BIBLIA A ŚWIAT PRZYRODY
W przekonaniu większości osób związanych z szeroko rozumianym ruchem ekologicznym Pismo Święte jest obojętne wobec wszystkich innych istot niż człowiek. Z tego co daje się zauważyć, pokutuje w tych grupach stereotyp, że, credo Biblii zakłada, żeby „człowiek czynił sobie ziemię poddaną”. Z wielu rozmów przeprowadzonych w tych kręgach wywnioskowałem też, że zdaniem ekologów kultura judeochrześcijańska jest wyjątkowo obojętna na dolę przyrody.W dyskusjach tych zasypywano mnie chwalebnymi dowodami z religii pierwotnych i orientalnych. Powoływano się na hinduizm, buddyzm etc. Nie polemizowałem. Myślałem sobie tylko o losie tysiąca psów w Chinach. Zdaniem środowisk „zielonych”, stosunek do przyrody, jest o niebo lepszy również w islamie, niż w chrześcijaństwie. Jeden z rozmówców powołał się nawet na artykuł w ZB. Przypuszczalnie wiem o jaki artykuł chodziło. [zob. Abu Abdullah, Człowiek i przyroda w Koranie, ZB 16(142)/1999, 1-15.11.1999]. Czy tak jest rzeczywiście?
Już w Księdze Rodzaju potwierdza się, jakoby człowiek czynił sobie ziemię poddaną i panował nad innymi stworzeniami. Według mnie nie zakładało to jednak niszczenia i ślepej eksploatacji świata przyrody. Nie było to planowane przez Boga, zwłaszcza, że świat przyrody powstawał przez całe sześć dni. W tym alegorycznym opisie Stwórca włożył duży wysiłek w jego końcowy efekt. Biblia wyraźnie akcentuje, że wszystko, co Bóg stworzył spodobało mu się, zaś wszystkim żywym istotom błogosławił. Życzył im płodności, co możemy rozumieć jako interpretację trwania każdego z gatunków. Założeniem, było, aby w symbolicznym raju człowiek oraz rośliny i zwierzęta osiągnęły harmonię. Archetypem takich planów są być może słowa: Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał. „Doglądanie przyrody” było więc poleceniem opieki silniejszego człowieka nad słabszą przyrodą. Ostatecznie jednak człowiek sięgnął po owoc rośliny, co spowodowało jego upadek. Upadek ten pociągnął za sobą klęskę całego świata przyrody. Dlatego, więc niejaką rehabilitacją człowieka względem pokrzywdzonych był gest Noego. Zabranie do arki przedstawicieli różnych gatunków zwierząt pokazuje coś jeszcze. Uzmysławia, że bez przetrwania zwierząt człowiek nie przetrwa po potopie: Spośród wszystkich istot żyjących wprowadź do arki po parze, samca i samicę, aby ocalały wraz z tobą od zagłady. Z każdego gatunku ptactwa, bydła i zwierząt pełzających po ziemi po parze; niechaj wejdą do ciebie, aby nie wyginęły. A ty nabierz sobie wszelkiej żywności – wszystkiego co nadaje się do jedzenia – i zgromadź u siebie, aby była na pokarm dla ciebie i na paszę dla zwierząt. Jakże aktualne i banalne są to prawdy! Przesłanie, które nie straciło na wartości, przez długie wieki. Trudno jeszcze po takich słowach wątpić w obojętność Boga wobec innych istot niż człowiek.
Ogromne wrażenie wywołuje również Księga Koheleta, która w pewnym momencie zestawia los człowieka i zwierzęcia. Eklezjastes dowodzi w niej, że tak naprawdę dola wszystkich istot jest identyczna. Mało tego, autor tej księgi nazywa ludzi zwierzętami: Powiedziałem sobie: Ze względu na synów ludzkich [tak się dzieje]. Bóg chce ich bowiem doświadczyć, żeby wiedzieli, że sami przez się są tylko zwierzętami. Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt, bo wszystko jest marnością. Tego rewolucyjnego (czas powstania!) jak i szokującego fragmentu, z pewnością nie jest w stanie uspokoić tłumaczenie apologetów. Bibliści uznają bowiem, że we fragmencie o „jednakowym oddechu życia”, nie chodzi o duszę, a o pierwiastek życia.
Na szczególną uwagę w Piśmie Świętym zasługuje podkreślenie wierności i przywiązania psa do człowieka. Jest on jego wiernym towarzyszem podróży. Informuje nas o tym Księga Tobiasza: I poszedł chłopiec, a razem z nimi anioł, a także i pies wyszedł z nimi i podróżował razem z nimi. Nowego wymiaru nabierają także psy liżące rany ubogiego i chorego Łazarza. W ewangelicznej przypowieści, napisanej przez św. Łukasza są one jedynymi istotami litującymi się nad cierpiącym. Właściwie ten, w dzisiejszym rozumieniu, kloszard umiera w samotności, a jedynymi towarzyszami jego ostatnich chwil są psy: Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody.
Oczywiście teksty biblijne mają przede wszystkim wymiar moralizatorski. Są wskazówkami etyczno-religijnymi. Świat przyrody nabiera więc tutaj akcentów alegorycznych. Łagodna gołębica wyobraża zstępującego Ducha Świętego. Zdradziecki wąż – szatana. Jeszcze co innego personifikuje lew czy osioł. Motyw zaś urodzajnego i bezowocnego drzewa wyjątkowo przykuwa uwagę w Nowym Testamencie. Dlatego choćby przykład zniszczenia nieurodzajnego drzewa figowego przez Chrystusa ma charakter symboliczny (notabene związki miedzy symboliką świata rolniczo-przyrodniczego a językiem Chrystusa, zauważył już wcześniej francuski historyk Henri-Daniel Rops – por. jego Dzieje Chrystusa, Warszawa 1987.). Dlatego też w świetle tej problematyki należy rozpatrywać wszelkie inne wątki. Niemniej Chrystus wywyższając człowieka (w tym wypadku wyższa wartość duchowa i rozumowa, a nie fizyczna czy uczuciowa!) ponad inne stworzenia, podkreśla Bożą troskę o świat przyrody. Zaznacza, że zwierzęta są karmione przez tego, Który je stworzył: Przypatrzcie się krukom; nie sieją ani żną; nie mają piwnic ani spichlerzy, a Bóg je żywi.
Świat przyrody jest wreszcie miejscem, gdzie biblijny prorok znajduje samotność. Tam następuję objawienie. Przestrzeń gór i bezkres pustyń tworzą harmonię, warunki do kontemplacji. To tutaj rodzi się mistycyzm, który sprawi, że przyszli eremici zjawią się na pustyni kilka wieków później.
Nie sposób opowiedzieć o wszystkich przypadkach przebywania biblijnych proroków wśród bezkresów gór i piasków pustyni. Ograniczmy się więc do Nowego Testamentu. Jan Chrzciciel głosił na Pustyni Judzkiej rychłe przybycie Mesjasza. Kolejne kierunki działania wyznaczały mu prorocze sny. Wedle opisu Ewangelii św. Mateusza żywił się on wyłącznie szarańczą i miodem. Obcowanie z warunkami surowej przyrody było także udziałem Chrystusa. Jak zauważa św. Marek Ewangelista: Zaraz też Duch wyprowadził Go na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś usługiwali Mu. Niezwykle frapujące jest dlaczego Chrystus wybrał więc obecność zwierząt. Czy nie lepiej było mu pościć i rozważać bez tych istot?
Przypuszczać można, że pierwsi anachoreci byli ludźmi, którzy nie tylko najbliżej potrafili zgłębić fakty eschatologiczne. Byli w stanie najdoskonalej poznać piękno świata flory i fauny. Zrozumieć pełnię stworzenia. Wreszcie potrafili w jaskiniach i szałasach żyć w zgodzie z przyrodą.
Być może filozoficzna refleksja św. Augustyna, iż rośliny i zwierzęta są tzw. „śladem Bożym” miała swoją genezę w takiej właśnie analizie Pisma Świętego? Na pewno natomiast to, że przyroda jest zwornikiem między Bogiem a ludźmi. Dostrzegł to biedny i szczęśliwy włóczęga z małego Asyżu.
Pewnie jeszcze długo, w oficjalny sposób nie rozstrzygnie się, czy świat przyrody jest czymś więcej ponad bycie śladem Bożym. Nie zostanie szybko udzielona odpowiedź, czy zwierzęta mają nieśmiertelną duszę. Wydaje się, że coś pod tym względem się jednak zmienia. Oczywiście nie za szybko. Przed 4 – 5 laty, podczas rekolekcyjnych kazań u krakowskich Dominikanów o. Jan Kłoczowski napomknął, iż: osobiście wierzę, że wielki pies będzie kiedyś machał ogonem przed obliczem Pana. Cóż, był to marginalny głos katolickiego intelektualisty. Szara rzeczywistość jest inna. Przecież znacznie prościej jest urządzić pokazową, franciszkańską mszę dla zwierząt w kościele św. Krzyża w Krakowie, niż raz w roku wygłosić kazanie na prowincji o psiej misce bez wody i półmetrowym łańcuchu.
Osobiście wierzę, że świat stworzony przez Boga, według Księgi Rodzaju, nie może być zniszczony, skoro spodobał się samemu „Veni Creator”. Zresztą wszyscy przekonamy się o tym sami (może najboleśniej wtedy, gdy ziści się reinkarnacja, w co wątpię, bo każdy byt jest niepowtarzalną indywidualnością, lecz jest to dysputa na zupełnie inny artykuł.). Na koniec godzi się przypomnieć „Braci Karamazow” gdzie Dostojewski zadaje retoryczne pytanie: „Dlaczego cierpią istoty bez winy? Dzieci i zwierzęta?” Właśnie, spytajmy najpierw sami siebie.
Remigiusz Kasprzycki