Kalendarz przyrody - Styczeń - Zimowi drapieżcy
Rzeki i jeziora skute lodem. Pola, łąki i torfowiska pogrążone w głębokim zimowym śnie. Na otwartych przestrzeniach niewiele widuje się zwierząt. Biel i czerń. Tak najczęściej opisuje się koloryt stycznia. O śniegu zwykło się, bowiem mawiać, że jest biały. Czy ktoś jednak widział kiedykolwiek prawdziwie biały śnieg?
Eskimosi znają kilkadziesiąt określeń opisujących różne odcienie śnieżnej bieli. Malarze próbujący oddać prawdziwą barwę zimy muszą się nieźle namęczyć mieszając przeróżne farby. O świcie bowiem śnieg nierzadko dźwięczy odcieniami różu, by wraz z podnoszącym się słońcem, w głębi cieni, ubrać się w barwę niebieskawą, z odcieniem paryskiego błękitu. Przy znacznym zachmurzeniu tak zwana biel często zdąża w kierunku zimnego szafiru lub brudnego granatu. Wiele zależy też i od tego, pod jakim kątem spoglądamy na śnieżną pokrywę. Gdy skierujemy wzrok w stronę cieni może się on wydać wręcz brunatny, gdy zaś spojrzymy w przeciwnym kierunku, zaskoczy nas szeroką paletą odcieni srebra. Tak czy siak, chyba nigdy nie jest to biel cynkowa, co z pewnością potwierdzi każdy uczciwy malarz.
W styczniu barwne owoce zachowały się na niektórych krzewach. Pomarańczowe rokitnika, czerwone berberysów, kaliny, dzikich róż i głogów wabią stada czerwonobrzuchych gili, jemiołuszek i cytrynowych dzwońców. Na niektórych dębach, a szczególnie na ich niższych gałęziach, wciąż można dostrzec ciemnobrązowe liście, które oparły się jesiennym wichurom. Gdzieniegdzie w sadach, na bezlistnych gruszach i jabłoniach, zachowały się zmumifikowane, pomarszczone owoce. Świeżą, niemal wiosenną zielenią, stoją w styczniu pędy widłaków, listki borówek i niektórych paprotek. W borach bagiennych, pomiędzy kępami mchów torfowców odnaleźć jeszcze można duże, czerwone owoce żurawiny.
Wielu mieszkańców łąk i pól przenosi się na ten ciężki czas do lasów, młodników, sadów i opustoszałych ogrodów w pobliżu ludzkich siedzib. Zwierzęta poszukują miejsc zacisznych, osłoniętych od zimowych nawałnic, a co najważniejsze zapewniających dostatek pokarmu. Leśne ptaki zaglądają w styczniu w opłotki w poszukiwaniu nasion, nie zebranych owoców i zimujących pod korą owadów. Chętnie też kontentują się zawartością karmników. Chłód i obfite opady śniegu zniechęcają jednak większość zwierząt do podejmowania dalszych wędrówek, które wiążą się z wydatkowaniem cennej energii.
Najczęściej spotykane i najbardziej widoczne w styczniu są ptaki. Krótki, zimowy dzień zmusza je do intensywnego żerowania a co się z tym wiąże do wielkiej ruchliwości. Mieszane stadka sikor, pełzaczy, zniczków, mysikrólików i dzięciołów wędrują po lesie w poszukiwaniu zimujących w szczelinach kory drzew bezkręgowców, ich jaj, larw i poczwarek. Stada ptaków wypełniają świat odgłosami kucia i zróżnicowaną paletą głosów kontaktowych, służących podtrzymaniu spójności stada.
W pobliżu wsi a nawet na peryferiach miast, można zaobserwować polujące na wróble krogulce. Ptaki te są podobne do jastrzębi, lecz znacznie od nich mniejsze. Ich strategia łowiecka bywa wielce zróżnicowana. Potrafią bowiem wytrwale wyczekiwać na nieuważnego ptaka, by spaść mu prosto na grzbiet z wysokości swej czatowni. Innym razem z wielką determinacją podążają za wróblem czy innym niewielkim ptakiem w głąb wysokiej sterty gałęzi, narażając się na uszkodzenie piór a nawet drastyczne okaleczenia. Obserwowałem krogulce w akcji. To rasowi zabójcy, którzy nie cofną się przed niczym, podążając za upatrzoną ofiarą. Samiec mierzy około 30 cm długości, samica jest wyraźnie większa, co zresztą jest regułą u ptaków drapieżnych. Jedna z teorii wyjaśniających to niespotykane u zwierząt zjawisko ryzykuje stwierdzenie, że w innym przypadku samica byłaby narażona na pożarcie przez samca. Grzbiet krogulca jest szarobrązowy, brzuch i piersi białawe, w brązowe lub szare poprzeczne paski.
Kolejnym ptakiem drapieżnym, którego łatwo dostrzec w styczniu, jest myszołów włochaty – przybysz z dalekiej północy. Lęgowiska tego ptaka to skaliste fiordy Skandynawii. Myszołowy te chętnie czatują na skrajach dróg. Ich przygarbione sylwetki na słupach i gałęziach drzew rosnących wzdłuż szos, to charakterystyczny element zimowego krajobrazu. Czatując przy uczęszczanych szlakach, mogą one liczyć na darmowy obiad z zabitego przez samochód gryzonia lub innego małego ssaka przebiegającego przez nieosłoniętą śniegiem przestrzeń drogi. O tej porze roku czworonogi drążą długie tunele pod pokrywą śniegu, co czyni je niełatwą zdobyczą dla dziennych drapieżników wykorzystujących podczas łowów głównie zmysł wzroku. W ubarwieniu myszołowa, który jest wyraźnie większy od krogulca, dominują wszelkie odcienie brązów. Brzuch ich jest jednak jasny i ozdobiony podłużnymi drobnymi prążkami.
Na nie zamarzniętych odcinkach rzek, szczególnie w pobliżu miast, w miejscach zrzutu ciepłej wody i ścieków, spotykamy w styczniu stada kaczek, łabędzi i łysek. Koncentracje tych ptaków mogą iść nawet w tysiące.
Wśród kaczek przeważnie dominują pospolite krzyżówki, znane każdemu choćby z miejskich parków. W styczniu mamy jednak szansę na spotkanie z kaczkami egzotycznymi, o obco brzmiących nazwach jak: uhla, markaczka czy lodówka, które przybywają do nas na zimowiska z dalekiej północy.
Na obrzeżach kaczych stad wytrwale czatują orły bieliki – nasze największe ptaki drapieżne. Rozpiętość ich skrzydeł przekracza dwa i pół metra a waga sięga nawet pięciu kilogramów. Stare ptaki zimują w pobliżu miejsc gniazdowania, młodsze osobniki podejmują jesienno-zimowe wędrówki w ślad za stadami ptaków wodnych, które to – oprócz ryb – stanowią podstawę ich diety. Ci imponujący rozmiarami ptasi drapieżcy omal w naszym kraju nie wyginęli. Jest to szczególnie bolesne, zważywszy na fakt, iż bielik jest pierwowzorem godła Polski. Dzięki wieloletnim zabiegom przyrodników – ochroniarzy i zaniechaniu polowań na te ptaki przez polskich myśliwych, bielik powoli, lecz jednak systematycznie, odbudowuje swoją wciąż skrajnie nieliczną populacje. Obecnie w naszym kraju gniazduje ich około 300 par. Większość gniazd bielików znajduje się na Podlasiu i Mazurach. Do założenia gniazda ptaki te potrzebują jednak starych i wysokich drzew położonych w pobliżu zbiorników wodnych. By lęg zakończył się sukcesem niezbędne im są, oprócz starych, wysokich drzew, wody obfitujące w ryby i duże ptaki wodne. Pary lęgowe bielików są szczególnie wrażliwe na niepokojenie i wszelkie zmiany w pobliżu gniazd, które najczęściej prowadzą do porzucenia piskląt. Ostatnie nowelizacje prawa dotyczącego ochrony przyrody w Polsce zmniejszyły jednak znacznie strefę ochronną wokół gniazd ptaków drapieżnych, co – dając znikome korzyści gospodarcze – stawia pod znakiem zapytania dalszy los bielika, orła przedniego, puchacza, orlików, sokołów i innych najcenniejszych i zagrożonych wymarciem gatunków krajowych ptaków.
Styczeń daje nam także szanse spotkania z prawdziwymi sokołami. Największym, najrzadszym i najcenniejszym, również w przeliczeniu na pieniądze, przedstawicielem tej grupy ptaków jest sokół wędrowny. W sylwetce tego pięknego drapieżcy nie ma niczego, co krępowałoby ruch i wolność. Nic w tym dziwnego, zważywszy, że sokoły polują na zdobycz znacznie od siebie większą. To prawdziwe wilki przestworzy, które dużo bardziej zasługują na miano króla zwierząt niż leniwy, zapchlony i żyjący z pracy swoich kobiet lew.
Sokół wędrowny wznosi się gdzie wzrok nie sięga, by po chwili opaść w kierunku zdobyczy z prędkością znacznie przekraczającą maksymalne osiągi najlepszych tworów polskiej motoryzacji. Rzadko chybiają, choć niekiedy pojedynek ze znacznie większą zdobyczą bywa dla niego śmiertelną pułapką.
Zalężone jajo sokoła wędrownego jest warte w niektórych arabskich krajach wiele tysięcy dolarów. Tam właśnie, na bezkresnych przestrzeniach Sahary, potomkowie Tuaregów kultywują prastarą tradycję sokolnictwa. Pogoń za zdobyczą z sokołem w przestworzach i ujeżdżonym koniem czystej krwi bywa na Saharze wciąż jeszcze dowodem męskości a także świadectwem dojrzałości do założenia rodziny.
Eskimosi znają kilkadziesiąt określeń opisujących różne odcienie śnieżnej bieli. Malarze próbujący oddać prawdziwą barwę zimy muszą się nieźle namęczyć mieszając przeróżne farby. O świcie bowiem śnieg nierzadko dźwięczy odcieniami różu, by wraz z podnoszącym się słońcem, w głębi cieni, ubrać się w barwę niebieskawą, z odcieniem paryskiego błękitu. Przy znacznym zachmurzeniu tak zwana biel często zdąża w kierunku zimnego szafiru lub brudnego granatu. Wiele zależy też i od tego, pod jakim kątem spoglądamy na śnieżną pokrywę. Gdy skierujemy wzrok w stronę cieni może się on wydać wręcz brunatny, gdy zaś spojrzymy w przeciwnym kierunku, zaskoczy nas szeroką paletą odcieni srebra. Tak czy siak, chyba nigdy nie jest to biel cynkowa, co z pewnością potwierdzi każdy uczciwy malarz.
W styczniu barwne owoce zachowały się na niektórych krzewach. Pomarańczowe rokitnika, czerwone berberysów, kaliny, dzikich róż i głogów wabią stada czerwonobrzuchych gili, jemiołuszek i cytrynowych dzwońców. Na niektórych dębach, a szczególnie na ich niższych gałęziach, wciąż można dostrzec ciemnobrązowe liście, które oparły się jesiennym wichurom. Gdzieniegdzie w sadach, na bezlistnych gruszach i jabłoniach, zachowały się zmumifikowane, pomarszczone owoce. Świeżą, niemal wiosenną zielenią, stoją w styczniu pędy widłaków, listki borówek i niektórych paprotek. W borach bagiennych, pomiędzy kępami mchów torfowców odnaleźć jeszcze można duże, czerwone owoce żurawiny.
Wielu mieszkańców łąk i pól przenosi się na ten ciężki czas do lasów, młodników, sadów i opustoszałych ogrodów w pobliżu ludzkich siedzib. Zwierzęta poszukują miejsc zacisznych, osłoniętych od zimowych nawałnic, a co najważniejsze zapewniających dostatek pokarmu. Leśne ptaki zaglądają w styczniu w opłotki w poszukiwaniu nasion, nie zebranych owoców i zimujących pod korą owadów. Chętnie też kontentują się zawartością karmników. Chłód i obfite opady śniegu zniechęcają jednak większość zwierząt do podejmowania dalszych wędrówek, które wiążą się z wydatkowaniem cennej energii.
Najczęściej spotykane i najbardziej widoczne w styczniu są ptaki. Krótki, zimowy dzień zmusza je do intensywnego żerowania a co się z tym wiąże do wielkiej ruchliwości. Mieszane stadka sikor, pełzaczy, zniczków, mysikrólików i dzięciołów wędrują po lesie w poszukiwaniu zimujących w szczelinach kory drzew bezkręgowców, ich jaj, larw i poczwarek. Stada ptaków wypełniają świat odgłosami kucia i zróżnicowaną paletą głosów kontaktowych, służących podtrzymaniu spójności stada.
W pobliżu wsi a nawet na peryferiach miast, można zaobserwować polujące na wróble krogulce. Ptaki te są podobne do jastrzębi, lecz znacznie od nich mniejsze. Ich strategia łowiecka bywa wielce zróżnicowana. Potrafią bowiem wytrwale wyczekiwać na nieuważnego ptaka, by spaść mu prosto na grzbiet z wysokości swej czatowni. Innym razem z wielką determinacją podążają za wróblem czy innym niewielkim ptakiem w głąb wysokiej sterty gałęzi, narażając się na uszkodzenie piór a nawet drastyczne okaleczenia. Obserwowałem krogulce w akcji. To rasowi zabójcy, którzy nie cofną się przed niczym, podążając za upatrzoną ofiarą. Samiec mierzy około 30 cm długości, samica jest wyraźnie większa, co zresztą jest regułą u ptaków drapieżnych. Jedna z teorii wyjaśniających to niespotykane u zwierząt zjawisko ryzykuje stwierdzenie, że w innym przypadku samica byłaby narażona na pożarcie przez samca. Grzbiet krogulca jest szarobrązowy, brzuch i piersi białawe, w brązowe lub szare poprzeczne paski.
Kolejnym ptakiem drapieżnym, którego łatwo dostrzec w styczniu, jest myszołów włochaty – przybysz z dalekiej północy. Lęgowiska tego ptaka to skaliste fiordy Skandynawii. Myszołowy te chętnie czatują na skrajach dróg. Ich przygarbione sylwetki na słupach i gałęziach drzew rosnących wzdłuż szos, to charakterystyczny element zimowego krajobrazu. Czatując przy uczęszczanych szlakach, mogą one liczyć na darmowy obiad z zabitego przez samochód gryzonia lub innego małego ssaka przebiegającego przez nieosłoniętą śniegiem przestrzeń drogi. O tej porze roku czworonogi drążą długie tunele pod pokrywą śniegu, co czyni je niełatwą zdobyczą dla dziennych drapieżników wykorzystujących podczas łowów głównie zmysł wzroku. W ubarwieniu myszołowa, który jest wyraźnie większy od krogulca, dominują wszelkie odcienie brązów. Brzuch ich jest jednak jasny i ozdobiony podłużnymi drobnymi prążkami.
Na nie zamarzniętych odcinkach rzek, szczególnie w pobliżu miast, w miejscach zrzutu ciepłej wody i ścieków, spotykamy w styczniu stada kaczek, łabędzi i łysek. Koncentracje tych ptaków mogą iść nawet w tysiące.
Wśród kaczek przeważnie dominują pospolite krzyżówki, znane każdemu choćby z miejskich parków. W styczniu mamy jednak szansę na spotkanie z kaczkami egzotycznymi, o obco brzmiących nazwach jak: uhla, markaczka czy lodówka, które przybywają do nas na zimowiska z dalekiej północy.
Na obrzeżach kaczych stad wytrwale czatują orły bieliki – nasze największe ptaki drapieżne. Rozpiętość ich skrzydeł przekracza dwa i pół metra a waga sięga nawet pięciu kilogramów. Stare ptaki zimują w pobliżu miejsc gniazdowania, młodsze osobniki podejmują jesienno-zimowe wędrówki w ślad za stadami ptaków wodnych, które to – oprócz ryb – stanowią podstawę ich diety. Ci imponujący rozmiarami ptasi drapieżcy omal w naszym kraju nie wyginęli. Jest to szczególnie bolesne, zważywszy na fakt, iż bielik jest pierwowzorem godła Polski. Dzięki wieloletnim zabiegom przyrodników – ochroniarzy i zaniechaniu polowań na te ptaki przez polskich myśliwych, bielik powoli, lecz jednak systematycznie, odbudowuje swoją wciąż skrajnie nieliczną populacje. Obecnie w naszym kraju gniazduje ich około 300 par. Większość gniazd bielików znajduje się na Podlasiu i Mazurach. Do założenia gniazda ptaki te potrzebują jednak starych i wysokich drzew położonych w pobliżu zbiorników wodnych. By lęg zakończył się sukcesem niezbędne im są, oprócz starych, wysokich drzew, wody obfitujące w ryby i duże ptaki wodne. Pary lęgowe bielików są szczególnie wrażliwe na niepokojenie i wszelkie zmiany w pobliżu gniazd, które najczęściej prowadzą do porzucenia piskląt. Ostatnie nowelizacje prawa dotyczącego ochrony przyrody w Polsce zmniejszyły jednak znacznie strefę ochronną wokół gniazd ptaków drapieżnych, co – dając znikome korzyści gospodarcze – stawia pod znakiem zapytania dalszy los bielika, orła przedniego, puchacza, orlików, sokołów i innych najcenniejszych i zagrożonych wymarciem gatunków krajowych ptaków.
Styczeń daje nam także szanse spotkania z prawdziwymi sokołami. Największym, najrzadszym i najcenniejszym, również w przeliczeniu na pieniądze, przedstawicielem tej grupy ptaków jest sokół wędrowny. W sylwetce tego pięknego drapieżcy nie ma niczego, co krępowałoby ruch i wolność. Nic w tym dziwnego, zważywszy, że sokoły polują na zdobycz znacznie od siebie większą. To prawdziwe wilki przestworzy, które dużo bardziej zasługują na miano króla zwierząt niż leniwy, zapchlony i żyjący z pracy swoich kobiet lew.
Sokół wędrowny wznosi się gdzie wzrok nie sięga, by po chwili opaść w kierunku zdobyczy z prędkością znacznie przekraczającą maksymalne osiągi najlepszych tworów polskiej motoryzacji. Rzadko chybiają, choć niekiedy pojedynek ze znacznie większą zdobyczą bywa dla niego śmiertelną pułapką.
Zalężone jajo sokoła wędrownego jest warte w niektórych arabskich krajach wiele tysięcy dolarów. Tam właśnie, na bezkresnych przestrzeniach Sahary, potomkowie Tuaregów kultywują prastarą tradycję sokolnictwa. Pogoń za zdobyczą z sokołem w przestworzach i ujeżdżonym koniem czystej krwi bywa na Saharze wciąż jeszcze dowodem męskości a także świadectwem dojrzałości do założenia rodziny.
Tomasz Lippoman
Białowieskie Biuro Turystyczne
Białowieża Travel
tel. 0-85/676 28 06, 0-509 434 012
biuro@bialowieza.com.pl
www.bialowieza.com.pl
Białowieskie Biuro Turystyczne
Białowieża Travel
tel. 0-85/676 28 06, 0-509 434 012
biuro@bialowieza.com.pl
www.bialowieza.com.pl
Autor organizuje wycieczki przyrodnicze na terenie Podlasia w szczególności obserwacje zwierząt w Parkach Narodowych.
- W następnym numerze : Tomasz Lippoman, Kalendarz przyrody - luty - felieton przewrotny oraz
- kolejne 4 miesiące kalendarza Pamiętaj o przyrodzie. Akcja na rzecz pojednania człowieka z przyrodą. Marek Wojciechowski, ul. Górczewska 116B m 56, 01-460 Warszawa, tel. 0-603862134