WS. FUNDACJI „ANIMALS”
Od pewnego czasu opinia publiczna ekscytowana jest przez media sprawą Fundacji „Animals”, znanej głównie dzięki popularnemu programowi telewizyjnemu.Konflikt wśród warszawskich przyjaciół zwierząt ma już dość długą historię, a ostatnio został zaostrzony opublikowaniem raportu NIK z kontroli schroniska „Na Paluchu”. Meritum tego raportu można sprowadzić do dwóch głównych zarzutów:
a) nieprawidłowej gospodarki finansowej Fundacji, przejawiającej się przede wszystkim dofinansowaniem kampanii wyborczej pewnych kandydatów na radnych w ostatnich wyborach samorządowych
b) nadmiernego stosowania eutanazji, m.in. z powodu przyjmowania do schroniska bezdomnych zwierząt z gmin podwarszawskich.
W wypowiedziach przeciwników „Animalsów”, a także w raporcie NIK można znaleźć także inne zarzuty, np. dotyczące opłacenia weterynarza spoza schroniska, wykonującego zabiegi sterylizacji, podczas gdy mogą to robić weterynarze „etatowi”.
Zwiedzając w ubiegłym roku Międzynarodową Wystawę Psów w Warszawie spotkałem kilka pań z warszawskiego oddziału TOZ zbierających podpisy pod petycją do władz Warszawy o rozwiązanie umowy z Fundacją „Animals” w sprawie zarządzania schroniskiem „Na Paluchu”. Panie te na moją prośbę uzasadniły mi tę petycję wysuwając identyczne zarzuty.
Sponsorując od kilku lat skromnymi, lecz stałymi kwotami Fundację postanowiłem w myśl zasady „Audiatur et altera pars” odwiedzić natychmiast schronisko, zanim pozwolę się przekonać czyimkolwiek argumentom.
W schronisku, po przedstawieniu się, zostałem miło przyjęty przez personel, który najpierw zachęcił mnie do samodzielnego odwiedzenia wszystkich obiektów i zakamarków schroniska, a dopiero potem odpowiadał na wszystkie moje pytania.
Co wówczas mnie najbardziej uderzyło, to skrajne ubóstwo schroniska w bogatym jak na Europę Wschodnią mieście stołecznym oraz kontrast między starą częścią schroniska a tymi obiektami, które zaczęto podnosić z ruiny staraniem Fundacji. Szczególnie miłe wrażenie sprawiły na mnie szpital „Animals” oraz kuchnia.
Wszystkie zwierzęta były dobrze karmione, a personel twierdził, że wyżywienie pensjonariuszy to dość mały kłopot, głównie w wyniku hojności firm produkujących i sprzedających żywność.
Widziałem dużo zwierząt po przebytej sterylizacji, wówczas w dobrej formie, przeważnie zresztą dobrze znoszących opatrunki, bez potrzeby stosowania „hiszpańskich kołnierzy” itp. urządzeń. Personel szpitala w superlatywach wyrażał się o zdolnościach operacyjnych weterynarza wykonującego sterylizacje i chyba nie bez powodów.
Problemu eutanazji nie mogłem ocenić ze zrozumiałych względów, lecz z rozmów z szeregowymi pracownikami nie wywnioskowałem, aby przekraczała ona granice humanitaryzmu. Podkreślano mi natomiast duże sukcesy w przeprowadzaniu adopcji, przy czym trudno przecenić rolę telewizyjnego programu „Animals”.
Z udziałem Fundacji w kampanii wyborczej do samorządów zetknąłem się w czasie jej trwania, otrzymując pisemną informację od Fundacji o możliwości wsparcia kandydatów na radnych mających w swoich programach wyborczych problemy pomocy zwierzętom. Wsparcie to miało polegać na sfinansowaniu plakatów wyborczych tych kandydatów.
Pomysł ten oceniłem wówczas – i zdania nie zmieniłem – jako bardzo dobry. Zupełnie odmienną skuteczność wykazują działania obrońców zwierząt poza strukturami władzy w porównaniu z możliwościami tychże obrońców znajdujących się w samorządach i innych organach zarządzania.
Być może właśnie ten aspekt działalności Fundacji okazał się niestrawny dla silnie upolitycznionej instytucji, jaką jest NIK.
Wizytę w schronisku „Na Paluchu” powtórzyłem jeszcze po miesiącu, czy dwóch i nadal nie mogłem dopatrzyć się tego horroru, o którym pisały niektóre gazety.
Nie miałem możliwości, a nawet gdybym mógł, to nie chciałbym przekopywać się przez dokumentację schroniska i Fundacji. Może tam ten horror jest ukryty. Odnoszę jednak wrażenie, że komuś bardzo zależało na rozegraniu jakiejś brudnej gry, w której poszkodowanymi stały się zwierzęta tracąc część swoich opiekunów i organizatorów pomocy a także sponsorów zniechęconych całą sprawą.
Dotychczas jednak nie dałem się przekonać oskarżycielom Fundacji „Animals”, której konto nadal wspieram comiesięczną, może zbyt nikłą, ale stałą kwotą, oczekując w zamian tylko dwóch rzeczy:
• udzielania pomocy zwierzętom zgodnie ze statutem Fundacji,
• zorganizowania integracyjnego spotkania wszystkich przyjaciół Fundacji i jej podopiecznych.
Mirosław A. Madej