SZALEŃSTWA JESIENNEJ POGODY
SZALEŃSTWA JESIENNEJ POGODY
I EKSTERMINACJA TOPOLI
Powalone płoty, wyrwane i połamane drzewa, kilka zerwanych dachów i zawalonych dobudówek, przestraszeni ludzie i strwożone zwierzęta – oto bilans huraganu o sile 7-8, a w porywach do 9oB, który przewalił się przez Jordanowszczyznę w dniach 27-28.10.2002. Od red. Andrzeja Zalewskiego z „Eko Radia” dowiedzieliśmy się, że nam i tak się upiekło – przez Wielkopolskę przeciągnął orkan o sile 10oB i prędkości w porywach do 100 km/h, na Wybrzeżu było 130 km/h, zaś na Kasprowym Wierchu aż 165 km/h! Cóż – takie są efekty zjawiska odwrócenia cyrkulacji ciepłych prądów na równikowym Pacyfiku, znanego bardziej pod nazwą El Nińo i związanego z efektem szklarniowym – kumulacji ciepła w atmosferze naszej planety. Zresztą ten rok przyniósł nam niejedną niespodziankę pogodową i niejedną anomalię. Dość wspomnieć wiosnę i lato, które dały nam w kość już to nadmiernymi opadami o charakterze burzowym, już to przeraźliwą suszą i upałami do +33oC.I EKSTERMINACJA TOPOLI
Nasze miasto przetrwało ten powietrzny kataklizm zadziwiająco dobrze. To jest zasługą jego położenia na wzgórzu i osłonięcia go od północy górami Beskidu Wysokiego, co znacznie osłabia wściekłe uderzenia wiatrów z północnego-zachodu i północy, tych najzimniejszych i najbardziej nieprzyjemnych. Jest to również zasługa jordanowskich budowniczych i rzemieślników, którym zawdzięczamy to, że nie widzieliśmy latających dachówek czy walących się ścian pod naporem huraganowego wiatru...
W nocy 26/27.10.2002 Jordanów nawiedziła burza elektryczna, co w październiku się raczej nie zdarza. Przysłowie mówi, że pioruny bijące na suchy (tj. bezlistny) las zwiastują ciężki czas... Podejrzewamy, że nie była to ostatnia burza tego roku, i że długo poczekamy na śniegi, mimo ogromnej dynamiki pogody w tym roku. Należy się obawiać wiosny w grudniu i zimy w kwietniu, co fatalnie odbije się na sadach.
A potem uderzył huragan. Każdy silny wiatr charakteryzuje się zabójczymi dla serca i układu krążenia zmianami ciśnienia atmosferycznego. Nierzadko mieliśmy skoki ciśnienia od niżowego 992 hPa do wyżowego 1028 hPa i vice-versa i to w obrębie 1-2 dób! Coś takiego może wyprawić na tamten świat niejednego sercowca!... Od naszych amerykańskich przyjaciół z Miami i Naple na Florydzie wiemy, że było to zaledwie słabe echo tego huraganu, który pastwił się nad Florydą, Luizjaną i Teksasem dwa tygodnie temu. Tam wiatr wiał z prędkością niemal 300 km/h! Te wszystkie głębokie niże, które tak nas męczą jesienią i zimą, to właśnie resztki tego, co rodzi się nad ciepłymi wodami Zatoki Meksykańskiej i Morza Karaibskiego. Towarzyszące wichrom deszcze zrzucają na nas wodę, która odparowała w atmosferę właśnie nad Bahamami, Bermudami i innymi egzotycznymi wyspami Karaibów.
Do tych ostatnich Jordanów upodobnił się pomiędzy 15 a 19.11.2002, kiedy to pod gorącym i morderczym zarazem uderzeniem halnego, temperatura podskoczyła do rekordowego poziomu +21oC!
***
A teraz sprawa dotycząca naszych jordanowskich Plant. W kampanii przedwyborczej niektórzy kandydaci na burmistrza miasta Jordanowa i radnych deklarowali zrobienie porządku na Plantach – a dokładniej – zrobienie porządku z topolami, które w ich mniemaniu spowodowały to, że Planty wyglądają jak las w środku miasta. Ba! – ale ten las, o którym wyrażali się z takim lekceważeniem i pogardą – wytrzymał wściekłe uderzenia wichury bez szwanku! Padło tylko jedno – zresztą dość rachityczne – drzewo. Tylko jedno! Pozostałe stoją i doskonale opierają się wiatrom. Nawet ostatniemu, pięciodniowemu halnemu! I niech stoją jak najdłużej! Wycięcie ich odbiłoby się przede wszystkim na mieszkańcach Rynku i pracownikach Magistratu, a to dlatego, że pnie, gałęzie i liście tych drzew są doskonałym ekranem pochłaniającym kurz, promieniowanie podczerwone i nade wszystko hałas. Już teraz jest on czasami nie do zniesienia – szczególnie w weekendy i dni targowe, kiedy przez Jordanów przejeżdżają setki, jak nie tysiące, samochodów osobowych i wielkie TIR-y. Smród spalin, ryk silników, wibracje – to wszystko bierze na siebie zieleń miejska. Ona nas chroni od tego i dlatego prosiłem naszego burmistrza i panów z Rady Miejskiej: nie pozbawiajcie Jordanowa drzewostanu, który nas wszystkich chroni i zdobi miasto! Co dano by nam w zamian? Już widzimy: cyprysy, żywotniki, jałowce, perukowce czy sumaki octowce i tym podobne niemiecko-włoskie, modne – bo quasi-europejskie – bezguście. Przypominam, że nasze organizmy mogą bardzo źle znosić pyłki tych roślin i dopiero wtedy w mieście zacznie się realny problem z alergiami!
Niestety, topole się nadal wycina i nic nie wskazuje na to, że ta obłędna krucjata przeciwko tym drzewom zostanie wstrzymana. A rzecz dotyczy właściwie całej Małopolski, i jak podejrzewam całego kraju, w którym nawołuje się do wycinania „pozostałości po komuniźmie” z kościelnych ambon... Zjawisko El Nińo zwiastuje kolejne, zupełnie nieprzewidywalne zmiany nieprawdopodobnie dynamicznej pogody. Jak na razie, to red. Zalewski przewiduje, że zima może być dość wczesna i uderzy w połowie listopada, ale w grudniu może „odpuścić” nawet na półtora miesiąca i Boże Narodzenie z Nowym Rokiem będą po wodzie, a nawet po suszy... Ponownie może przyjść w marcu i potrzymać aż do połowy kwietnia, jak to było w poprzednich latach, kiedy to fenomen El Nińo mieszał w europejskim kotle pogody, zaś wszystkie ludowe i naukowe długoterminowe prognozy pogody brały w łeb. A nam nie pozostało już nic, poza przygotowaniem się na kolejne anomalie zwariowanej pogody.
Robert K. Leśniakiewicz