Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

DEZERTER W DRUKARNI

Wywiad przeprowadzony został 28.9 po koncercie Dezertera w krakowskim klubie „Drukarnia”.

Sebastian Rerak: Trzy lata kazaliście czekać na nową płytę. Co było przyczyną tak długiej przerwy?

Krzysiek Grabowski: Złożyło się na to wiele rzeczy. Najpierw to, że nasz basista wyjechał za granicę i długo nie wracał, musieliśmy znaleźć nowego, co nie było łatwe. Same piosenki powstawały długo, bo we dwóch je pisaliśmy, potem we dwóch nagrywaliśmy i miksowaliśmy. To niestety trwało długo a w międzyczasie musieliśmy podjąć jakieś prace żeby mieć z czego żyć. Tak to się przeciągało.

Robert Matera: Poza tym prowadzili-śmy też samodzielną działalność menedżerską odnośnie płyty, sami wszystko załatwialiśmy i to też zajęło nam sporo czasu. Tak więc jest to płyta bardzo w stylu „zrób to sam”. Bardziej niż poprzednie.

S: Okładka płyty (zob. ZB 161 i 162) jest programowo bardzo kiczowata. Skąd to nagłe zainteresowanie śmietnikiem popkultury?

K: Kiedy się nadaje płycie tytuł „Decydujące starcie” okładka musi być konsekwentnie utrzymana w takim stylu. Uważam, że jest to fajny dowcip, nie wiem jak odbiorą to ludzie, mnie się podoba (śmiech). To nie jest zainteresowanie śmietnikiem popkultury. Ten tytuł miał być na początku w miarę poważny i odnosić się do nas, ale to mogłoby sugerować, że jest to ostatnia płyta. Kiedy okazało się, że kryzys jest już zażegnany i wszystko toczy się jakoś do przodu; stwierdziliśmy, że nie ma co przeginać z powagą tego tytułu i trzeba go obrócić w żart. W związku z tym taka okładka.

Jasiek Bińczycki: Oglądając telewizję, czytając gazety widać, że zbliża się decydujące starcie. Chodzi mi o atak na World Trade Center. Czy Wy jesteście zwolennikami odwetu, wojny z islamem?

K: Wydaję mi się, że jest to źle postawione pytanie. Nie przypuszczam, by ktokolwiek chciał wojny z islamem. Jest to bardzo duże i niesprawiedliwe uproszczenie. To tak gdyby ktoś stwierdził, że należy wypowiedzieć wojnę chrześcijaństwu, bo wśród chrześcijan zdarzają się ortodoksi i fanatycy. Też jest ich garstka, ale są. Natomiast w dzisiejszych czasach chrześcijaństwo nie jest agresywne. Nie jest agresywny też islam a tylko jacyś tam jego przywódcy i goście, którzy – żeby było śmieszniej – pobierali nauki na Zachodzie, czyli w naszej kulturze i z tego powodu popieprzyło im się we łbach.

S: A jak ustosunkowujecie się do samego zamachu i ewentualnych kontrdziałań ze strony Stanów Zjednoczonych?

K: Trudno powiedzieć, bo nie wiem co zrobiłbym, jak bym się czuł i co bym myślał, gdyby u nas zabito sześć tysięcy ludzi. Myślę, że Amerykanie mają prawo do jakiejś reakcji, a trudno wyczuć to jaka ona będzie. Wydaję mi się, że nie dojdzie do totalnej wojny. Przypuszczam, że będą to tylko tzw. chirurgiczne cięcia. Ale cholera wie, nie chciałbym się wypowiadać kategorycznie, bo nie jestem ani specjalistą ani fachowcem w tym temacie. Trzeba sprawę bardzo dokładnie zbadać i przyjrzeć się jej bliżej, żeby wypowiadać się autorytatywnie.

J: Czy Wy jako zespół mający bardzo konkretne teksty czujecie, że śpiewając je zmieniacie podejście ludzi do konkretnych problemów?

K: Raczej nie liczę, by miało to mieć jakiś masowy oddźwięk. To są indywidualne sprawy. Przychodzą do nas listy i maile od konkretnych osób, które się bardzo konkretnie czymś zainteresowały np. miały szansę usłyszeć o jakiejś rzeczy pod wpływem tekstów lub przeczytać o niej na płycie. I to jest cenne. Ale nie oszukujmy się, to nie jest żadne masowe zjawisko. Nie stanie się tak, że nagle wszyscy zainteresują się jakimś tematem dlatego, że my go poruszyliśmy. Nie jesteśmy zespołem popularnym.

S: Byliście jednymi ze świadków narodzin tak sceny punkowej, jak i ruchu ekologicznego z prawdziwego zdarzenia. Jak po latach widzicie funkcjonowanie i wzajemne powiązanie tych środowisk?

K: Wydaję mi się, że kiedyś było o wiele ściślejsze. Teraz troszeczkę się te środowiska rozchodzą choć wydawało mi się, że kiedyś działały równolegle. Kiedy scena hardcore’owo-punkowa była bardziej aktywna, aktywna była na wielu płaszczyznach. Teraz to się zmieniło i ci, którzy zajęli się ekologią, weszli w to głębiej i w związku z tym przestali się zajmować sceną i na odwrót. Ale myślę, że to dobrze bo nastąpiła specjalizacja i ludzie zajmujący się ekologią zajmują się nią na poważnie, wiedzą co robią, wiedzą jak to robić.

J: Czy widzicie szansę na zmienienie stosunku państwa do kwestii ekologii? W tych wyborach trzecie miejsce zajęła Samoobrona, która znana jest z bardzo ognistych ekologicznych deklaracji.

K: Zapomnij. To jest działanie pod publiczkę, kolejny szwindel. Nie wierzę w ani jedno słowo żadnego z polityków, który twierdzi, że zrobi coś dla ekologii. Jeśli nie wywodzi się bezpośrednio ze środowiska ekologicznego, to znaczy, że tak naprawdę gówno go to obchodzi. Zresztą w ZB czytałem przed poprzednimi wyborami parę takich bardzo naiwnych artykułów. Ekologom się wydaje, że jeżeli ktoś powiedział, że będzie chronił środowisko albo przyjmuje nazwę Partia Zielonych albo, że w SLD jest komórka do spraw ekologii to jest to szczere. A jest to po prostu kupa bałachu. Nie należy im wierzyć w ani jedno słowo. Nigdy niczego nie zrobili w tym kierunku. Oni mówią, że są ekologiczni, bo jest to fajne, modne słowo, dzięki któremu można puścić fajny tekścik do młodzieży i może się ktoś załapie. Zwróćcie uwagę, że nikt nic nie zrobił, nie ma żadnych ruchów, to są tylko słowa. Nie można im ufać. A jeśli chodzi o Samoobronę, to można to pomnożyć przez dwa

S: Co sądzisz o odwołaniu Wojciecha Gąsienicy-Byrcyna ze stanowiska dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego?

K: Nie znam tej sprawy bardzo dokładnie. Wydaje mi się, że było to ciśnienie typowo koniunkturalne. Minister zagłady środowiska dogadał się z samorządami, bo Byrcyn nie pozwalał im wycinać lasów czy zrobić kolejnej skoczni i trzeba go było szybko wyrzucić, dopóki jeszcze jest ten rząd, bo, nie daj Boże, on zostanie na kolejne cztery lata i co wtedy będzie? Typowa chamska akcja polityczna, nie mająca nic wspólnego z ekologią. Minister ochrony środowiska, który wyrzuca jedynego faceta naprawdę broniącego gór. Za to go zresztą górale nie lubią, bo chcieliby zarabiać.

J: Od lat jesteście wegetarianami. Powiedz o pionierskich czasach wegetarianizmu, kiedy większości społeczeństwa wydawało się to dziwaczną modą.

K: W latach 1980. to była naprawdę paranoja. Zwłaszcza, że każdy kto nie jadł mięsa i np. oddawał kartki, był traktowany jako ktoś kto popiera system. W tamtym czasie było bardzo ciężko, bo nie było produktów i trzeba było wszystko robić samemu. Ja np. sam uprawiałem soję, soczewicę. Były to rzeczy bardzo trudno dostępne. Ale jak pokazuje doświadczenie tego czasu, można – jeśli się chce – spo-kojnie sobie poradzić w każdej sytuacji. To, że nie ma gotowców w sklepach nie znaczy, że nie można być wegetarianinem. Może gdybyśmy byli Eskimosami, to by się nie dało, ale w Polsce się da.

S: Przez lata wspieraliście różne inicjatywy ekologiczne. Mógłbyś wymienić te ważniejsze?

K: Zagraliśmy dwie trasy na rzecz Lasów Arłamowskich.

R: To znaczy projektowanego Turnickiego Parku Narodowego.

K: Który pewnie nie powstanie nigdy, ale była taka opcja żeby wytworzyć grupę nacisku, żeby dało się to zrobić. Zagraliśmy rok po roku dwie trasy koncertowe w okolicach Rzeszowa i w Bieszczadach.

R: Był też Zielony Festiwal w Warszawie.

K: Tam zagraliśmy kilka razy.

R: Jeszcze koncert w Warszawie przeciwko budowie spalarni śmieci. Niestety nie powiodło się – spalarnia powstała. Ale była taka inicjatywa.

K: Staramy się zamieszczać na swoich płytach informacje o działaniach ekolo-gicznych jak chociażby o ZB czy Pracow-ni na rzecz Wszystkich Istot. Jeśli nawet ktoś nie jest związany ze środowiskiem, a słucha naszej płyty, to może się na coś natknąć. Nie angażujemy się w to jakoś personalnie, natomiast jeśli możemy po-móc jako zespół, to robimy to.

J: Czy dostrzegasz przyszłość dla muzyki zaangażowanej?

K: Generalnie widzę regres muzyki, która ma jakiekolwiek konkretne przesłanie. A takiej zaangażowanej w działania, chociażby ekologiczne – tym bardziej. Ale trzeba być dobrej myśli. Są fale przychodzące i odchodzące, teraz jesteśmy pod koniec fali odchodzącej i myślę, że coś się zmieni. Teraz znowu wróciła moda na jakieś pijackie koncerty i tego typu klimaty, ale myślę, że to też jest chwilowe. Dużo ludzi interesuje się jednak poważniejszymi sprawami i jeśli traktują poważnie tą muzykę, to będą trafiać do was czy do innych organizacji.

S: A czy Twoim zdaniem punk może zmieniać świat?

K: Myślę, że w bardzo minimalnym zakresie, w tej cząstce, która się nazywa „świadomość odbiorców”. Jeżeli uda się przekonać kogokolwiek do tego, żeby traktował życie poważnie, zastanawiał się nad tym co robi; to jest jakaś szansa na wpływ na dzieje świata. Zakres wpływu jest minimalny taki jak zakres tej muzyki.

S: Coś do dodania?

K: Pozdrawiamy czytelników ZB i gratulujemy tak długiego istnienia.


Andrzej Żwawa: dziękuję Dezerterowi za udzielenie wywiadu, a wolontariuszom za jego przeprowadzenie!