Bezpieczeństwo w świecie po tsunami
2005 rok był ciężki, miało miejsce wiele naturalnych katastrof. Poczynając od trzęsienia ziemi na Sumatrze, po następujące po sobie kolejne fale tsunami, które w Azji i wschodniej Afryce zabiły setki tysięcy ludzi a miliony pozbawiły dachu nad głową, huragan Katrina na południu Stanów Zjednoczonych, gwałtowne powodzie w Europie, pożary w Hiszpanii i Portugalii, czy ogromne trzęsienie ziemi w Indonezji i Pakistanie. Wciąż trwają próby oszacowania kosztów ekonomicznych tych tragedii, a ich ludzki wymiar w ogóle wymyka się ocenie. Czy jest coś, co mogliśmy zrobić, aby złagodzić skutki tych zjawisk?
Na pierwszy rzut oka nic. Destrukcyjna siła natury wydaje się być tak potężna, że czujemy się wobec niej bezradni. Jednak ostatnia analiza sytuacji po tsunami w Azji pokazała, że te oddalone od epicentrum miejsca, gdzie zachowane zostało nietknięte, dziewicze i stabilne środowisko naturalne, mają naturalne zdolności pozwalające przeciwstawić się wielkiej fali i znacznie złagodzić jej skutki. Przed gwałtowną siłą powodzi niektóre rejony może ochronić naturalne ukształtowanie terenu, jak np. namorzyny u wybrzeży Tajlandii, porośnięte roślinnością wydmy piaskowe na Sri Lance, czy rafy otaczające wiele nisko położonych wysp na Oceanie Indyjskim. Z drugiej strony, w miejscach, gdzie naturalna bariera ochronna została zniszczona przez działalność człowieka, jak np. farmy krewetek lub pozyskiwanie koralowców, zniszczenia i straty były bez porównania większe. Te odkrycia uświadamiają nam znaczenie utrzymania, a wielu przypadkach odtworzenia, niezbędnej dla naszego przetrwania równowagi w środowisku naturalnym naszej planety.
Jednym z największych zagrożeń, przed którymi stoimy, są zmiany klimatu. W 2005 roku ostatecznie ratyfikowano Protokół z Kioto, pierwsze międzynarodowe narzędzie do powstrzymania globalnego ocieplenia poprzez redukcję emisji dwutlenku węgla. Niestety, wiele rządów niechętnie przyjmuje do wiadomości niebezpieczeństwo związane z produkcją gazów cieplarnianych. Zbyt często słyszymy głosy z wielu krajów, że nie stać nas na wydatki związane ze zmniejszeniem ryzyka. Ale powinniśmy na to odpowiedzieć pytaniem, czy stać nas na lekceważenie tych zagrożeń.
ONZ traktuje te problemy na tyle poważnie, że stworzyła specjalny panel dotyczący wyzwań wywołanych globalnymi zagrożeniami i kwestiami bezpieczeństwa. Efektem prac panelu jest konkluzja, że degradacja środowiska powoduje zwiększenie ilości i skali katastrof przyrodniczych. Dlatego najważniejszą kwestią staje się zapewnienie bezpieczeństwa ekologicznego. W raporcie nie zawarto jednak konkretnych rekomendacji, co powinno być w tym celu zrobione.
Również w raporcie ONZ pt. Millennium Ecosystem Assessment 1300 najlepszych naukowców i analityków z 95 krajów podkreśla fakt coraz większej presji człowieka na wykorzystanie zasobów naszej planety. Autorzy zwracają także uwagę na zakłócenie naturalnych zależności panujących na Ziemi. W efekcie nie możemy być pewni, czy naturalne zdolności ekosystemów do utrzymania równowagi są w stanie zapewnić ją przyszłym pokoleniom. Jednak te alarmistyczne konkluzje nie wywołały specjalnego zainteresowania międzynarodowej społeczności. Kwestia bezpieczeństwa ekologicznego doczekała się ledwie niewielkiej wzmianki podczas Światowego Szczytu ONZ we wrześniu 2005 roku. W agendzie pobieżnie przewinął się temat zmian klimatu, gros uwagi zostało jednak poświęcone innym sprawom.
Tradycyjny model radzenia sobie z ubóstwem i bezpieczeństwem – głównie poprzez stymulacje wzrostu gospodarczego i wzmocnienie siły militarnej, zawodził nas od wieków. Jego realizacja nigdy nie przyniesie sukcesów, jeśli nie będzie on oparty na bezpiecznym i stabilnym środowisku.
Gdzie były zabezpieczenia w momencie zalania Nowego Orleanu? Wydaje nam się, że mamy inżynieryjną siłę, aby zbudować miasto w mulistej delcie rzeki, zakłócając naturalny cykl odkładania osadów. Setki tysięcy ludzi w takich miejscach pozostają w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa i przeświadczeniu, że życie poniżej poziomu morza nie stwarza żadnych zagrożeń. Dodajmy do tego pozyskiwanie ropy i gazu poniżej poziomu delty i lata osuszania naturalnych mokradeł oraz przybrzeżnych bagien, a otrzymamy prostą receptę na katastrofę.
Co ciekawe, są to prawdy oczywiste, a jednak stworzony w 1998 roku program odtworzenia przybrzeżnych bagien w Luizjanie nigdy nie został wdrożony. Dlaczego? Ludzie zostali odstraszeni kwotą 14 miliardów dolarów, które powinny zostać wydane na ten cel. Jednak teraz te koszty wydają się bardzo opłacalne w porównaniu z 125 miliardami dolarów, na które wyceniono zniszczenia dokonane przez huragan Katrina, 50 miliardami dolarów, które trzeba wydać, aby odbudować Nowy Orlean; i utratą ponad 1000 ludzkich istnień, których wartości nie da się oszacować.
Katrina to jeden z wielu huraganów, które miały miejsce w 2005 roku. Tak wielu, że kończą się nam dla nich imiona. Do tej pory zgromadzono wystarczająco wiele naukowych dowodów na to, aby z całą pewnością stwierdzić, że za podobne ekstremalne zjawiska pogodowe powinniśmy winić zmieniający się klimat. Musimy mieć świadomość, że w przyszłości możemy doświadczyć znacznie więcej takich intensywnych huraganów jak Katrina.
Aby złagodzić skutki naturalnych katastrof powinniśmy, jako międzynarodowa społeczność, zacząć podejmować strategiczne i rozważne decyzje oraz zaprzestać ryzykownych eksperymentów ze środowiskiem naszej planety, od którego wszyscy zależymy. Stabilne środowisko nie zagwarantuje nam bezpieczeństwa przed katastrofami przyrodniczymi, ale istnieją dowody, że może znacznie zmniejszyć ryzyko ich występowania.
Na pierwszy rzut oka nic. Destrukcyjna siła natury wydaje się być tak potężna, że czujemy się wobec niej bezradni. Jednak ostatnia analiza sytuacji po tsunami w Azji pokazała, że te oddalone od epicentrum miejsca, gdzie zachowane zostało nietknięte, dziewicze i stabilne środowisko naturalne, mają naturalne zdolności pozwalające przeciwstawić się wielkiej fali i znacznie złagodzić jej skutki. Przed gwałtowną siłą powodzi niektóre rejony może ochronić naturalne ukształtowanie terenu, jak np. namorzyny u wybrzeży Tajlandii, porośnięte roślinnością wydmy piaskowe na Sri Lance, czy rafy otaczające wiele nisko położonych wysp na Oceanie Indyjskim. Z drugiej strony, w miejscach, gdzie naturalna bariera ochronna została zniszczona przez działalność człowieka, jak np. farmy krewetek lub pozyskiwanie koralowców, zniszczenia i straty były bez porównania większe. Te odkrycia uświadamiają nam znaczenie utrzymania, a wielu przypadkach odtworzenia, niezbędnej dla naszego przetrwania równowagi w środowisku naturalnym naszej planety.
Jednym z największych zagrożeń, przed którymi stoimy, są zmiany klimatu. W 2005 roku ostatecznie ratyfikowano Protokół z Kioto, pierwsze międzynarodowe narzędzie do powstrzymania globalnego ocieplenia poprzez redukcję emisji dwutlenku węgla. Niestety, wiele rządów niechętnie przyjmuje do wiadomości niebezpieczeństwo związane z produkcją gazów cieplarnianych. Zbyt często słyszymy głosy z wielu krajów, że nie stać nas na wydatki związane ze zmniejszeniem ryzyka. Ale powinniśmy na to odpowiedzieć pytaniem, czy stać nas na lekceważenie tych zagrożeń.
ONZ traktuje te problemy na tyle poważnie, że stworzyła specjalny panel dotyczący wyzwań wywołanych globalnymi zagrożeniami i kwestiami bezpieczeństwa. Efektem prac panelu jest konkluzja, że degradacja środowiska powoduje zwiększenie ilości i skali katastrof przyrodniczych. Dlatego najważniejszą kwestią staje się zapewnienie bezpieczeństwa ekologicznego. W raporcie nie zawarto jednak konkretnych rekomendacji, co powinno być w tym celu zrobione.
Również w raporcie ONZ pt. Millennium Ecosystem Assessment 1300 najlepszych naukowców i analityków z 95 krajów podkreśla fakt coraz większej presji człowieka na wykorzystanie zasobów naszej planety. Autorzy zwracają także uwagę na zakłócenie naturalnych zależności panujących na Ziemi. W efekcie nie możemy być pewni, czy naturalne zdolności ekosystemów do utrzymania równowagi są w stanie zapewnić ją przyszłym pokoleniom. Jednak te alarmistyczne konkluzje nie wywołały specjalnego zainteresowania międzynarodowej społeczności. Kwestia bezpieczeństwa ekologicznego doczekała się ledwie niewielkiej wzmianki podczas Światowego Szczytu ONZ we wrześniu 2005 roku. W agendzie pobieżnie przewinął się temat zmian klimatu, gros uwagi zostało jednak poświęcone innym sprawom.
Tradycyjny model radzenia sobie z ubóstwem i bezpieczeństwem – głównie poprzez stymulacje wzrostu gospodarczego i wzmocnienie siły militarnej, zawodził nas od wieków. Jego realizacja nigdy nie przyniesie sukcesów, jeśli nie będzie on oparty na bezpiecznym i stabilnym środowisku.
Gdzie były zabezpieczenia w momencie zalania Nowego Orleanu? Wydaje nam się, że mamy inżynieryjną siłę, aby zbudować miasto w mulistej delcie rzeki, zakłócając naturalny cykl odkładania osadów. Setki tysięcy ludzi w takich miejscach pozostają w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa i przeświadczeniu, że życie poniżej poziomu morza nie stwarza żadnych zagrożeń. Dodajmy do tego pozyskiwanie ropy i gazu poniżej poziomu delty i lata osuszania naturalnych mokradeł oraz przybrzeżnych bagien, a otrzymamy prostą receptę na katastrofę.
Co ciekawe, są to prawdy oczywiste, a jednak stworzony w 1998 roku program odtworzenia przybrzeżnych bagien w Luizjanie nigdy nie został wdrożony. Dlaczego? Ludzie zostali odstraszeni kwotą 14 miliardów dolarów, które powinny zostać wydane na ten cel. Jednak teraz te koszty wydają się bardzo opłacalne w porównaniu z 125 miliardami dolarów, na które wyceniono zniszczenia dokonane przez huragan Katrina, 50 miliardami dolarów, które trzeba wydać, aby odbudować Nowy Orlean; i utratą ponad 1000 ludzkich istnień, których wartości nie da się oszacować.
Katrina to jeden z wielu huraganów, które miały miejsce w 2005 roku. Tak wielu, że kończą się nam dla nich imiona. Do tej pory zgromadzono wystarczająco wiele naukowych dowodów na to, aby z całą pewnością stwierdzić, że za podobne ekstremalne zjawiska pogodowe powinniśmy winić zmieniający się klimat. Musimy mieć świadomość, że w przyszłości możemy doświadczyć znacznie więcej takich intensywnych huraganów jak Katrina.
Aby złagodzić skutki naturalnych katastrof powinniśmy, jako międzynarodowa społeczność, zacząć podejmować strategiczne i rozważne decyzje oraz zaprzestać ryzykownych eksperymentów ze środowiskiem naszej planety, od którego wszyscy zależymy. Stabilne środowisko nie zagwarantuje nam bezpieczeństwa przed katastrofami przyrodniczymi, ale istnieją dowody, że może znacznie zmniejszyć ryzyko ich występowania.
dr Chris Hals
– Dyrektor ds. Ochrony Przyrody WWF International
Warszawa, 16 grudnia 2005
– Dyrektor ds. Ochrony Przyrody WWF International
Warszawa, 16 grudnia 2005