CZY CZŁOWIECZEŃSTWO MA SZANSĘ WYGRAĆ Z CYWILIZACJĄ?
Fenomen cywilizacji, który niesie za sobą dalece posunięte przemiany kulturowe i techniczne, nie pozwala przejść obojętnie obok zjawiska masowego postępu. Społeczeństwo postindustrialne, przeobrażające się w postać „globalnej wioski”, nie pozostawia szans na zaistnienie zdezaktualizowanych metod funkcjonowania we współczesnym, wirtualnym świecie. Nadzieje i obawy, związane z postępującym „ukulturowieniem” na wzór nowoczesnego modelu życia, nie pozwalają jednoznacznie przesądzić kwestii najbliższej przyszłości.„Opętanie techniką” wyprzedza jakiekolwiek prognozy, które zawodzą w obliczu hiperpostępu i „umasowienia jednostki”. W obliczu własnego świata człowiek postępuje na rzecz alienacji, w związku z czym pojawiają się głosy za rozsądkiem i tzw. „powrotem do natury”. Lecz należy zadać sobie pytanie, do jakiej natury pragniemy albo powinniśmy powrócić? Czy potrafimy jeszcze odnaleźć się w świecie przyrody, rozkoszy środowiska, ale i jego żywiołów oraz zmienności? Wydaje się, iż współczesny „postindustrialny obywatel” marzy o chwili w zaciszu lasu, jednakże znajdując się w upragnionym miejscu nie jest w stanie wytrzymać bez zgiełku swoich zatłoczonych ulic. Nie potrafi oderwać się od myśli o braku czasu, który determinuje każdą sekundę człowieczeństwa. Pytanie o „receptę na szczęście”, jaką jeszcze nie tak dawno było urządzenie wirtualnego, informatycznego świata, obfitującego w informacje i elektronikę – pozostaje retoryczne. Przykre może okazać się stwierdzenie, że człowiek stał się rzeczą w świecie swoich rzeczy. Czy rzeczywiście ludzie pogubili się wśród własnych wytworów, a „upiór techniki” wyskoczył z głowy swego twórcy bez jego zgody? Gdzie złapać oddech wolny od totalnego przeświadczenia o „końcu historii”?
Robert Borkowski stawia fundamentalną tezę, iż cywilizacja i technika, którą człowiek wypracował przez ostatnie dziesięciolecia, wymknęła się spod kontroli i postawiła ludzkość w stan zagrożenia. Autor zapytuje o miejsce jednostki we współczesności stwierdzając przy tym, iż „osobowość” utraciła swoje znaczenie, liczy się bowiem „zdolność produkcyjna”, nie zaś „zdolność moralna”. Borkowski podkreśla, że możliwości produkcji sprzed kilku dekad nie mają już dzisiaj zastosowania, ponieważ ludzkość przeszła z fazy rozwoju industrialnego do etapu „życia postindustrialnego”, w którym liczy się szybkość odbioru informacji i zdolność ich przetwarzania. Mamy do czynienia ze strukturą społeczeństwa informatycznego, w którym przenosimy odpowiedzialność z człowieka na materię, lepiej przystosowaną do tempa pracy niż obywatel, poszukujący swojej tożsamości w wyalienowanym świecie rzeczy. Staje się on niejako zreifikowany, „moralnie uproszczony”.
Autor wprowadza, idąc śladem Józefa Bańki, pojęcie homo technologicus na określenie współczesnego człowieka, który po części pozostaje wytworem inżynierii genetycznej, którą sam kształtuje we własnym „laboratoryjnym tabu”. Ów człowiek dąży do maksymalizowania postępu, ulegając jednocześnie poczuciu ciągłej niepewności. Borkowski poddaje zatem pod refleksję problem – jak uratować ludzkość przed „końcem historii”? To określenie, sformułowane przez Francisa Fukuyamę, utożsamiane jest w książce z upadkiem wartości, którą stanowi bezpieczeństwo w anonimowym tłumie wytworów postępu. Wzrost techniki pojmujemy w tym wypadku w kategoriach kataklizmu, prowadzimy życie w obliczu „ciągłej nieciągłej zmiany”. Autor stawia pytanie, gdzie znajduje się cel wędrówki cywilizacji, który wymyka się spod kontroli. Stawia pod rozwagę granice moralności, aksjologicznie przeobrażonej w „zaciszu laboratorium”. Książka uwypukla niewspółmierność wytworu geniuszu ludzkiego z potrzebami człowieka, który ulega swoistej frustracji, starając się uciec od świata, w którym technika wyprzedziła jej konstruktora. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że sami skazują siebie na postępującą alienację wobec szczęścia.
Borkowski stwierdza u współczesnego homo technologicus „wyczerpanie temporalne”. Pojęcie to wprowadził Stewart Brand, wiążąc je z trudnością prognozowania przyszłego rozwoju. Borkowski nieco sceptycznie odnosi się do „fukuyamowskiego mesjanizmu”, związanego z „końcem historii”, jednakże sam przyznaje, że da się przetransponować znaczenie tego terminu na obecną postać techniki masowego komunikowania (cywilizacji), dla którego nie istnieje już kolejna alternatywa rozwojowa, która doprowadziłaby jedynie do destrukcji człowieczeństwa. Musimy się przyzwyczaić do „cywilizacyjnego stresu”, polegającego na wzroście tempa dnia codziennego. Autor rozważa dzisiejszy dystans pokoleniowy, rozróżniając przy tym trzy typy (modele) kulturowe: postfiguratywny, konfiguratywny i prefiguratywny czyli plemienny, w którym pokolenia niejako „współpracowały kulturowo” ze sobą, późniejszy, kiedy to dorobek przodków stał się mniej ceniony oraz współczesny, gdy każde kolejne, młodsze pokolenie, odcina się od doświadczeń i dorobku swoich ojców.
Adresatem książki jest współczesny człowiek – jednostka wchłonięta przez świadomość „potwora postępu”. Autor ujmuje rzeczywistość, wychodząc od pojęcia „ery globalizacji” i skupia się na pesymistycznych prognozach. Borkowski obawia się postawić jakąkolwiek obiecującą tezę dodając, że wszelkie nadzieje na przyszłość ludzkości pociągają jednocześnie za sobą przemożne obawy. Czytając „Cywilizację...” popadamy w zwątpienie nad sensem tworzenia świata, w którym przyszło nam egzystować, pracować, kochać... Pojęcie globalnej wioski autor ujmuje niezwykle subiektywnie, postrzegając w nim ubezwłasnowolnienie człowieka. Podkreśla masowość społeczeństwa, a jednocześnie daje do zrozumienia, że pożera nas zjawisko rozdrobnienia kulturowego, będącego symbolem alienacji. Każdy czuje się samotny w tłumie, nie mogąc porozumieć się z bliskimi, władającymi niezrozumiałym językiem. Autor nie potrafi zauważyć w błyskawicznym przepływie informacji wirtualnego świata cech pozytywnych. Uznaje, że człowiek może czuć się zmęczony i ogłupiony, nie jest bowiem w stanie selekcjonować natłoku bodźców z zewnątrz. Ujmuje ludzkość w kategoriach jednostek obcych na własnej ziemi. Współczesne społeczeństwo masowe da się opisywać tylko w charakterze nominalistycznego tłumu zagubionych nieszczęśników tzn. każdy żyje sam dla siebie, będąc jednostką wyalienowaną z własnego środowiska społecznego, co niezmiernie utrudnia scalanie socjologiczne (na płaszczyźnie współżycia międzyludzkiego). Co więcej, silny stres w obliczu świata pełnego pułapek pogłębia się na skutek ogólnego konformizmu wobec norm cywilizacyjnych. Większość sfrustrowanych ludzi nie zmienia swojego postępowania. Alternatywne sposoby egzystencji uznaje się za swoistego rodzaju patologię. Żyjemy w obliczu wielu dewiacji i populizmu, popadając w coraz silniejszy „pesymizm historiozoficzny”. Do tego dochodzi polaryzacja społeczna, wywołana różnicą zamożności. „Koniec historii” Borkowski przedstawia wraz z jednoczesnym „końcem pracy”, przez co rozumie nastanie „ery bezrobocia”, związanej z falą agresji, począwszy od drobnych przestępców, a skończywszy na przestępczości zorganizowanej i terroryzmie, spowodowanym głęboką frustracją polityczną oraz nihilizmem moralnym i aksjologicznym. Autor, podążając za wzorem Samuela Huntingtona, formułuje koncepcję zbliżającej się wojny cywilizacji, w której zetrą się rozmaite, konkurujące ze sobą wzorce „wirtualnych światów”, pędzących przed siebie i gubiących w swojej doskonałości sens egzystencji. Ich obywatel nie ma czasu na konsumpcję dóbr, które sam wytwarza. Borkowski podkreśla upadek morale w obliczu takiego właśnie konsumpcjonizmu.
Przedstawiona wizja rzeczywistości ludzkiej da się sprowadzić do pojęcia „społeczeństwa ryzyka”, ciągłego podejmowania kontrowersyjnych wyborów. To obraz przyjmujący kształt skrajnie pesymistycznego egzystencjalizmu, w którym rozpatrzone zostały wszelkie możliwe do pomyślenia kategorie ryzyka. Autor nawiązuje do pojęcia endyzmu, czyli zakończenia etapu historii, powołując się na filozofię Karla Reimunda Poppera krytykującego historyzm. Wedle Poppera historiozoficzne ujęcie świata nie może być zbiorem proroctw, natomiast w obliczu „kataklizmu kulturowego”, jak można określić myśl Borkowskiego, nie jesteśmy już w stanie niczego logicznie wywnioskować. Wierzymy w mit techniki, wobec którego przełom tysiącleci nie wróży nic dobrego. Nawet ów milenaryzm autor sprowadza do wizji upadku moralnego wobec wzrostu potęgi wirtualnej (informatycznej) rzeczywistości. Staje się on prorokiem „trzeciej fali”, czyli społeczeństwa informacyjnego, ery postindustrialnej, „cywilizacji nudy” i „tyranii techniki”. Niedobór czasu prowadzi do „wyczerpania temporalnego” i „obsesji szybkości”. Dlatego Borkowski postuluje (podążając za Popperem) „otwartość dziejów”, czyli indeterminizm, rozumiany w znaczeniu uwolnienia się od dominacji cywilizacji nad człowieczeństwem, doprowadzenie do kontaktów osobowych przed „wirtualizmem medialnym”. Zapytuje o cel „fenomenu eksplozji informacji”, przedstawiając widmo „infokracji” oraz „cyberanarchii” – „kulturowego smogu, doprowadzającego nasze ego do autyzmu”, skierowane na „policentryzm kreowania wartości” w społeczeństwie tzw. „infofagów”, pożerających informacje (cuius informatio, eius regio (czyja informacja, tego panowanie). Wielość uprzednich autorytetów zastępujemy wirtualnym „elektronicznym graffiti” człowieka. „Nerwica konsumpcyjna” stymulowana jest przez wszechogarniające multimedia.
Książka Borkowskiego stanowi swoiste kompendium zagrożeń oraz problemów dla istnienia społeczeństwa. Skupia się on na analizie licznych błędów ludzkości, stawiając pytanie o finalny skutek „turbotechniki”. Nie jest jedynym, który bije na alarm ekologiczny, pragnąc powstrzymać nieodpowiedzialne wykorzystanie potęgi przyrody (weźmy pod uwagę np. Henryka Skolimowskiego). Książka może posłużyć wielu z nas jako bodziec do refleksji nad problemami, których sobie nie uświadamiamy, będąc w stanie „temporalnego wyczerpania”. „Potwór techniki” okazał się zbyt wymagający i musimy przystosować się do obecnego stylu życia postindustrialnego. Spoglądamy na problem z punktu widzenia „globalnej wioski”, którą być może należałoby określić mianem „wirtualnej wioski”, bądź „informatycznej wszechprzestrzeni”. Autor stara się obrazowo przedstawić wizje przyszłego świata, analizując poszczególne „kataklizmy kulturowe”, jednakże jego ocena nastawiona jest głównie na zanegowanie naświetlonej rzeczywistości. Bardzo ostrożnie podchodzi do sukcesów człowieka. Nie zauważa dodatnich cech „społeczeństwa informacyjnego”, zalet płynących z rozwoju medycyny i inżynierii genetycznej. Dogłębna analiza problemu globalizacji postępu (cywilizacyjnego) przeprowadzona została od strony pejoratywnej, zwiastującej katastrofizm. Autor nie bierze pod uwagę, iż świat idzie do przodu, lecz skupia się na skutkach ujemnych tego procesu, prowadzących jego zdaniem do destrukcji.
Tematyka „cywilizacji schyłku” (tak zatytułowany jest ostatni rozdział książki) jest bliska wszystkim współcześnie żyjącym jednostkom. Borkowski pragnie znaleźć receptę na ów „cywilizacyjny terroryzm” i kusi się na podjęcie kroków ku ideologii „ekoterroryzmu”, jednakże i tu zauważa pewne zagrożenia dla wielomiliardowej ludności planety. Podczas czytania książki warto mieć na uwadze, iż rozwój nauki i techniki jest tylko wówczas pozytywny, jeżeli służy człowiekowi i przyczynia się do jego szczęścia. Nie możemy dopuścić do tego, aby geniusz ludzkiej działalności wymknął się spod kontroli samego człowieka i wystąpił przeciwko niemu. Dominujące współcześnie przekonanie, iż miarą wartości społeczeństwa jest jego poziom postępu i nauki stwarza niezdrową rywalizację, w której nie chodzi już o dobrobyt obywatela, ale o statystykę w hierarchii osiągnięć myśli ludzkiej. Musimy jednak zachować ostrożność przed zakusami realizacji wszystkich szaleńczych zamierzeń geniuszów, biorąc pod uwagę emocje przeciętnych jednostek, pragnących zachować własną, naturalną tożsamość i indywidualną osobowość podmiotowego „ja”. Spór o wartość techniki będzie ożywał przy każdym kontrowersyjnym przedsięwzięciu, dlatego teoretycy współczesnej aksjologii społecznej nawołują do refleksji. Książka Borkowskiego może stanowić swego rodzaju przedsmak krytyki „nieokrzesanych eksperymentów”, prowadzących ku kolejnym zagrożeniom cywilizacyjnym. Refleksję nad problemem autor pozostawia pod osobistą rozwagę czytelnika. Należy wszakże zwrócić uwagę podczas lektury, iż autor „Cywilizacji...” nie skupia się jedynie na teoretycznym podejściu do zagrożenia, lecz postuluje natychmiastowe kroki zapobiegające negatywnej wizji przyszłości. Formułuje on radykalne postulaty nonkonformistyczne na tle obecnej sytuacji geopolitycznej i ekologicznej współczesnego globalizmu.
Marek Niechwiej
Robert Borkowski, Cywilizacja, technika, ekologia (Wybrane problemy rozwoju cywilizacyjnego u progu XXI wieku), Wydawnictwa AGH (Uczelniane Wydawnictwa Naukowo-Dydaktyczne), Kraków 2001 s. 106.