowdzone w Chinach na populacjach odżywiających się dietą roślinną wykazały, że pobór żelaza był wyższy niż w USA"

    Lockie A.H. Carlson "Comparision df four types of diet using clinical, labolatory and psychological dudies". J Royal Coll General Practitioners 1985, July 333-6:

    "Porównanie między osobami odżywiającymi się mięsem, lacto-ovo-vegeriatanami i veganami wykazało, że nie było różnic w dostarczaniu żelaza do organizmu."

    A jeśli chodzi o rzekomą niższą odporność osób nie jedzcych mięsa to prof. med. Witold Brzosko, immunolog pytany co powinnismy wyeliminowac z jadlospi- su i z życia, żeby nie dawac sie chorobom odpowiada:
    "Nie ma rady, trzeba odrzucić tłusz zwierzęcy, tłuste mleko..."

    Moje pytanie pomocnicze: jak wyeliminować z diety tłuszcze zwierzęce nie elimimując mięsa? - Nie da się tego zrobić, i choć prof. Brzosko wyraźnie nie mówi o mięsie, to jest to równoznaczne. I jeszcze wyraźniejsza opinia:

    Uniwersytet Heidelberg w Niemczech kończy właśnie wieloletnie badanie na temat odporności organizmu na zachorowania przy różnych stylach odżywiania. Wstępny wynik jest taki m.in.: białe ciałka krwi u wegetarian w badaniach labolatoryjnych wykazały dwukrotnie wyższą zdolność do niszczenia komórek nowotworowych niż białe ciałka krwi u osób stale spożywających mięso itd.

    WSZYSTKIE POWAżNE badania naukowe wspierają stanowisko wegetariańskie i w znacznym stopniu Dietę Życia.

    Dziwię się prof. Ziemlańskiemu, że przed przesłaniem swego tekstu do redakcji nie skonfrontował jego zawartości ze specjalistami z dziedziny zdrowego odżywiania, lub chociaż nie spróbował zapoznać się z aktualnym piśmiennictwem na ten temat.

    Życie Warszawy padło ofiarą nieładnej manipulacji. Użyto prasy do obrony prywatnego interesu, kosztem zdrowia społeczeństwa. Jeśli ludzie nadal korzystać będą z rad takich "specjalistów" jak pan Ziemlański, to nie dziwmy się że zachorowania nie będą spadać, że gnębić nas będą zawały, wylewy, nowotwory, cukrzyca, kamice itd. itp., gdyż jak dowiodły badania naukowe, które mogę przytoczyć. Choroby te są spowodowane w głównej mierze tradycyjnym odżywianiem opartym o mięso, produkty mleczne, jaja oraz produkty rafinowane. Przypomnę tylko inną fachową opinię: "Diety wegetarianskie moga zapobiec 97% przypadkow zawalow ser- ca."

    Ponieważ zawal serca to choroba zawodowa dziennikarzy, wiec w Waszym wlasnym interesie leży zainteresowanie sie propozycjami wegetarianizmu czy Diety życia. Bez uprzedzen...

    Krzysztof żolkiewski
    Tysiąclecia 80/141
    40-871 Katowice



    PAMIĘTAJMY O DZIENNIKARZACH

    Biuro Prasowe MOŚZNiL przedstawia listę faxów ważniejszych redakcji prasowych, radiowych i telewizyjnych wraz z informacją o osobie odpowiedzialnej w danej redakcji za problemy ochrony środowiska. Nazwisko to winno figurować w nagłówku faxu, co ułatwi pracę redakcji i da gwarancję, że materiał dotrze do adresata.

    Telefaxy coraz częściej wypierają inne środki komunikowania. Instalowane są w urzędach oraz na pocztach głównych w miastach wojewódzkich. Przy pomocy tego urządzenia warto nagłośnić sprawy, które uważamy za ważne. Szczególnie warto jest o naszych sprawach mówić dziennikarzom - oni mogą przekazać ją wielu milionom odbiorców.

    Przy okazji przypominamy naszą prośbę o nadsyłanie wszelkich materiałów informacyjnych również do nas.
    Biuro Prasowe MOSZNiL
    Wawelska 52/54
    00-922 Warszawa
    tel. 258367, 258850
    fax: 253332
    z adnotacją: dla Biura Prasowego
    Redakcje / numery faxów/redakcja odpowiada
    (konieczny dopisek)

  • PAP/299386/Urszula Kujawska i /295406/Andrzej Markert (geologia).
  • Rzeczpospolita/6280588/ Krystyna Forowicz.
  • Życie Warszawy/258080/ Krzysztof Walczak.
  • Trybuna/100592/ Anna Kwiatkowska.
  • Gazeta Wyborcza/416920/ Joanna Grodzka.
  • Sztandar Młodych/6282049/ Anna Wawrzycka.
  • Express Wieczorny/6284929/ Joanna Karłowicz.
  • Agencja Unia-Press/213029/ Jacek Zyśk.
  • Słowo Powszechne/297779/ Aleksandra Wójtowicz.
  • Życie Gospodarcze/6288392/ Sławomir Trzaskowski.
  • Polityka/6354991/ Jerzy Dzięciołowski.
  • Przegląd Techniczny/203116/.
  • Express Poranny/6280639/.
  • Gazeta Przemysłowa/564868/.
  • Kobieta i Życie/6287811/.
  • Telewizja "Wiadomości" /261908/.
  • Radio "Nacz. Red. Inform." /447586/Grażyna Zielińska.
  • Gazeta Samorządowa/212653/.
  • Wspólnota/292633/ Eugeniusz Pudlis (Wspólnota).
  • Kurier Polski/270552/ Renata Próchniak.
  • Razem/261400/.
  • Prawo i Życie/267585 (dla Prawa i Życia).
  • Przegląd Tygodniowy/279128/.
  • Glob 24/488254/ Zbigniew Wojtasiński.
  • Polska Zbrojna/202127/ Zdzisław Lasota.
  • Tel. Kurier Warszawski/267439.
  • PAI Press/298860/ Tomasz Koralik.
  • Nowa Europa/206161, 207206/.
  • Nowy Świat/6592324/.
  • Obserwator Codzienny/6250068/ Dorota Romanowska.
  • Super Express/243265/ Irena Markiewicz.
  • Program III PR/6282830/.
  • Przemysł Chemiczny/204127/.
  • Nowoczesność/291121/.
  • Zielone Brygady/012-340515/ (Zielone Brygady).
  • Biuro Prasowe MOŚZNiL/253332/ Eryk Mistewicz.
  • Dziennik Zachodni/032-538196/.
  • Trybuna Śląska/032-537997/.
  • Gazeta Krakowska/012-221563/.


    CO ZROBILI Z ZIEMIĄ

    Co zrobili z naszą siostrą bez skazy?
    Zniszczyli ją i splądrowali
    Rozdarli ją
    Załatwili
    Wbili jej noże
    W bok świtu
    Skrępowali ją ogrodzeniami
    Rozwłóczyli ją
    Słyszę delikatny dźwięk
    Z uchem przy ziemi
    CHCEMY ŚWIATA I CHCEMY GO
    CHCEMY ŚWIATA I CHCEMY GO
    Teraz!!!

    Jim Morrison
    Podała Beata z Radomia (via Krzysztof Żółkiewski)



    NIEWIDZIANE W KSIĘGARNI


  • Nie zabijaj Powszechna Akcja na rzecz Wegetariańskiego Świata '2004, 100 s. A5, 15 tys. zł (dla zielonych i wegetów 14 tys., przy większych ilościach 12 tys., pieniądze w kopercie lub na adres: RON, skr. 14, 05-480 Karczew, wysyłka przez miesiąc od ukazania się tego nru ZB; większe zamówienia hurtowe i zlecenia dodruku: Spoldzielcza Agencja Reklamowa "Spar", Żurawia 47, Warszawa, tel. 298920).
  • Mat' parjadka. Wolny magazyn numerek piąty, styczeń'92, 6 s. A3. skr. 67, 81-806 Sopot 6.
  • Wolny magazyn nr 5, marzec'92, 4 s. A4. skr. 67, 81-806 Sopot 6. * Wieliczka. Gazeta prywatna, 8 s. A4. Rynek Gorny 7, 32-020 Wieliczka, tel. 782594.
  • Fucking zine, 40 s. A5. Bartek Gutowski, Poniatowskiego 25, 05-220 Zielonka.
  • Dlaczego. Pismo Ruchu "Wolnosc i Pokoj" i Federacji Anarchistycznej, Rzeszow nr 1, 2 s. A4. Jagiellonska 6, Rzeszow.
  • Przyroda Polska nr 3, marzec'92 16 s. A4, 4700 zł; Zanieczyszczenia powietrza atmosferycznego w Polsce; Chronione obiekty przyrodnicze w wojewodztwie piotrkowskim Romuald Olaczek. LOP, Reja 3/5, 02-053 Warszawa, tel. 250568, 250001 w. 704.
  • Biuletyn Ruchu Ekologicznego sw. Franciszka z Asyżu, 52 s. A5. REFA, pl. Wszystkich Swietych 5, 31-004 Krakow.
  • Ekorozwoj. Materialy z konferencji w Bergen 8-16.5.90, 32 s. A4. Fundacja ECOBALTIC, Instytut Problemow Ekorozwoju, Jaskowa Dolina 76, 80-286 Gdansk. (Wydawnictwo sponsorowane przez rafinerie Gdańsk SA)
  • Eko-Styl. Miesiecznik ilustrowany wydanie specjalne 1992r., 11 tys. zł, 28 s. A4. Wybickiego 7, 31-261 Krakow, tel. 361066, 332211 i 332222 w. 83, tel./fax: 335884, tlx: 0325591 obr pl.
  • Ostoja. Przyroda, czlowiek, krajobraz nr 1, wiosna'92, 25 tys. zł, 64 s. A4. Lea 37/20, 30-052 Krakow, tel./fax: 363230.
  • * Parki Narodowe. Wydawnictwo Parkow Narodowych nr 1/92, 20 s. A4. Park Palacowy 5, 17-230 Bialowieża.


    RADIO AUTSAJDER

    Minął prawie rok od momentu gdy w szczecińskim radiu zagościło somnambuliczne Radio Autsajder - najpierw jako wypustka "Psa w Kuchni" (zakamuflowanego programu lokalnej FA), a po jego tragicznej śmierci jako autonomiczny magazyn. Audycja ma charakter ekoluzacki, o co dba zespół w składzie: Pig, Profesor, Aśka JahBłuszko, Majonez (Gorzów) oraz Emmanuel (Londyn).
    UWAGA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Jeżeli:
    - miesz(k)asz nieopodal Szczecina;
    - masz głowę pełną pomysłów;
    - opowiadasz dowcipy, z których nikt się nie śmieje i do tego nie jesteś faszystą -
    ZGŁOŚ SIĘ DO NAS!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Szukamy kontaktu z kimś, kto robi coś podobnego gdzie indziej. Kazik Wieski, Tomasz S.Perkowski

    Federacja Zielonych
    Kontakt:
    Leszczyńskiego 1/10
    Szczecin
    tel. 0-91/225171



    FIRMY ROBIĄCE TESTY NA ZWIERZĘTACH I SPRZEDAJĄCE SWOJE PRODUKTY W POLSCE


  • Colgate-Palmolive (Irischer Frthling)*.
  • Cosmair (Cacharel).
  • Coty (Stetson).
  • Eli Lilly.
  • General Motors (Cadillac, Buick, Chevrolet, Oldsmobile, Opel, Pontiac, Geo, Saturn).
  • Gillette.
  • Helena Rubinstein.
  • Johnson and Johnson.
  • Lancome.
  • L'Oreal (Drakkar Noir, Plenitude-Action Liposomes, Ralph Lauren).
  • Nina Ricci.
  • Pfizer (Rid).
  • Procter and Gamble (Ariel, Crest, Old Space, Tide).
  • Vidal Sasoon (Wash and Go).
    Skaman
    na podstawie inf. People for the Ethical Treatment of Animals (PeTa)
    Po aktualne informacje pisz do: PeTa, P.O.Box 42516, Washington, DC 20015, USA.
    *) W nawiasach nazwy niektórych produktów.
    * * * * *
    Sprawa testowania kosmetyków na zwierzętach była poruszana w ZB 22 s. 36, 23 s. 43, 27 s. 45, 28 s. 40.


    WIDZIANE W KSIĘGARNI


  • "'PANIE PRZEWODNICZACY!' czyli jak prowadzic zebrania", WAL HANNINGTON, 86 s. A5, ok. 15 tys. zł, Wydawnictwo PULS. We wstępie Leszek Kołakowski pisze: "Chociaż ludzie zawsze, do końca świata, kłócić się będą , to jednak różnica między kłótnią chamską i kłótnią cywilizowaną jest kluczowa dla oceny społeczeństwa , w którym żyjemy.?
    Chciałbym polecić wszystkim tę książkę angielskiego komunistycznego działacza związkowego, nie mającą wprawdzie nic wspólnego z ochroną środowiska, niemniej - moim zdaniem - mogącą się szalenie przydać większości ekologów i uczestników ruchów alternatywnych. Bywając na różnych spotkaniach, odnoszę wrażenie, iż większości z nas lektura tej pozycji bardzo by się przydała. Bowiem jeśli ma się do wyboru wulgarne i prymitywne kłótnie oraz bicie piany przyczyniające się jedynie do potwornego zmęczenia i rozdrażnienia, to o wiele lepiej spędzić ten czas produktywnie lub w ogóle nie opuszczać ciszy i spokoju domowego ogniska. Rozumiem występującą w niektórych niesamowitą niechęć do wiedzy książkowej, ale jest ona wg mnie usprawiedliwiona tylko wówczas gdy posiada się już wiedzę praktyczną, w przeciwnym wypadku staje się uzasadnieniem dla chamstwa, głupoty i wulgarności.
  • "DEFORESTATION AND GOVERNMENT POLICY", MALCOLM GILLIS i ROBERT REPETTO, 34 s. A5, 5 USD (w Polsce kilka tysięcy złotych!), wyd. International Center for Economic Growth (P.O. Box 7737, Panama, Zone 9, Panama).
    Ciekawa pozycja ukazująca liberalny (wolnorynkowy) punkt widzenia na zależności między polityką rządową i wylesianiem (ukazuje dużą odpowiedzialność państwa za proces wylesiania). Nie jest to nic rewelacyjnego, ale myślę, że warto aby rzucili na nią okiem nasi przesiąknięci zamordyzmem ekolodzy. W Polsce do kupienia w Krakowie (Instytut Przemysłowo-Handlowy w oficynie Pałacu Pugetów przy Starowiślnej), Lublinie (chyba KUL) oraz Warszawie (nie wiem gdzie).

    2 x Stanislaw Gorka


    EKOLOGICZNA POEZJA?

    Kraków, 9.3.92

    Czytając ZB natrafiłam na wiersze. Zaintrygowały mnie. Poezja ekologiczna? Jedyne skojarzenie, które mi się nasunęło - tendencyjność, tzw. dążność niszcząca sztukę. A może jednak się mylę, może tamte wiersze powstały z głębokich przemyśleń, z bólu, który rodzi się, gdy nieco uwaniej zaczynamy się wpatrywać w nasze otoczenie? Z zeszytu Moniki - mojej koleżanki (za jej niechętną zgodą) wybrałam kilka jej refleksji. Nie ma w nich tezy, nie powstały z myślą o ekologii, albo raczej ze świadomej troski o naturę, ale wydały mi się mimo to interesujące, dążą bowiem w tym samym kierunku co wasze drogi. Są może niedojrzałe, pewnie i mają inne wady, ale może spodoba Wam się sama myśl przewodnia - tęsknota do tego co już odeszło i odchodzi z naszej winy, a także głęboka pokora i uwielbienie niemal dla tego wszystkiego, co od człowieka nie pochodzi.
    Elżbieta z Krakowa
    dla I.W.

    dawno nie deptana ścieżka
    prowadzi mnie w bok
    tam gdzie zaczyna się
    bursztynowo - zielony las
    właśnie w tym miejscu
    czeka na mnie mój stary
    przyjaciel
    pochylony świerk

    zieleń jego igieł poszarzała już
    przestała być morska i głęboka
    przygiął swój pień do stojącej
    opodal sosny
    ona cierpliwie czeka
    kiedy ten gigantyczny maszt
    wyrosły z mchu
    złamie się którejś zimy

    a ja sądzę że zniszczą go ludzie
    przyjdą i wytną
    po prostu
    i znów zostanę sama
    * * * * *
    wspaniałe?

    niestarannie wydeptana ścieżka
    nieszlachetne kwiaty
    starej chaty drewniane deski
    o konturach zamglonych
    chorobliwymi plamami mchu

    dlaczego?

    po raz tysięczny zachwycasz się
    tym banalnym widokiem
    cudownie kiczowatym

    cóż to takiego?

    słońce zachodzące i tak każdego
    wieczoru
    trawa która drży
    ze strachu przed pochylonym butem

    posiadając umiejętność
    spojrzenia w oczy
    nazywania uczuć i rzeczy
    mogąc czasem imitować dzieła
    Twórcy
    żadnym słowem
    ze swej ograniczonej wyobraźni
    nie ujmiesz
    dlaczego w tej chwili
    kubistycznie przedstawiana dotąd
    Pokora
    przybiera kształt twego brata
    * * * * *
    droga
    przez pochylone łany pastwisk
    była grząska
    (nieoczekiwanie wilgotna bruzda
    na policzku Ziemi)

    wiodła ku zapomnianej gdzieś
    na łące
    starej zbutwiałej studni
    która kiedyś poiła wracających
    o zmroku
    (szli powoli
    wabieni blaskiem okien
    słabo błyszczących drgającymi
    płomieniami świec
    przystawali
    na rozstaju dróg
    u żółtego krzyża
    z frasobliwym obliczem Chrystusa)

    z trudnych górskich ścieżek
    pozostał zarośnięty sarni szlak
    i złowrogi krzyk dalekiego
    ulicznika