Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

Suplementy. Ekologizm na rozdrożu

Ekologia to pojęcie, którego użył po raz pierwszy biolog niemiecki Ernest Haeckel w 1886 r. Od tego czasu oznacza ono dynamicznie rozwijającą się dziedzinę biologii, zajmującą się współzależnościami między organizmami żywymi oraz między organizmami a środowiskiem ich życia. Ten rozwój jest jakoś związany z potrzebą czasów współczesnych, zagrożeniami środowiska przyrodniczego spowodowanymi agresją cywilizacji technicznej, świadomością granic rozwoju gospodarczego i granic wytrzymałości biosfery na rozliczne presje.

Niepostrzeżenie terminem "ekologia" - jak wspólnym workiem - obejmuje się większość działań ochronnych lub alternatywnych w przyrodzie. Jest to oczywisty błąd logiczny, ale cóż - życie pojęć w żywym języku też ma swoje prawa i nie zmieni tego faktu dziesięć tysięcy zaklęć zwolenników czystości języka. Tak więc w potocznym odbiorze "ekologia" to nie tylko nauka, to przede wszystkim praktyka przeciwdziałania degradacji środowiska naturalnego.

Z tym "naturalnym środowiskiem" też jest niezły zamęt. W istocie przecież prawdziwie naturalnego środowiska już nigdzie tak naprawdę nie ma. Przy odrobinie przewrotności można udowadniać, że jeśli ktoś np. uzna mieszkanie na XI-ym piętrze za swoje naturalne środowisko, a za nienaturalne - środowisko dajmy na to Puszczy Białowieskiej, to też trzeba się zgodzić, że jest w tym jakaś część racji.

W ostatecznej konkluzji wypada więc stwierdzić, że mimo pewnej niejasności i nieostrości pojęć, mamy do czynienia z nową rzeczywistością, z nowym niepokojącym faktem społecznym. Faktem tym jest ekologizm, czyli widzenie spraw społecznych, gospodarczych, ideologicznych i religijnych nawet przez pryzmat presji wywieranych przez nie na środowisko przyrodnicze człowieka i dążenie do tego, by skutki tej presji były jak najmniejsze. Ekologizm uprawiany przez coraz liczniejsze grupy, określane wspólnym mianem Zielonych, staje się powoli alternatywą - trzecią drogą wobec dwóch, rzekomo przeciwstawnych systemów: socjalizmu i liberalizmu. Jak udowadnia amerykański socjolog Daniel Bell - jeden z twórców teorii "o zmierzchu ideologii" - różnice między socjalizmem a liberalizmem nigdy nie były aż tak bardzo zasadnicze. Tzw. głęboki cel obu tych systemów jest w sumie ten sam. Różnice zatem między nimi są raczej trzeciorzędne.

Socjalizm i liberalizm głosiły i głoszą pochwałę tzw. "twórczej", aktywnej postawy gatunku ludzkiego wobec otaczającej przyrody, pojmowanej jako źródło zasobów, które należy przetwarzać w imię "dobra", "dobrobytu" ludzkości itp. Oba te systemy wierzą w "postęp", zdolny zapewnić całej ludzkości ów dobrobyt czyli nieograniczoną konsumpcję. Oba też mniejszą rolę przypisują groźbie degradacji Ziemi, zakładając raczej, że jest ona do uniknięcia przy pomocy odpowiednio przystosowanej techniki. A u podstaw leży błąd filozoficzny, dający się określić jako "dialektyka niesprzeczności". W tym ujęciu przyszłość jawi się jako prosta suma gotowych problemów do rozwiązania. Zdaje się więc, że powyższe systemy nie dostrzegają, że często rozwiązanie jednych problemów stwarza następne, jeszcze trudniejsze; tak jakby pozbawione były zdolności przewidywania.

Ekologizm jako pewnego rodzaju ideologia owej trzeciej drogi podchodzi do tych spraw nieco inaczej. Nie absolutyzuje już maksymalizacji produkcji (i konsumpcji) jako wcielonego dobra, głosi potrzebę samoograniczania rozwoju gospodarczego, potrzebę racjonalizacji wielu przedsięwzięć gospodarczych i społecznych. Skrajne grupy posuwają się do całkowitej negacji cywilizacji technicznej i większości nowoczesnych urządzeń społecznych. Rozciąga się między nimi cała gama rozwiązań pośrednich. Nie trzeba dodawać, że ekologizm nie jest zwartym i zakończonym systemem poglądów, on dopiero się tworzy.

Jest rzeczą dyskusyjną, czy ekologizm jako filozofia samoograniczenia rozpasanej ludzkości, stanie się integralną techniką panującego wszechobecnie liberalizmu, techniką łagodzącą dewastacyjne skutki w przyrodzie, czy wyodrębni się w niezależny światopogląd, niezależny (alternatywny) sposób życia, co widoczne jest u wielu grup "myślących ekologicznie". Osobiście sadzę, że tak jak dziś obserwujemy przenikanie do najnowocześniejszych technologii argumentów ekologicznych i tak jak obserwujemy powstawanie nowych grup Zielonych, odcinających się od nowoczesnego społeczeństwa - obie te tendencje będą miały też miejsce w przyszłości. I obie też nie zmienią niczego w sposób radykalny. Nie nastąpi nagła poprawa naturalnego środowiska w wyniku wprowadzenia proekologicznych technologii i organizacji społecznej. Wymagania konsumpcyjne, presja demograficzna i klęski ekologiczne, jako cele doraźne zawsze będą miały większą siłę przebicia, niż ewentualna daleka perspektywa poprawy środowiska lub jakości tej konsumpcji. Tak pesymistyczne zdanie jest możliwe dlatego, że niewyobrażalne jest odejście od paradygmatu liberalizmu na rzecz reglamentacji zasobów, wtedy liberalizm musiałby zmienić nazwę na... socjalizm (być może z dopiskiem ekologiczny). Z różnych względów jest to założenie utopijne.

Droga całkowicie alternatywna - poszukiwanie alternatywnego modelu życia, coś na zasadzie "wysp Nowego", pewnego rodzaju komunizmu utopijnego - jest dla szerokich rzesz ludzkich po prostu nieosiągalna. Dzieje się tak dlatego, że większość ludzi zbyt mocno zależna jest od rozlicznych urządzeń technicznych i społecznych, od których w żaden sposób uwolnić się nie może. Niemniej pozostanie ona bardzo ważną gałęzią na drzewie ekologizmu; to tu będą się wykluwać pomysły i tu sprawdzać rozwiązania. W obliczu przyszłych katastrof ekologicznych (pewnych jak w banku) tu właśnie może się rozwijać nowe, alternatywne społeczeństwo.

Mimo, iż od przeszło stulecia Europę, a i Amerykę również toczy filozofia pewnego pesymizmu, groźba upadku kultury, wizja zalewu barbarzyństwa, katastrof naturalnych itp., zdumiewająca większość ludzi zdaje się nie brać tego pod uwagę. Choć są tacy, co uważają, że rozbuchany konsumeryzm Zachodu w pesymizmie ma swoje korzenie, on sam stara się przeciwstawić swój wizerunek jako szczyt osiągnięć ludzkich możliwości. Prawda jest jednak żałosna, dewastacja Planety ma charakter narastający i przyspieszający, a stopień względnego zaspokojenia potrzeb silnie mnożącej się ludzkości maleje. Otóż jest możliwe, że zgodnie z milczącym oczekiwaniem bogatej Północy, na Południu niektóre populacje spokojnie umrą z głodu, tak jak to robili mieszkańcy Sahelu - pasa na południe od Sahary, Somalii, Bangladeszu itp. Ale jeszcze bardziej możliwa jest jakaś gigantyczna powtórka z historii - Nowożytna Wielka Wędrówka Ludów. Po takiej migracji nic już nie pozostałoby w naszej cywilizacji, świat utonąłby na całe wieki w potwornym barbarzyństwie.

Z tego punktu widzenia wszelki ekologizm jawi się jako filozofia zdradziecka dla swego gniazda - cywilizacji przemysłowej (dziś już się mówi "poprzemysłowej"). Jego argumenty staną się argumentami miliardów głodomorów z Południa, choć skutek będzie miał postać najstraszniejszej chimery społecznej, jaką kiedykolwiek oglądały dzieje.

I to jest pierwsze rozwidlenie dróg ekologizmu. Naprawić cywilizację tu i teraz, czy działać globalnie? Ale jeśli globalnie, to trzeba liberalizmowi powiedzieć prawdę w oczy: że opiera się na fałszywych założeniach, dostarczając tym samym argumentów miliardom z Południa, gotowych do dosłownego "zjedzenia" naszej cywilizacji.

Rozwidlenie drugie to coraz częstszy konflikt z Kościołem. Istnieje wiele punktów stycznych w samej filozofii trzeciej drogi rozwoju świata między Kościołem a ruchami Zielonych. Sam agraryzm (jeśli potraktować go jako szczególny przypadek ogólniejszego ruchu Zielonych) odwołuje się często do zbieżności z myślą Jana Pawła II. Diabeł siedzi jednak w szczegółach. Dziś mało kto chce pamiętać, że przed wojną znaczna część środowisk klerykalnych zawzięcie występowała przeciwko ruchowi ludowemu, wiciowemu itp. Kamieniem obrazy był "pogański" rodowód wielu obrzędów, zwyczajów, rekonstruowanych przez ówczesny ruch wiciowy, a nawet - sama filozofia agraryzmu. Dzisiaj stosunki agrarystycznego ruchu ludowego z Kościołem są jako tako uładzone, choć dalekie od serdeczności.

Punkt ciężkości sporów filozoficznych przeniósł się raczej w okolice ruchu określanego jako New Age (Nowa Era). Jest to wielowątkowy ruch, który zasadniczo odmiennie widzi przyszłość i perspektywy gatunku ludzkiego. New Age jest przejawem tworzenia się społeczeństwa alternatywnego, odwołującego się do filozofii trzeciej drogi, a więc wielokierunkowości rozwoju odwoływania się do biologicznego holizmu (uznawanie zasady wszechzwiązku zjawisk).

Głównym zarzutem Kościoła jest absolutyzacja Natury, przyrody, Matki Ziemi itp. Dodajmy, że absolutyzacja ta (jeśli nawet jest faktem) pojawiła się jako nieunikniona reakcja na bezprecedensowe zniszczenia naszego Globu. A w końcu i komuniści i liberałowie mogą przecież powiedzieć, iż działają z biblijnym nakazem: "Czyńcie sobie ziemię poddaną". Dziś jednak to nie wystarcza, toczy się spór o to, jakie będą granice ingerencji w przyrodzie. Nie dość tego, wiele ruchów Zielonych, ba!, samo rolnictwo ekologiczne (biodynamiczne) odwołuje się do praktyk, które przez Kościół są postrzegane nie jako użyteczne narzędzia, ale dzieła z piekła rodem. Przykładem jest stosowanie preparatów biodynamicznych (za uprawianie czarnej magii), kalendarza biodynamicznego (zarzut: astrologia), wegetarianizmu itp. Sprawa nigdy nie była głośna, ale wielu rolników biodynamicznych popadło w konflikt ze swoimi proboszczami. Również na "wyższym poziomie abstrakcji" są już opracowania dezawuujące New Age, a w istocie ekologizm jako dzieło już to diabła, już to... masonów, czy wręcz produkt heretyckiej gnozy.

Filozofia pewnego biologicznego holizmu, a więc współodczuwania wszystkich istot żywych, "wsłuchiwania się w oddech ziemi", jest utożsamiana z pogańskim panteizmem, a więc ubóstwianiem Natury. Jest to zarzut zasadniczy, ale zasadny tylko dla naszej społeczności.

Inne kultury są wręcz panteistyczne i dla nich argumenty Zielonych są oczywistością. Wobec skali zagrożeń globalnych i tempa ich rozwoju, właśnie ta filozofia może szybciej opanować świat, może stać się płaszczyzną porozumienia ponad podziałami i regionalnymi odrębnościami, szybciej niż ewentualne postępy ewangelizacji w świecie. A tego Kościół nigdy nie daruje. Jak sądzę niesłusznie, bowiem zwolennicy ekologizmu wcale nie mają gwarancji, że bogaci tego świata zechcą użyć swych zasobów dla dobra ogólnego.

Po upadku naukowego socjalizmu światopoglądowy spór o trzecią drogę nadal toczyć się będzie w trójkącie, tym razem: Liberalizm - Kościół - Zieloni.

1993
"Zielony Sztandar", 1993, 7
pt. "Ekologizm - nowy sposób życia? Wsłuchiwanie się w oddech Ziemi"

Oleg Budzyński, Dylematy ekologizacji gmin wiejskich. Taktyka ekorozwoju gminy