GRZYBÓW BYŁO W BRÓD...
Każdy kto uczył się historii, pamięta, że Rydz-Śmigły śmignął za granicę po wybuchu II wojny światowej.A teraz czytam w nieocenionym Przekroju nr 42 z 17.10.99, że grzyby śmignęły do Ameryki! W wiecznie zielonych lasach stanu Washington nasi rodacy zbierają kosze pełne grzybów. Ale jakich! Takich prawdziwków to ja nie zbieram w kraju od lat 50-tych! Kozaki, rydze, kurki, prawdziwki, borowiki – rosną – jak wynika z fotografii w takiej obfitości jakiej najstarsi polscy grzybiarze nie pamiętają.
A jednocześnie z Krzyża Wielkopolskiego dostaję listy od przyjaciół – że w Krzyżu, świętym mieście polskich grzybiarzy – grzybów ani na lekarstwo! A zawsze w okolicznych lasach Puszczy Noteckiej było ich pod dostatkiem! Co to znaczy ? Jak sobie to tłumaczyć? Jest to bardzo podejrzana afera metafizyczna. Czyżby wszystkie dobre grzyby postanowiły opuścić stary kontynent? Emigrować do USA, gdzie doceniają je tylko polscy emigranci? Rasowy Amerykanin przecież nie zje niczego, co nie jest w fabrycznym opakowaniu… albo co nie jest hamburgerem czy Coca-Colą.
Grzyby zbierane przez emigrantów w lasach stanu Washington – po ususzeniu trafiają, jak wynika z „Przekrojowego” artykułu, również do Krakowa… Horrendum!!!
Dlatego grzyby „wybrały wolność”? Jeśli ktoś wie, będę bardzo wdzięczny za odpowiedź na łamach ZB.
Obfitość grzybów występuje też w lasach Skandynawii – gdzie też na ogół zbierają je tylko Polacy. Co się dzieje?
Król Grzybów obraził się na Polskę i Polaków? Jak go przeprosić? Ktokolwiek wie – niech napisze.
Paweł Zawadzki